Woskowe szaleństwo Brytyjczyków. Czy dotrze nad Wisłę?
sobota,
23 kwietnia 2016
Brytyjczycy wydają na nie już prawie 90 mln funtów rocznie. Nie mogą obyć się bez nich domy projektantów, blogerów i specjalistów od wystroju wnętrz. Ich ceny dochodzą nawet do 390 funtów za jedną. – Anglia to obecnie największy na świecie konsument luksusowych świec zapachowych – mówi Sophie Bottwood, senior beauty merchandiser z portalu Net-a-Porter.
„Jednym z najlepszych momentów mojej pracy jest ten, gdy umawiam się na wywiad z kimś z branży designerskiej w jego mieszkaniu. To zawsze zapachowa uczta dla mnie. Pomieszczenia tych osób są nie tylko pięknie urządzone, ale to zawsze zapachowa nirwana. Nie poczujesz tam zapachu mokrego psa, czy wczorajszego obiadu, a do tego te migoczące wszędzie światła świec” – pisze w „The Telegraph” dziennikarka Kerry Potter.
Wspomina, że gdy chciała namówić swojego brata na zakup luksusowej pachnącej świeczki, firmy Jo Malone o nazwie „Pomagrante Noir”, która kosztowała 42 funty brytyjskie (ok. 250 zł), w prezencie urodzinowym dla ich matki, usłyszała, że może lepiej od razu spalić plik banknotów.
„Pijane małpy” za 2 tys. złotych
Brat dziennikarki należy jednak do mniejszości, która w luksusowych, zapachowych świecach nie gustuje i uważa to za wydumany snobizm. Brytyjczycy już od pewnego czasu po prostu za nimi szaleją. Jak wynika z sondażu przeprowadzonego przez firmę badawczą Kantar, więcej niż jedna czwarta brytyjskich gospodarstw odświeża swoje domy właśnie za pomocą świec. Wydają na nie rocznie ok. 90 mln funtów. A sam świecowy przemysł staje się jednym z najbardziej dochodowych na Wyspach.
– Świece są jednym z najszybciej rozwijającym się segmentem naszej działalności. W ciągu ostatniego roku ich sprzedaż wzrosła prawie trzykrotnie. Wielka Brytania jest obecnie najlepszym i największym rynkiem na ten produkt w Europie – mówi Sophie Bootwood, senior beauty merchandiser z portalu Net-a-Porter, który oferuje ubrania oraz przedmioty luksusowe. Ich strona oferuje ponad 136 świeć, w tym jedną z najdroższych na rynku. Świeca ważąca 1,9 kg kosztuje 420 funtów (ponad 2 tys. zł), która pali się nawet 200 godzin i pachnie jak głosi opis „nutą słodkiej lawendy i ciepłego tymiankiem”. Zaprojektowana została przez perfumiarza Oliviera Polge i ozdobiona grafiką włoskiego malarza pt. „Pijane małpy”, która jak przekonuje producent jest „piękną ozdobą domu nawet po wypaleniu”. Marka Fornasetti ma w swojej ofercie również trochę tańsze świece, których ceny zaczynają się od 100 (548 zł), a podczas wyprzedaży 70 funtów (380 zł).
Zapach głogu w czarnym wosku
– Świece to rzeczywiście ogromny biznes – mówi Sarah Coonan z kultowego domu towarowego w Londynie – Gdy na naszym Instagramie zamieścimy zdjęcie nowej świecy, od razu widać ogromny skok zainteresowania nią. Londyński sklep miał w swojej ofercie linię świec nazwaną „Aphotecary” (Aptekarz), które wyglądem przypominały słoiki i pojemniki z dawnych aptek. Bestsellerem są jednak świece marki DIPTYQUE. – To najlepiej sprzedające się świece od 10 lat – mówi Coonan. Marka ta powstała w 1961 roku, kiedy trzech przyjaciół – Desmond Knox-Leet, Christiane Gautrot i Yves Coueslant – postanowiło otworzyć sklep na bulwarze Saint Germain w Paryżu. Dwa lata później zaprezentowali swoją pierwszą pachnącą świeczkę o zapachu głogu, potem pojawiły się kolejne zapachy, a w 1968 roku wspólnie wprowadzili na rynek pierwszą wodę toaletową L’eau.
