Po godzinach

Odkryte kolana, fałszywy łosoś z cielęciny, taniec shimmy, czyli bale II Rzeczypospolitej

– Nogi stały się zbyt popularne, zbyt banalne i dostępne dla oczu. Nogi utraciły swój czar, kobieta ważny atut w grze miłości, a mężczyzna wiele rozkosznych złudzeń. Stosunek mężczyzny do nóg kobiecych stał się po prostu koleżeński – tak malarz i portrecista Stefan Norblin narzekał na karnawałowe kreacje na łamach czasopisma „Świat” w 1930 roku, jednocześnie ciesząc się, że do łask powracają długie suknie. Stroje nie były jednak jedynym znakiem rozpoznawczym sylwestrowych i karnawałowych zabaw dwudziestolecia międzywojennego.

Karnawałowe szaleństwo rozpoczynało się w tamtych czasach rzecz jasna nocą z 31 grudnia na 1 stycznia. Nowy Rok witany był na wystawnych balach, w ekskluzywnych restauracjach, czy mniej wystawnych lokalach, a także na rautach w prywatnych mieszkaniach. Do najelegantszych miejsc należał Hotel Bristol. Do mniejszych, ale równie często uczęszczanych był m.in. Stępek Grande Taverne przy placu Zbawiciela, czy tancbudy na Woli i Czerniakowie. W tym pierwszym nowością znaną już bardzo dobrze na Zachodzie była sala w podziemiach, w której podawano tzw. „american drinks”. Koktajle w tamtych czasach były czymś nowym, bo na balach pito głównie likiery i wódki.
Nina Andrycz na Balu Mody w Hotelu Europejskim w Warszawie (fot. NAC)
„Nieliczni cierpliwi doczekali rannej godziny”

W Hotelu Europejskim, który po remoncie swoje progi dla zacnych gości otworzył w lutym 1922 roku organizowano jedną z ważniejszych karnawałowych imprez, czyli Bal Mody.

Wróżby z kurzego jajka i seanse z medium, czyli czary-mary II Rzeczypospolitej

Akhara Mustafa z biednego chłopaka w jeden wieczór stał się znanym jasnowidzem. Z tajemnej wiedzy inżyniera Stefana Ossowieckiego korzystał sam marszałek Józef Piłsudski, a Jan Starża-Dzierżbicki był numerem jeden w świecie astrologii.

zobacz więcej
Co roku wybierano na nim Króla i Królową Mody. Konkurs ten był opisywany w prasie, a w 1929 zmierzyły się w nim aktorki – Hanka Ordonówna „zakuta w sztywną srebrną lamę, jak rycerz średniowieczny w stal” oraz Zula Pogorzelska „w różowo-niebieskiej krynolinie”. W magazynie „Teatr i Życie Wytworne” w relacji z tej imprezy można przeczytać, że: „Nieliczni cierpliwi doczekali rannej godziny, w której królowa roku 1928, pani Maria Balcerkiewiczówna, włożyła swój diadem na chłopięcą główkę pani Pogorzelskiej, obranej królową na rok 1929”. Wśród zwyciężczyń nie brakowało także takich nazwisk jak Nina Andrycz, czy Vera Bobowska. Wśród panów laureatami byli m.in. pisarz i poeta Jarosław Iwaszkiewicz, czy konferansjer teatrzyku Qui Pro Quo Fryderyk Jarossy.

Inne ważne imprezy karnawałowe dwudziestolecia to m.in. Bal Prasy, imprezy PEN Clubu, bale organizowane w gmachu MSZ , Opery Warszawskiej, Filharmonii, Resursy Kupieckiej i Obywatelskiej. Nie brakowało imprez charytatywnych z tymi na rzecz Czerwonego Krzyża na czele. Kasyno Garnizonowe przy alei Szucha było miejscem, w którym bale odbywały się praktycznie, co drugi dzień. Na wódkę, śledzie i najlepsze w stolicy flaki chodziło się do restauracji „U Wróbla”, dużą popularnością cieszyła się Adria założona pod koniec lat 20., w której w sali dansingowej mogło bawić się ponad 1500 osób. Znajdował się tam obrotowy parkiet, a do tańca grała orkiestra Golda i Petersburskiego. Wśród bywalców tego miejsca nie brakowało aktorów, polityków oraz oficerów. To generalnie tu należało powitać Nowy Rok. Dwudziestolecie międzywojenne słynęło z bali i imprez okolicznościowych.

