Po godzinach

Cuda, wianki, wodotryski. Czego możemy spodziewać się po ceremonii otwarcia igrzysk?

Igrzyska olimpijskie to nie tylko rywalizacja sportowców, ale też propagandystów. Najważniejszym elementem jest ceremonia otwarcia, oglądana przez miliardy ludzi na całym świecie. Z czasem uroczystość ta stała się zjawiskiem samym w sobie – niezwykle widowiskową próbą budowania pozytywnego wizerunku. Ciekawe, czym uraczą nas w piątek Brazylijczycy.

Od pierwszych nowożytnych igrzysk minęło już ponad 100 lat. Sama ceremonia otwarcia tej wielkiej, sportowej imprezy przez cały czas ewoluuje i nabiera znaczenia, ale wiele elementów pozostaje niezmiennych. Po raz pierwszy zdanie zawierające słynne słowa „igrzyska uważam za otwarte” padły w Atenach w 1896 roku. Dokładnie 25 marca (6 kwietnia kalendarza juliańskiego) tego roku tuż po godz. 15. Był to poniedziałek wielkanocny, ale i rocznica ogłoszenia przez Grecję niepodległości.

Ceremonia odbyła się na antycznym stadionie Panathinaiko. Na trybunach zasiadło ponad 80 tysięcy osób, w tym król Jerzy I z żoną Olgą i synami. Ceremonia rozpoczęła się od przemarszu sportowców, których było przypuszczalnie 245. Następnie książę Konstanty wygłosił przemówienie, po którym jego ojciec wypowiedział słowa: „Pierwsze igrzyska olimpijskie w Atenach uważam za otwarte. Niech żyje naród. Niech żyją Grecy”.

Następnie osiem zespołów składających się łącznie z 150 chórzystów wykonało hymn olimpijski, dzieło Spiridona Samarasa, do słów poety Kostisa Palamasa. Co ciekawe, dopiero w 1958 roku utwór ten został oficjalnie przyjęty.

Sport w służbie nazizmu

Pieśń była bezpośrednim nawiązaniem do starożytności, gdy igrzyska były rywalizacją nie tylko atletów, ale także artystów. W latach 1912-48 równolegle organizowano wręcz Olimpijski Konkurs Sztuki i Literatury, a złotym medalistą był między innymi wybitny poeta Kazimierz Wierzyński.

Wracamy do ceremonii w Atenach. Uroczystość była krótka i prosta, jakże różna zatem od tego, co mogliśmy oglądać np. cztery lata temu w Londynie, gdy kilkugodzinny show tak się przeciągnął, że oficjalne igrzysk rozpoczęcie odbyło się po północy, a więc dzień później niż pierwotnie planowano. To efekt coraz bardziej rozbudowanego ceremoniału.
Symbol pokoju

Wyjątkowa prostota towarzyszyła kolejnym igrzyskom aż do 1920 roku. Wówczas – w Antwerpii – pojawiły nowe stałe elementy. Po raz pierwszy sportowcy składali przysięgę, zapalono znicz olimpijski i zawisła flaga olimpijska. Wypuszczono również białe gołębie jako symbol pokoju, były to bowiem pierwsze zawody tej rangi rozgrywane po pierwszej wojnie światowej. Element ten wyglądał szczególnie groteskowo w 1936 roku w Berlinie w kontekście późniejszych zdarzeń.

Kolejny szczegół dołożono w 1928 roku w Amsterdamie. Na czele maszerujących sportowców podczas ceremonii otwarcia szła ekipa Grecji, a kolumnę zamykali reprezentanci gospodarzy. Prawdziwy przełom dokonał się jednak we wspomnianym już Berlinie. Wiąże się on bezpośrednio z niesmacznym pomysłem zaprzęgnięcia olimpijskiej idei w tryby machiny propagandowej.

Naziści wykorzystali uświęconą ceremonię, by cały świat przekonał się o potędze III Rzeszy. Był to zaplanowany w najdrobniejszych szczegółach wielki show. Uwieczniła je w propagandowym filmie „Olympia” Leni Riefenstahl. Pisarz Thomas Wolfe opisał tę uroczystość jako „wydarzenie niemal religijne”. – Ludzie modlili się do Hitlera. Było w tym coś strasznego – przyznał. Słynny włoski biegacz długodystansowy Louis Zamperini zapamiętał humorystyczny epizod. „Wypuścili ponad 20 tysięcy gołębi, były jak wielka chmura, która krążyła nad nami. Nagle padł strzał z armaty i ptaki zaczęły popuszczać ze strachu. My, mężczyźni, mieliśmy płaskie słomkowe kapelusze i było słychać serie uderzeń odchodów o nie. Żal nam było kobiet, które siedziały z gołymi głowami” – opowiadał.
W 1936 roku ceremonię otwarcia po raz pierwszy w historii transmitowała telewizja. Co prawda tylko do 19 odbiorników na terenie Berlina, ale i tak był to ogromny postęp. Krok, który wyznaczył nowy trend i zaowocował rozwojem tego typu widowisk. Czym innym jest prezentacja przed dziesiątkami tysięcy widzów na stadionie, a czym innym wysyłanie sygnału w świat i możliwość prezentacji swojego kraju milionowej, a potem miliardowej publiczności.