Ich świeczkami dziś zachwyca się cały świat. Znakiem rozpoznawczym tej marki jest to, że niektóre świeczki mają czarny lub brązowy wosk. Klasyka gatunku, czyli świeca o nazwie Figuier jest ulubioną świecą Victorii Beckham. Ceny tych świec wahają się od 55 do 200 funtów (300 zł – 1 tys. zł). Oprócz byłej Spice Girls, fankami świec tej firmy są Madonna i Jennifer Lopez. Podobno obydwie mają zapisane to w tzw. „riderach”, czyli rzeczach, które muszą znaleźć się w ich garderobach podczas tras koncertowych.
Inną uznawaną za luksusową manufakturę świec jest Byredo. Byredo Parfums to sztokholmski dom perfumeryjny, który istnieje od 2006 roku. W krótkim czasie zdobył wysoką pozycję wśród niszowych marek zapachowych. Za sukcesem i wszystkimi kreacjami marki Byredo stoi jej założyciel i dyrektor artystyczny Ben Gorham, który wcześniej pracował jako projektant wnętrz. Kompozycje Byredo jak głosi reklama „tworzone są z niezwykłą precyzją i kunsztem, w naturalny sposób łączą klasyczne nuty zapachowe z nowoczesnymi sposobami ich interpretacji”. Warto zaznaczyć, że produkty Byredo dostępne są w wybranych sklepach w dziewięciu krajach na świecie.
Domowa produkcja też podbija salony
Luksusowe i obecne na rynku przez lata marki powoli zaczynają czuć również oddech domowej konkurencji na plecach. W Wielkiej Brytanii coraz więcej osób zaczyna bawić się w domową produkcję świec. Ci z nich, którzy dochodzą w tym do perfekcji, wypuszczają swoje świeczki na rynek. Jedną z takich osób jest Sophie Beresiner, szefowa działu urody w magazynie Elle. – Wszystko zaczęło się w mojej kuchni. W teorii wszystko jest bardzo łatwe, ale w praktyce już mniej. Metoda prób i błędów doszłam do tego, co chciałam osiągnąć – mówi.
Efektem jest świeca o nazwie No.22, która nie trudno się domyślić, że nawiązuje do nazwy perfum Chanel No.5. Obecnie sprzedawana jest w Liberty London 38 funtów (208 zł). Tom Daxon, który również stał się szefem własnej działalności związanej z produkcją perfum i świec mówi z kolei, że wśród klientów jest też coraz więcej mężczyzn. Pasję do zapachów odziedziczył po matce, która również tworzyła perfumy. – Faceci z mojego pokolenia nie boją się pielęgnować swojej urody, nie boją się również dbać o dom i to, czym pachnie. Kupują dużo świec. Wśród klientów mam na przykład rugbystów – wyjaśnia. Mężczyźni najczęściej wybierają te, które pachną świeżą trawą albo sandałowych drzewem. O tym, że przekonali się do świec, świadczy także popularność strony siostry, a właściwie brata Net-a-Porter, czyli Mr Porter. Wysokość sprzedaży w obydwu serwisach utrzymuje się na bardzo podobnym poziomie.
Im lepsza, tym droższa
Producenci luksusowych świec uważają, że klientów nie trzeba przekonywać już o lepszej jakości ich produktów. To, że wracają i kupują nowe świece, świadczy o tym, że wolą wydać więcej i mieć produkt dobrej jakości, który będzie im służył dłużej niż bubel z hipermarketu. – To jak z winem. Im lepsze, tym droższe. Nasi klienci to często ci, którzy co prawda nie kupią sobie kurtki za 3 tys. funtów, ale stać ich na droższą, markową świecę. To dostępny dla wielu symbol lepszego statusu. W ten sposób dosłownie i w przenośni oświetlają swój dom dobrą marką – mówi Amanda Morgan, dyrektorka brytyjskiego oddziału marki DYPTIQUE.
O ich popularności świadczy również fakt, że coraz częściej wykorzystywane są podczas pokazów mody, czy prezentacji nowych kosmetyków i innych luksusowych produktów. – Kiedyś nie mogło zabraknąć kwiatowych dekoracji, dziś palą się świece – Daxon.
Czy trend na markowe świeczki pójdzie dalej? W Polsce jak na razie te najdroższe powyżej tysiąca złotych można znaleźć w domu handlowym Vitkac. Przypominające kształtem kłębek wełny oferuje marka Missoni.