Jedną z tych najsłynniejszych był Bal Polskiego Jedwabiu w 1929 roku, który jak wskazuje sama nazwa połączony był z promocją tej tkaniny. „Wieziony w tryumfie wjeżdża olbrzymi oprzęd jedwabniczy, wyskakuje z niego zgrabna panna przebrana za motyla (motyl niewątpliwie polski) i ofiarowuje pani Prezydentowej, jako protektorce polskiego jedwabnictwa, piękny bukiet kwiatów”– tak o tym balu rozpisywała się prasa. Nikogo zapewne nie zdziwi, że zarówno prezydentowa Mościcka jak i inne bawiące się na tym balu damy ubrane były w kreacje z polskiego jedwabiu. Niektóre bale wspominano nie tylko ze względu na panującą na nich atmosferę, ale także wręczane na nich upominki. Ambasador Włoch sprowadzał ze swojego rodzinnego kraju wagon kwiatów, z których przygotowywane były bukiety dla każdej z pań, a poseł USA – Hugh Stetson podczas jednej z imprez obdarował każdą uczestniczkę balu kapeluszem.

Dużą popularnością cieszyła się Adria, w której w sali dansingowej mogło bawić się ponad 1500 osób. Znajdował się tam obrotowy parkiet, a do tańca grała orkiestra Golda i Petersburskiego

Uczestnicy zabawy sylwestrowej w kasynie podoficerskim (fot. NAC/Dulewicz Edward)
„Mąż skosztował się na suknię od Hersego, ale to się opłaciło”

Jednym z głównych pytań, jakie niejedna kobieta do dziś zadaje sobie przed wyjściem na zabawę, jest „co na siebie włożyć?”. Miejscem, w którym ubierały się kobiety z elity i o kreacji, z którego wiele z nich marzyło, był dom mody Bogusława Hersego. Nazywany „polskim Diorem” projektował i szył stroje, na które stać było tylko nieliczne damy. Jego stałą klientką była Hanka Ordonówna. W książce „Moda w przedwojennej Polsce” Anna Sieradzka przytacza cytat Zofii, żony Józefa Kirkor-Kiedronia, który był ministrem przemysłu i handlu w latach 1923-25. Mówi ona tak: „Wbrew swym zasadom oszczędnościowym mąż skosztował się na suknię od Hersego, ale to się opłaciło. Bo w zimie służyła mi ona – po odpowiedniej przeróbce – na wszystkie bale, rauty i obiady proszone (wieczorne). Nie wstydziłam się tego, że żona ministra przemysłu i handlu ma tylko jedną reprezentacyjną toaletę ani że jeździ wraz z mężem starym, rozklekotanym samochodem”.

Nie była w tym myśleniu odosobniona. Polki często korzystały z praktycznych porad zamieszczanych w magazynach jak jedna sukienka może pasować na różne okazje. W latach 20. modne były proste sukienki z głębokim wycięciem na plecach i rozcięciami na bokach, które sprawiały, że były one przede wszystkim wygodne i nie przeszkadzały w tańczeniu takich tańców jak popularne wówczas shimmy, fokstrot, czy shimmy. Tak samo wygodne miały być buty, szyte często z tych samych tkanin, co sukienki, zapinane na klamerki, na niezbyt wysokim obcasie. Wszystko musiało błyszczeć, dlatego też często używano złotych nici. Torebka damska, jako dodatek do stroju była mała a często zamieniana na kompakt zawieszony na sznurku, który miał pomieścić jedynie szminkę i lusterko. Każda elegantka miała na sobie biżuterię taką jak sznur korali oraz kolczyki, które podkreślały modne w tamtym czasie krótkie fryzury. Kryzys ekonomiczny w 1929r. był jednocześnie powrotem bardzo kobiecych strojów. Włosy znowu zaczęto układać w koki, fale i loki, a krótkie sukienki zastąpiły długie suknie. Na strojach odbiła się także fascynacja Afryką i egzotyka azjatycką, detale i kolory inspirowane były m.in. tradycyjnymi, batikowanymi kostiumami tancerek z Bali.