Rytuał

Rozwój mediów masowych przyczynił się do rozwoju coraz wspanialszej oprawy imprezy otwierającej igrzyska. Z biegiem czasu ustalił się plan otwarcia, od którego nie ma większych odstępstw. Zaczyna się od przemowy przewodniczącego komitetu organizacyjnego, a następnie szefa MKOl, który przedstawia reprezentanta gospodarzy. Ten wypowiada sakramentalne „igrzyska uważam za otwarte”.

Choć gospodarzem jest miasto, a nie państwo, wskazane jest, by formułę otwarcia wypowiadała głowa państwa. Może czasem dodać coś od siebie. Tak było w 2002 roku podczas zimowych igrzysk olimpijskich w Salt Lake City, które odbyły się pół roku po zamachach z 11 września. Ówczesny prezydent USA George W. Bush dodał: „W imieniu dumnego, zdeterminowanego i wdzięcznego narodu (...)”.

Monachium 1972 - spokój przed tragedią
Potem flaga olimpijska zostaje wniesiona poziomo na stadion przy dźwiękach hymnu olimpijskiego i wciągnięta na maszt. Honor wniesienia sztandaru otrzymują zasłużone osoby z danego kraju, ale są wyjątki, na przykład W 2012 roku w Londynie do tego grona dołączył Amerykanin Muhammad Ali.

Potem następuje uroczyste złożenie przysięgi przez sportowca, sędziego i trenera. W przypadku zawodników jej treść to: „W imieniu wszystkich zawodników ślubuję: respektować zasady obowiązujące w sporcie, przestrzegać zasad szlachetnej rywalizacji i zawsze postępować zgodnie z duchem fair play; wszystkie dążenia, umiejętności, talent i siły woli poświęcić osiągnięciu najlepszego wyniku sportowego bez żadnego dopingu”.

Finałowym elementem olimpijskiego kanonu jest zapalenie znicza olimpijskiego. Przedostatni członek sztafety wbiega na stadion z pochodnią i przekazują ją ostatniemu, który zapala znicz. Nierzadko ma to wymiar symboliczny. W 1964 roku w Tokio dokonał tego Yoshinori Sakai, który urodził się w dniu zrzucenia bomby atomowej na Hiroszimę. Często wypuszczane są przy tym gołębice – symbol pokoju.

Bez schematów

To co następuje później stanowi o wyjątkowości każdych kolejnych igrzysk. Program artystyczny jest bowiem momentem właściwej prezentacji miasta gospodarza, a tak naprawdę państw, które goszczą sportowców. Tu schematów już nie ma, wkracza za to polityka. Każdy organizator, co naturalne, przedstawia siebie w jak najlepszym świetle, prezentuje też często przyjętą przez państwo ideologię.

Po raz pierwszy z całą siłą miało to miejsce, jak wspomniano, w Berlinie. Po wojnie większych igrzysk kładła nacisk na program artystyczny. Była przede wszystkim pompa, patos, ale i wyczuwalna radość. Niestety, wymiar polityczno-propagandowy rósł wraz ze wzrostem napięciem między mocarstwami. Po II wojnie światowej najbardziej jaskrawym przykładem były igrzyska w Moskwie.

W Moskwie postawiono na propagandę

Podczas ceremonii w 1980 roku bojkot państw zachodnich po napaści ZSRR na Afganistan został przez propagandystów przedstawiony jako triumf ideologii komunistycznej. Szczęśliwi przedstawiciele narodów Związku Radzieckiego tańczyli i wykonywali pokazy w ramach programu noszącego groteskową nazwę „Przyjaźń między narodami”.
Niespotykany poziom

Najokazalsze, najbardziej wystawne były ceremonie otwarcia dwóch ostatnich igrzysk – w Pekinie i Londynie. Nie było żadnych ograniczeń, jeżeli chodzi o warstwę artystyczną. W efekcie miliardy ludzi na całym świecie mogły cieszyć się niespotykany dotąd poziomem widowiska.

Wszyscy są zgodni, że szczytowym osiągnięciem była uroczystość w Pekinie. Chińczycy wydali na nią aż sto milionów dolarów. Tyle kosztowało zapierające dech w piersiach widowisko traktujące o historii Kraju Środka i jego pozycji na świecie. Aż trudno opisać słowami pomysłowość twórców i całą masę szczegółów.

