Po godzinach

50 dni do Euro 2016. Zobaczcie, dlaczego teraz polskim piłkarzom musi się udać!

Już tylko 50 dni zostało do otwarcia piłkarskich mistrzostw Europy. Nasi kadrowicze walczą obecnie na finiszu ligowych zmagań, a potem czekać ich będzie majowo-czerwcowe zgrupowanie i ostatnie mecze kontrolne tuż przed Euro 2016. Nadzieje kibiców są ogromne, bo w XXI wieku przed wielkimi turniejami takich przygotowań, jak obecnie, jeszcze nie było. Atmosfera w reprezentacji jest świetna, a biało-czerwoni zapomnieli, co to porażki. Przypominamy, jak to przed finałami piłkarskich imprez ostatnio bywało.

Wielkie turnieje i kadra w TVP od 2018 roku!

To m.in. eliminacje i turniej finałowy Euro 2020.

zobacz więcej
– Cały czas idziemy do przodu, jeżeli chodzi o organizację gry w defensywie i w ofensywie, co sprawia, że z dużą dozą optymizmu patrzymy w przyszłość. Z optymizmem, ale bez euforii – tonował nastroje trener Adam Nawałka, po marcowych meczach towarzyskich z Serbią i Finlandią. Wygrane 1:0 i 5:0 rozgrzały głowy kibiców, bo choć rywale nie są finalistami Euro 2016, to jednak do słabych drużyn nie należą.

Stąpa po ziemi

Cieszą słowa selekcjonera, bo świadczą o jego mocnym stąpaniu po ziemi, czego przed wielkimi imprezami piłkarskimi jego poprzednikom często brakowało. Ale nie tylko pod tym względem obecne przygotowania do czerwcowych mistrzostw Europy (mecz otwarcia Francja – Rumunia – 10.06) są wyjątkowe.

Nigdy w XXI wieku reprezentacja Polski nie miała przed finałami MŚ, czy ME tak długiej serii zwycięstw. Od kończącego eleminacje triumfu 2:1 nad Irlandią, co dało nam awans, Polacy wciąż zwyciężają. Niektórzy dziennikarze żartują nawet, że maszyna Nawałki nigdy nie przestanie wygrywać. Jeszcze jesienią kadra w bardzo dobrym stylu pokonała 4:2 Islandię i 3:1 Czechów. Widać było, że mankamenty w defensywie piłkarze chcą przykrywać grą ofensywną. I to się udawało! Wyniki te były tym cenniejsze, że obaj rywale również wystąpią na francuskich boiskach. A gdy dodamy do nich Niemców i Irlandczyków, którzy również awansowali, okaże się, że Polska ma na rozkładzie już czterech finalistów. To rzecz w ostatnim czasie bez precedensu. A jak to wcześniej bywało? – Logistycznie mamy zabezpieczoną drogę do samego finału w Jokohamie – mówił kilka miesięcy przed mistrzostwami świata w Japonii i Korei Płd., w 2002 roku trener Jerzy Engel, opisując organizacyjne przygotowania do imprezy. Piłkarze i kibice byli wówczas wyjątkowo spragnieni sukcesu, bo na wielki turniej reprezentacja awansowała pierwszy raz od 16 lat, wyprzedzając w grupie eliminacyjnej m.in. losowane z wyższych koszyków Norwegię i Ukrainę.

Fotka z pucharem

Gdy do Warszawy przyjechał wiosną prawdziwy Puchar Świata, aby wszyscy mogli go z bliska zobaczyć, selekcjoner z lubością się z nim fotografował, a kadrowicze bez ogródek powtarzali, że do Azji jadą właśnie po to trofeum.
Biało-czerwona oaza. Wszystkie sekrety Arłamowa
Niestety powietrze z mocno napompowanego balonu szybko ulatywało. Jeszcze późną jesienią 2001 roku Polacy zremisowali co prawda po niezłym meczu z silnym Kamerunem, który parę tygodni później wygrał Puchar Narodów Afryki, a na zimowym zgrupowaniu na Cyprze przyszły wygrane 2:1 z Wyspami Owczymi i 4:1 z bardzo słabą wówczas Irlandią Północną, ale potem było już coraz gorzej… Pierwsza lampka alarmowa powinna zaświecić się Jerzemu Engelowi po marcowej porażce 0:2 z Japonią. Polacy zagrali wolno, nieporadnie, po prostu źle.

