Piosenki przy ognisku i zabawa w podchody. Moda na kolonie dla dorosłych opanowała Amerykę
piątek,
15 stycznia 2016
Zdaniem psychiatry Stuarta Browna, wystarczająca ilość zabawy w dzieciństwie sprawia, że wyrastamy na szczęśliwych, inteligentnych dorosłych. Podtrzymywanie jej w dorosłym życiu ćwiczy natomiast nasze szare komórki. Być może dlatego na całym świecie tak popularne stały się ostatnio kolorowanki, a w Stanach Zjednoczonych zapanowała moda na kolonie dla dorosłych.
– Gdy zacząłem organizować obozy, przyjeżdżało na nie ok. 300 osób. Ostatnie wakacje to ponad 7,5 tys. uczestników, w tym roku będzie ich z pewnością jeszcze więcej – mówi tvp.info Levi Felix, pomysłodawca jednej z takich imprez.
Więcej niż przyjemność
– Nic nie rozświetla umysły tak jak zabawa – pisze w swojej książce „Zabawa: jak kształtuje nasz mózg, otwiera wyobraźnię, ożywia duszę” Stuart Brown, amerykański psychiatra, który prowadzi badania nad zabawą i jest założycielem organizacji pozarządowej – Narodowego Instytutu na rzecz Zabawy.
Jego zdaniem osoby, które potrafią się dobrze bawić, nie powinny i nie muszą martwić się o swoje zawodowe i rodzinne sukcesy. Nie narzekają na stres i bardzo dobrze radzą sobie w pracy. Do wniosków tych Brown doszedł po przeprowadzeniu studium przypadku 26 morderców. Jednym z nich był Charles Whitman, który w Austin w Teksasie na kampusie uniwersyteckim zabił 14 osób, 32 ranił, a wcześniej zamordował swoją matkę i żonę. Okazało się, że zarówno Whitman, jak i pozostałe 26 osób w dzieciństwie nie bawiło się z rówieśnikami, doświadczało przemocy i molestowania ze strony dorosłych i nie miało żadnych dobrych wspomnień z tego okresu.
Brown uważa, że humor, gry, psoty oraz fantazja są czymś więcej niż tylko przyjemnością. Porównuje zabawę do tlenu. – Zabawa to nie tylko przyjemność. To również obowiązek – mówi. I dodaje, że gdy dostatek zabawy w dzieciństwie sprawia, że wyrastamy na szczęśliwych, inteligentnych dorosłych, to podtrzymywanie jej w dorosłym życiu ćwiczy nasze szare komórki.
„Pracowałem 70 godzin tygodniowo”
Być może dlatego tak wielkim powodzeniem cieszą się na całym świecie kolorowanki dla dorosłych. Wiele osób kupując zarówno książki z obrazkami, jak i kredki, wraca do wspomnień z dzieciństwa, co – jak twierdzą psychologowie – pozwala się odstresować, zapomnieć o trudnych sytuacjach i choć przez chwilę widzieć świat w kolorowych barwach. Ale to niejedyny sposób, w jaki dorośli starają się obniżyć poziom stresu.
W Stanach Zjednoczonych od trzech lat coraz większą popularnością cieszą się obozy i kolonie dla dorosłych. Prekursorem i pomysłodawcą tego trendu jest Levi Felix, który podczas obozów posługuje się – jak sam mówi – śmiesznym i głupkowatym pseudonimem Fidget Wigglesworth. Ten wysoki, wąsaty jegomość, który wyglądem przypomina wyrośniętego harcerza, kilka lat temu otarł się o śmierć.
– Byłem wziętym przedsiębiorcą w branży elektronicznej, moja praca była bardzo stresująca. Praktycznie nie odchodziłem od komputera, ciągle żyłem w sieci. Pracowałem 70 godzin tygodniowo. Pewnego dnia wylądowałem w szpitalu. Mało brakowało, a bym się udusił, nie przeżył. Stres i nadmiar pracy spowodował, że przestałem oddychać. Uratowano mi życie. Wtedy stwierdziłem, że rzucam to wszystko, zabieram swoją narzeczoną, która razem ze mną organizuje dziś obozy i ruszamy w podróż dookoła świata. Sprzedałem wszystko, co miałem, nawet laptopa. Gdy łowiłem ryby, rozpalałem ognisko, zwiedzałem, czułem, że to mój osobisty detoks od elektroniki. Po powrocie zauważyliśmy, jak szybko wszyscy zaczynają uzależniać się od swoich elektronicznych wynalazków – komputerów, komórek, tabletów. Wpadliśmy na pomysł, że zajmiemy się organizacją obozów o nazwie Digital Detox, które pomogą ludziom choć na kilka dni odpocząć, odciąć się od tego elektronicznego, internetowego życia – mówi Felix.