Był jednak wpadka – dziennikarze zwrócili uwagę, że pokaz sztucznych ogni, naprawdę imponujący, był w rzeczywistości mniejszy niż widać było to na ekranach. Sprytni organizatorzy dołożyli bowiem komputerowo trochę wybuchów, żeby dodatkowo uatrakcyjnić telewidzom show.



Ta drobna wpadka nie miała jednak wpływu na odbiór ceremonii. Mistrz z Hollywood Steven Spielberg nazwał ją „niezapomnianym spektaklem”. I to w zasadzie powinno wystarczyć za komentarz.

Królowa ze spadochronem

Cztery lata temu Brytyjczycy również poszli w tym kierunku. Mieliśmy elementy sympatyczne jak Jasia Fasolę, czy królową Elżbietę II rzekomo skaczącą ze spadochronem, Davida Beckhama jako Jamesa Bonda. Wybitny reżyser Danny Boyle przygotował niezwykłe show, choć już nie z takim rozmachem, jaki zaprezentowali Chińczycy. Był jednak szczegół, który kuł w oczy w obu przypadkach.
Komentatorzy zwrócili uwagę na bezkrytyczne podejście gospodarzy do swojej historii. Chiny jawiły się jako państwo przyjazne i demokratyczne, podczas gdy niejedno wiemy o zbrodniach systemu komunistycznego i m.in. brutalnej aneksji Nepalu. Także Wielka Brytania „przestała być krajem”, który prowadził grabieżczą politykę wobec swoich kolonii.

– Była to wersja historii bardzo wygodna i selektywna, sprowadzona wyłącznie do celebracji, bezrefleksyjna. Zapewne było to celowe. Po co dołować nastroje, przypominając paskudne sprawy, gdy połowa państw reprezentowanych w ceremonii otwarcia to ofiary kolonialnego w brytyjskiej historii? – zwrócił uwagę Amal de Chickera z organizacji Equal Rights Trust.

Ceremonia w Londynie w 2012 roku zostawiła niedosyt

Brytyjczycy wyparli się wszelkiego zła, które wyrządzili innym narodom. Świadczy o tym fakt uczczenia minutą ciszy ofiar I i II wojny światowej oraz zamachów z londyńskiego metra w 2005 roku. – W obu tych wydarzeniach historia uznaje, że Brytyjczycy byli po stronie dobra. Pominięcie przez organizatorów ofiar przemocy popełnionej przez Brytyjczyków w imię interesu ich kraju było rozczarowujące – przyznał De Chickera.

Samba i futbol

Mając na uwadze najnowsze tendencje w reżyserowaniu ceremonii otwarcia można przyznać z dużą dozą pewności, że Brazylia stanie się krajem miłośników samby i piłki nożnej, w którym pokojowa współpraca kolonizatorów z autochtonami doprowadziła do rozkwitu.

Będą cukierkowe pokazy samby, motyw Amazonki, futbolu. Będzie show, które ma się wryć w pamięci na co najmniej cztery lata. Rugowanie dzielnic biedy, żeby wybudować obiekty olimpijskie, gigantyczna korupcja i niesprawiedliwość społeczna na pewno pokazane nie zostaną. Zresztą nikt z widzów na pewno o tych sprawach nawet nie pomyśli.
Zdjęcie główne: Rio ciężko będzie przebić show przygotowane cztery lata temu przez Londyn (fot. Wiki/Korea.net)
Zobacz więcej
Po godzinach wydanie 17.11.2017 – 24.11.2017
„To była zabawa w śmierć i życie”. Od ćpuna po mistrza świata
Historię Jerzego Górskiego opowiada film „Najlepszy” oraz książka o tym samym tytule.
Po godzinach wydanie 17.11.2017 – 24.11.2017
„Geniusz kreatywności”. Polka obok gwiazd kina, muzyki i mody
Jej prace można podziwiać w muzeach w Paryżu, Nowym Jorku czy Londynie.
Po godzinach wydanie 10.11.2017 – 17.11.2017
Zsyłka, ucieczka i samobójstwo. Tragiczne losy brata Piłsudskiego
Bronisław Piłsudski na Dalekim Wschodzie uważany jest za bohatera narodowego.
Po godzinach wydanie 10.11.2017 – 17.11.2017
„Choćby z diabłem, byle do wolnej Polski”. Pierwszy Ułan II RP
Gen. Bolesław Wieniawa-Długoszowski skupia w sobie losy II RP.
Po godzinach wydanie 3.11.2017 – 10.11.2017
Kobiety – niewolnice, karły – rekwizyty. Szokujący„złoty wiek”
Służba była formą organizacji życia w tej epoce. Każdy kiedyś był sługą, nawet królewski syn.