Gwiazdy bez formy

Komentatorzy podkreślali wówczas, że mówienie trenera o zamknięciu selekcji już wtedy jest błędem, bo gwiazdy eliminacji są bez formy i nie mogą być pewne miejsca w drużynie za zasługi. Mówiło się też, że bardziej niż na treningach, kadrowicze skupiają się na kręceniu reklam i odwiedzaniu programów telewizyjnych. A sami piłkarze chóralnie przyznawali, że zagrali „słabo” i „kompromitująco”, choć już wtedy niektórzy tracili kontakt z rzeczywistością. – To skandal, że na spotkanie finalistów World Cup przyszło tak mało widzów, mecz powinien odbyć się w Warszawie – przekonywał Tomasz Hajto. Łódzkie spotkanie obejrzało 6 tys. kibiców.

Miesiąc później nie było lepiej, a Polaków nie uskrzydliły premie, jakie ustalił im PZPN za wyjście z grupy na MŚ 2002 (25 tys. dolarów na głowę). Piotr Świerczewski miał nawet powiedzieć, że… za mało zarabia. Tymczasem biało-czerwoni ulegli Rumunom, którzy o występie na MŚ 2002 mogli tylko pomarzyć. Porażka 1:2 wprowadziła jeszcze większą nerwowość wśród piłkarskich sympatyków, ale trener Engel przekonywał, że Rumunia jest wyżej notowana od Polski, jego podopieczni wiedzieli, że będzie trudniej niż z Japonią, a w ogóle to lepiej oblać kolokwium, niż końcowy egzamin, a ten przyjdzie w czerwcu na mistrzostwach.

Nie przegramy?

W maju, po wymęczonej wygranej 1:0 w sparingu z Estonią na pożegnanie z kibicami przed wylotem selekcjoner poszedł jeszcze dalej i stwierdził, że „jest pewien, że z gospodarzami turnieju w Azji nie przegramy”. Przed wylotem zdążył jeszcze odebrać statuetkę w plebiscycie Dżentelmen Roku 2002, a kadrowiczów żegnał sam prezydent Aleksander Kwaśniewski.

Podczas mistrzostw świata 2002 Polska przegrała 0:2 z Koreą Południową, 0:4 z Portugalią i na otarcie łez wygrała 3:1 z USA.
Mecz towarzyski: Polska – Finlandia (skrót)
Nie lepiej było cztery lata później, gdy Polacy awansowali na MŚ 2006 w Niemczech, z grupy tuż za Anglią, ale przed Austrią i Walią.

Unikanie błędów

Od początku przygotowań wszyscy przestrzegali selekcjonera Pawła Janasa, żeby nie popełnić błędów poprzednika. I zaczęło się obiecująco, bo kadra wygrała w listopadzie 2005 roku, w strugach ulewnego deszczu 3:0 z Ekwadorem – finalistą MŚ 2006 i – jak się potem okazało – przyszłym grupowym rywalem Polski.

Niestety potem znów równia, po której poruszali się biało-czerwoni była coraz bardziej pochyła. Najpierw przegrali 0:1 z USA, a trzy tygodnie później co prawda wygrali w dalekim Rijadzie 2:1, ale z niezbyt silną Arabią Saudyjską. Podczas tego ostatniego zgrupowania bardziej niż treningi, piłkarzy absorbowały kontrakty reklamowe i kręcenie klipów dla sponsorów kadry. Trener Janas zapowiedział bowiem, że na wszystkie rzeczy pozasportowe kadrowicze mają czas tylko do końca marca, żeby potem nie zaprzątali sobie tym głowy.