Nie wstydziłam się tego, że żona ministra przemysłu i handlu ma tylko jedną reprezentacyjną toaletę ani że jeździ wraz z mężem starym, rozklekotanym samochodem

Bal sylwestrowy w Warszawie (fot. NAC)
„Uwodzi harmonią linii, miękkością każdego ruchu, gracją każdej pozy”

Malarz i portrecista Stefan Norblin w 1930r. na łamach czasopisma „Świat" z zadowoleniem wyrażał się na temat zmiany obowiązujących trendów. „Nareszcie doczekaliśmy się powrotu długiej sukni i z radością widzimy, jak kroczy tryumfalnie połyskująca wszystkimi barwami tęczy i aniliny długa, powłóczysta, falująca i jak roztacza urok swej kobiecości. Jak uwodzi harmonją linii, miękkością każdego ruchu, gracją każdej pozy. Jak w delikatnym uścisku spowija biodra i jak wstydliwym ruchem zakrywa w bajecznych fałdach skarb kobiecych nóg. (...) Dosyć mamy tych obnażonych kończyn i dawno zblazowaliśmy się ich częstym widokiem. Żadnemu pokoleniu męskiemu od czasów jaskiniowca, nie było danem oglądać w swem życiu tylu nóg kobiecych, ile myśmy musieli się naoglądać przez ostatnie kilka lat. Nogi stały się zbyt popularne, zbyt banalne i dostępne dla oczu. Nogi utraciły swój czar, kobieta ważny atut w grze miłości, a mężczyzna wiele rozkosznych złudzeń. Stosunek mężczyzny do nóg kobiecych stał się po prostu koleżeński” pisał w felietonie Norblin.

I tak w latach 30. charakterystyczne balowe kreacje to z jednej strony obcisłe suknie o wężowej linii, trenem i udrapowaniami a z drugiej krynoliny ze spódnicami pełnymi falban, uszyte z tiulu, koronki lub szyfonu. Dekolty i odsłonięte ramiona z czasem ustąpiły miejsca bardziej zakrytym górom i bufiastym rękawom. Dla panów najwytworniejszym strojem był frak oraz lakierowane pantofle balowe a dodatkiem biały kwiatek w butonierce. W tańcu nie wypadało dotykać partnerki gołą dłonią, więc każdy z tancerzy miał w kieszeni parę białych, jedwabnych rękawiczek. We fraku nie wolno było wychodzić na ulicę, obowiązkowym do niego nakryciem była czarna peleryna na jedwabnej podszewce oraz cylinder. Niezamożni mężczyźni mogli wypożyczać wieczorową garderobę. Z takich wypożyczalni korzystał m.in. Jan Lechoń. Dom mody Hersego swoją działalność ograniczył właśnie w latach 30. W 1936 roku jego głównym zajęciem była sprzedaż dywanów.

Żadnemu pokoleniu męskiemu od czasów jaskiniowca, nie było danem oglądać w swem życiu tylu nóg kobiecych, ile myśmy musieli się naoglądać przez ostatnie kilka lat

Bal sylwestrowy zorganizowany przez Koło Rodziny Wojskowej w Poznaniu (fot. NAC)
„Rzucali się do stołów, nieraz torując sobie drogą do talerzy łokciami”

W pierwszych latach niepodległości imprezy urządzano jeszcze w starym stylu Był wodzirej, panowie zapisywali się do karnetów dam, o północy podawano wielodaniową kolację na ciepło, rano roznoszono filiżanki z bulionem i gorące zakąski. Coraz modniejsze stawały się właśnie bufety z zakąskami. Goście raczyli się m.in. majonezem z homarów, ozora lub drobiu, pasztetami ze zwierzyny, musem z zająca, chaud froid z kwiczołów, galantyną z prosięcia, fałszywym łososiem z cielęciny, czy sztufadą z pieczeni cielęcej. Do picia podawano likiery, wódki, koniaki, piwo oraz wino. Toasty wznoszono rzecz jasna szampanem.