„Przestrzeń bez robotów”
Chętnych nie brakowało, ale Levi trzy lata temu wpadł na kolejny pomysł i zmodyfikował program obozów. – Razem z moim bratem Zevem zaczęliśmy wspominać nasze wspólne wakacje, gdy byliśmy dziećmi. Obaj stwierdziliśmy, że to był dla nas taki czas, kiedy odpoczywaliśmy od codzienności. Nieważne było, skąd jesteś, kim jesteś, czy do jakiej szkoły chodzisz. Obozy, na które wyjeżdżaliśmy, były takim czasem, gdy poznawało się nowych, wakacyjnych przyjaciół, uczyło nowych rzeczy, pojawiały się nowe zainteresowania, pierwsze miłości, pierwsze pocałunki. Zrozumiałem wtedy, że zabawa jest trochę jak medytacja, która była jednym z punktów obozów Digital Detox. Że to bycie w interakcji z drugim człowiekiem jest rewelacyjnym sposobem na odnalezienie w sobie wewnętrznego dziecka – tłumaczy Levi.
Tak powstał Camp Grounded, czyli Obóz Ugruntowania. W programie została zarówno medytacja, jak i joga, ale to nie one stanowią główne aktywności. Podczas czterech dni uczestnicy mogą brać udział m.in. w zajęciach plastycznych, lekcjach tańca, gotowania, majsterkowania, czy szycia, konkursach talentów, czy sprawnościowych, pływać kajakami, śpiewać wspólnie piosenki przy ognisku, biegać po lesie, przebierać się, czy malować twarze.
Za spanie w namiotach, śpiewanie przy ognisku i zabawę w podchody trzeba zapłacić od 500 do 700 dolarów. Najważniejszym i jednym z pierwszych punktów programu jest wyrażenie zgody na całkowity zakaz używania sprzętu elektronicznego i pozostawienie go w tzw. „Przestrzeni bez robotów”.
– Chcemy, żeby nasi uczestnicy odetchnęli od świata techniki, w której żyją, ale też pozwolili sobie na dużą dawkę szaleństwa, znowu poczuli się dziećmi. Co nie znaczy, że podczas obozu tylko się śmiejemy i wariujemy. Tu wbrew pozorom również nie brakuje miejsca na poważne rozmowy, rozwiązywanie problemów – mówi Felix.
„Odpoczynek od elektroniki bywa prostszy, niż się wydaje”
Pytany o to, czy rzeczywiście uczestnicy potrafią wytrzymać bez telefonu czy Facebooka, odpowiada, że tak. – Jeśli masz różne inne zajęcia, wypełniony czas od rana do wieczora ruchem, zajęciami, których przez lata nie robiłaś, to uwierz mi – to jest prostsze niż ci się wydaje – wyjaśnia. Przyznaje, że niewielu uczestników po powrocie pozostaje przy mocnym postanowieniu porzucenia swojego cyfrowego nałogu. – Częściej wracają po prostu na nasz obóz. Nawet kilka tego samego lata – śmieje się.
Popularność Obozu Ugruntowania rośnie z roku na rok. – Trzeba pamiętać, że nie jesteśmy jedyni. Firm, które organizują takie obozy, jest więcej – mówi Felix. Turnusy organizowane są w Karolinie, Teksasie, Los Angeles, Chicago, Nowym Jorku, czy Nashville.
Uczestnicy to ludzie różnych profesji, w różnym wieku. Są dziennikarze, prawnicy, artyści, pracownicy wielkich korporacji, urzędnicy. Najmłodszy uczestnik jak do tej pory miał 19 lat, najstarszy 71. – Przypomina mi się zabawna historia dwóch mężczyzn, którzy poznali się na naszym obozie i bardzo zaprzyjaźnili. Tydzień później spotkali się na zebraniu zarządu w tej samej firmie – opowiada organizator Obozu Ugruntowania.