Tuż przed ogłoszeniem kadry na mundial piłkarzy czekały majowe mecze z Litwą i Wyspami Owczymi, czyli rywalami mówiąc delikatnie dość przeciętnymi. Ale nawet to nie uchroniło ich od wpadki. Bo choć z tym drugim przeciwnikiem wygrali 4:0, o tyle już Litwini sprawili im zimny prysznic i pokonali ich 1:0. – W naszej drużynie było nerwowo, bo nikt nie spodziewał się takiego obrotu sprawy – tłumaczył wtedy Grzegorz Rasiak. To prawda, nikt się nie spodziewał, ale największa kompromitacja była dopiero przed Polakami.
Mecz w Chorzowie z Kolumbią, tuż przed wylotem do Niemiec, odbył się w cieniu śmierci legendarnego trenera Kazimierza Górskiego, który odszedł w wieku 85 lat. I zakończył się przeraźliwymi gwizdami publiczności i wyzwiskami rzucanymi w stronę selekcjonera i zawodników.

Gol „Wpuszczaka”

Polska przegrała 1:2, a do historii przeszedł gol puszczony przez Tomasza Kuszczaka w drugiej połowie. Naszego golkipera pokonał bowiem… bramkarz rywali Luis Enrique Martinez, strzałem z własnego pola karnego. Piłka przeleciała przez całe boisko i wpadła do siatki. – Popełniłem kardynalny błąd, ale na tym życie się nie kończy – mówił potem. – A kibice? Też się nie popisali – dodał zawodnik, ochrzczony potem „Wpuszczakiem”.

Bardziej dosadny był drugi z bramkarzy, który grał przed przerwą, czyli Artur Boruc. – Kibice odstawili dziś lekką wieś – mówił, co pokazywało, że wszystkim zaczynały puszczać nerwy. Potem, już za Odrą, Polacy wygrali jeszcze 1:0 sparing z Chorwacją, ale ich gra nie powaliła, a potem przyszedł już mundial i porażki 0:2 z Ekwadorem, 0:1 z Niemcami i wygrana 2:1 z Kostaryką, gdy atmosfera w kadrze była fatalna, a dni trenera Janasa policzone.

Kibice odstawili dziś lekką wieś

Mecz towarzyski: Polska - Serbia (skrót)
Na kolejny awans Polska czekała niezbyt długo, bo udało się wygrać bardzo mocną grupę eliminacji Euro 2008 m.in. z Portugalią, Serbią, Belgią i Finlandią.

Leo znaczy Bóg

Bożyszczem kibiców został selekcjoner z Holandii Leo Bennhakker, który za każdym razem podkreślał, że „Polacy powinny wyjść w końcu ze swoich drewnianych chatek”, że potrafią grać itd. I wszyscy wierzyli. Niestety i on powielał błędy poprzedników. Po wywalczeniu awansu, zamiast zająć się przygotowaniami do mistrzostw Europy w Austrii i Szwajcarii (Polska w Euro miała wystąpić pierwszy raz w historii), chodził po najróżniejszych galach, odbierał morze nagród, a po godzinach kręcił filmy reklamowe. I choć zaczęło się dobrze, bo na lutowym zgrupowaniu na Cyprze Polacy w okrojonym składzie pokonali 1:0 Finów i 2:0 Czechów, to w marcu pojawiły się schody.

Wygraną dublerów 2:0 ze słabiutką Estonią przyjęto jako coś normalnego, a kilka dni później pierwsza drużyna odebrała lanie od Amerykanów, przegrywając 0:3. Wszystkie oczy były wtedy zwrócone na napastnika Pawła Brożka, który grał świetnie w lidze i miał przekonać do siebie trenera. Zagrał jednak fatalnie, jak wszyscy koledzy i ME oglądał w domu.