W Sylwestra 1938 r. podczas balu w nieistniejącym już stołecznym pałacu Kronenberga atrakcją miało być tłuste żywe prosię, symbol pomyślności. Powodzenie w nowym roku miało zapewnić odciętych i zachowanych kilka włosów z jego szczeciny, a zwierzę musiało dożyć dorosłego wieku. Prosię jednak zostało szybko zjedzone, a zła wróżba na 1939 r. niestety się sprawdziła. Nie wszyscy goście potrafili wykazać się dobrymi obyczajami podczas udostępniania bufetu. Henryk Comte tak wspomina przyjęcie na Zamku Królewskim: „Z chwilą gdy otworzono drzwi do sali jadalnej ukazywał się widok stołów uginających się pod jadłem i napojami, dostojne panie i panowie od razu tracili panowanie nad sobą. Jak gdyby całe tygodnie nie jedli, zapominając gdzie są i kim są, rzucali się do stołów, nieraz torując sobie drogą do talerzy łokciami, bo przyjęcia takie były a la fourchette, czyli na stojąco, bez ustalonych z góry miejsc za stołem.

Goście raczyli się m.in. majonezem z homarów, ozora lub drobiu, pasztetami ze zwierzyny, musem z zająca, chaud froid z kwiczołów, galantyną z prosięcia, fałszywym łososiem z cielęciny, czy sztufadą z pieczeni cielęcej.

Bal sylwestrowy w lokalu Adria w Warszawie (fot. NAC)
Śmiertelny mazur generała Pożelskiego

Tańcem otwarcia na balach był polonez, a na zakończenie zawsze tańczono mazura. Na parkietach prym wiodły nowości takie jak charleston, shimmy, one-step. Nie brakowało też polek, walcy, tanga, czy oberka. Z opisów zawartych w książce Mai i Jana Łozińskich „Życie codzienne arystokracji” wynika, że tańce do białego rana były nielada wyzwaniem i wymagały odpowiedniej kondycji fizycznej zwłaszcza od osób w średnim wieku. Przekonał się o tym osobiście niejaki generał Olgierd Pożelski. 50-latek po zakończeniu ognistego mazura odprowadził partnerkę do stolika, przyjął z jej rąk lampkę szampana a po wypiciu „padł rażony apopleksją”. Po śmierci awansowano go do stopnia generała dywizji, a wielu zazdrościło mu takiej śmierci.

Maria Barbasiewicz w książce „Dobre maniery w przedwojennej Polsce” opisuje obowiązujące w tamtych czasach obyczaje balowe. Konstancja Hojnacka w „Kodeksie towarzyskim dla młodych dziewcząt” pisała, aby przestrzegać się nowo poznanych mężczyzn: „Nie zawadzi, więc ostrożność i rezerwa, która tylko na dobre wyjść może, a która cechuje ludzi dobrze wychowanych”. Upominała, aby z nieznajomymi nie tańczyć. „Jeśli kobieta spotyka takie zaproszenie do tańca przez nieznajomego mężczyznę, jest to dowodem, że się niewłaściwie zachowuje, albo że ten nieznajomy jest człowiekiem bez wychowania. Jeżeli przyszedł na dancing bez towarzystwa, ma przecież także do dyspozycji fortancerki. I dlatego we wszystkich dancingach, gdzie bywa dobre towarzystwo, istnieje ta instytucja zawodowych tancerek i tancerzy. Nie ma ich właśnie tam, gdzie się schodzi publiczność zupełnie bezceremonialna” – pisała.

50-latek po zakończeniu ognistego mazura odprowadził partnerkę do stolika, przyjął z jej rąk lampkę szampana a po wypiciu „padł rażony apopleksją”. Po śmierci awansowano go do stopnia generała dywizji

Bal sylwestrowy w Hotelu Bristol w Warszawie (fot. NAC)
„Racz mi pani nie odmówić potańczenia ze sobą jednego walca”

Rzeczywiście fordanserzy spełniali rolę tych, z którymi panie przybyłe na bal mogły poszaleć na parkiecie. „Stosunek jest od razu określony, fortancer wykonuje swoją zawodową robotę i pobiera za to wynagrodzenie. W Polsce i Niemczech tańczenie z fortancerami rozmaicie bywa komentowane, ale na Zachodzie jest uważane za coś naturalnego, no i bez porównania stosowniejszego dla prawdziwej damy, jak tańczenie z nieznajomym człowiekiem – pisze Barbasiewicz. Osoby w starszym wieku nie zawsze patrzyły z uznaniem na takie osoby. Zofia z Grabskich Kirkor-Kiedroniowa Zdziwiona była, że damy nie odpowiadają na ukłony tancerzy. Zapytała jedną z nich, dlaczego tak jest. Otrzymała odpowiedź: „on jest zapłacony, więc nie potrzebuję odpowiadać na jego ukłon”. Ważna byłą także etykieta zapraszania do tańca.