Bez błysku

Kadra nie pokazała już błysku podczas przygotowań. Majowe zgrupowanie w Niemczech pozostawiło niedosyt, bo Polacy tylko zremisowali 1:1 z Macedonią i wymęczyli 1:0 z Albanią – rywalami z dużo niższej półki. Ten ostatni mecz zapisał się w historii, bo zadebiutował w nim Brazylijczyk Roger Guerreiro, który kilkanaście dni wcześniej odebrał polskie obywatelstwo.

Tuż przed wylotem był jeszcze remis 1:1 z Danią, a potem kolejny nieudany turniej. Porażki 0:2 z Niemcami i 0:1 z Chorwacją i remis 1:1 z Austrią. Historycznego gola strzelił wspomniany już Guerreiro.
Zbigniew Boniek: gdyby Euro 2016 było jutro...

„Snajper wrócił”. Niemieckie media zachwycone Lewandowskim

Dwa gole w meczu piłkarskiej Bundesligi z Schalke 04 Gelsenkirchen (3:0).

zobacz więcej
A ostatnie polskie przygotowania do wielkiej imprezy miały miejsce przed Euro 2012. Trudno zestawiać je z powyższymi, bo trwały... dwa lata.

Biało-czerwoni, jako gospodarze mistrzostw Europy, grali przez wiele miesięcy tylko sparingi. Wydawać by się mogło, że to aż nadmiar możliwości do zbudowania silnej ekipy. Ale Franciszkowi Smudzie to się nie powiodło. Polsce udawało się remisować po dobrych meczach 2:2 z Niemcami (byli sekundy od historycznego triumfu), czy z 0:0 z Portugalią, ale przez cały ten czas ani razu nie pokonali innego finalisty. I nie udało się też na samym turnieju, gdy po remisach 1:1 z Grecją i Rosją przegrali 0:1 z Czechami.



Jak zatem widać dziś sytuacja polskiej reprezentacji jest bez porównania lepsza, niż to drzewiej bywało. Przed nami dwa mecze kontrolne: 1 czerwca w Gdańsku z Holandią i 6 czerwca w Krakowie z Litwą. Na Euro 2016 zagramy: 12 czerwca w Nicei z Irlandią Północną, 16 czerwca w podparyskim St.Denis z Niemcami i 21 czerwca w Marsylii z Ukrainą. Czy podobnie jak podczas sparingów, lepiej będzie też na samym turnieju?
Zdjęcie główne: Polacy są gotowi na Euro 2016 (fot. Mark Runnacles/Getty Images)
Zobacz więcej
Po godzinach wydanie 17.11.2017 – 24.11.2017
„To była zabawa w śmierć i życie”. Od ćpuna po mistrza świata
Historię Jerzego Górskiego opowiada film „Najlepszy” oraz książka o tym samym tytule.
Po godzinach wydanie 17.11.2017 – 24.11.2017
„Geniusz kreatywności”. Polka obok gwiazd kina, muzyki i mody
Jej prace można podziwiać w muzeach w Paryżu, Nowym Jorku czy Londynie.
Po godzinach wydanie 10.11.2017 – 17.11.2017
Zsyłka, ucieczka i samobójstwo. Tragiczne losy brata Piłsudskiego
Bronisław Piłsudski na Dalekim Wschodzie uważany jest za bohatera narodowego.
Po godzinach wydanie 10.11.2017 – 17.11.2017
„Choćby z diabłem, byle do wolnej Polski”. Pierwszy Ułan II RP
Gen. Bolesław Wieniawa-Długoszowski skupia w sobie losy II RP.
Po godzinach wydanie 3.11.2017 – 10.11.2017
Kobiety – niewolnice, karły – rekwizyty. Szokujący„złoty wiek”
Służba była formą organizacji życia w tej epoce. Każdy kiedyś był sługą, nawet królewski syn.