Autor podręcznika zwyczajów towarzyskich Mieczysław Rościszewski pisał tak: „Co do sposobu zapraszania do tańca, to kawaler zbliża się do damy i złożywszy jej ukłon, wypowiada swoje życzenie jak najgrzeczniej i jak najdelikatniej i niekiedy w formie komplementu. Np. »ośmielam kontredansa, którego mi pani przeznaczy, się zapytać« albo »czy do mazura mieć mogę pani pierwszego zaproszenia zaszczyt«. Do bliskiej znajomej mówi się: »racz jednego mi nie odmówić, pani, potańczenia ze sobą walca«. I tym podobne. Dama wymienia wolny taniec i zapisuje nazwisko tancerza w swoim karnecie”. Zdarzały się jednak odstępstwa od przyjętych obyczajów. Jak pisze Franciszek Kusak w książce „Życie codzienne oficerów Drugiej Rzeczypospolitej” Wieniawa – Długoszowski pewnego razu tańczył z młodą, ładną dziewczyną ubraną wedle najnowszej mody w krótką sukienkę. „Wieniawa przyklęknął i pocałował – ku zaskoczeniu dziewczyny – jej odsłonięte kolano. Dokonawszy tego, wygłosił dowcipne przemówienie na temat, że należy chwalić Stwórcę w jego dziełach”. Wśród porad nie brakowało także porad na odmowę tańca dla natrętnego kawalera. Jedna z nich brzmiała tak: „Panna powinna poważnie patrząc mu w oczy powiedzieć: »Odejdź ode mnie, pokuso szatańska, potrawo śmierci wiecznej« i objaśnienie: »prawdopodobnie młodzian się oddali«”. Pod koniec karnawału elity przenosiły się do Zakopanego i tu kontynuowały zabawę. Finałowym wydarzeniem był bal prasy w pensjonacie Bristol .

Wieniawa przyklęknął i pocałował – ku zaskoczeniu dziewczyny – jej odsłonięte kolano. Dokonawszy tego, wygłosił dowcipne przemówienie na temat, że należy chwalić Stwórcę w jego dziełach

– Marta Kawczyńska

Podczas przygotowywania artykuły korzystałam z książek: „Życie codzienne arystokracji”, „Bale i bankiety Drugiej Rzeczpospolitej” Mai i Jana Łozińskich, „Moda w przedwojennej Polsce” Anny Sieradzkiej oraz „Dobre maniery w przedwojennej Polsce” Marii Barbasiewicz.
Zdjęcie główne: Bal sylwestrowy w Teatrze Wielkim w Warszawie (fot. NAC)
Zobacz więcej
Po godzinach wydanie 17.11.2017 – 24.11.2017
„To była zabawa w śmierć i życie”. Od ćpuna po mistrza świata
Historię Jerzego Górskiego opowiada film „Najlepszy” oraz książka o tym samym tytule.
Po godzinach wydanie 17.11.2017 – 24.11.2017
„Geniusz kreatywności”. Polka obok gwiazd kina, muzyki i mody
Jej prace można podziwiać w muzeach w Paryżu, Nowym Jorku czy Londynie.
Po godzinach wydanie 10.11.2017 – 17.11.2017
Zsyłka, ucieczka i samobójstwo. Tragiczne losy brata Piłsudskiego
Bronisław Piłsudski na Dalekim Wschodzie uważany jest za bohatera narodowego.
Po godzinach wydanie 10.11.2017 – 17.11.2017
„Choćby z diabłem, byle do wolnej Polski”. Pierwszy Ułan II RP
Gen. Bolesław Wieniawa-Długoszowski skupia w sobie losy II RP.
Po godzinach wydanie 3.11.2017 – 10.11.2017
Kobiety – niewolnice, karły – rekwizyty. Szokujący„złoty wiek”
Służba była formą organizacji życia w tej epoce. Każdy kiedyś był sługą, nawet królewski syn.