Budowle w skali 1:12. Pierwsze w Polsce Muzeum Domków dla Lalek
sobota,
6 sierpnia 2016
Zaczęło się od pasji, skończyło na muzeum. Ponad sto eksponatów, które znalazły się w warszawskim Muzeum Domków dla Lalek, zdobyła i odrestaurowała mama, która szukała idealnej zabawki dla swojej córki. – Okazało się, że znalezienie lub kupienie idealnego domku dla lalek jest tak naprawdę niemożliwe. Trzeba go stworzyć samemu – mówi Aneta Popiel-Machnicka.
To pierwsze tego typu miejsce nie tylko w Polsce, ale i Unii Europejskiej; drugie w Europie znajduje się w szwajcarskiej Bazylei.
Wszystko zaczęło się 10 lat temu, gdy Aneta Popiel-Machnicka, autorka filmów dokumentalnych i kolekcjonerka, chciała znaleźć idealny domek dla lalek dla swojej córki. – Myślałam, że po prostu pójdę do sklepu albo włączę komputer, wybiorę coś, kupię i już. Tymczasem okazało się, że znalezienie domku dla lalek nie jest wcale takie proste. Znalazłam jeden w opłakanym stanie i zaczęła się praca nad tym, aby przywrócić mu lata świetności. Przy okazji zaczęłam poznawać świat dawnych domków – opowiada.
Dziesięć lat kolekcjonowania
W Polsce jak tłumaczy, przez dziejowe zawieruchy przemysł zabawkarski w tej dziedzinie w ogóle się nie rozwinął. W Anglii czy Niemczech kolekcjonerów jest cała masa. Miniaturowe meble, czy zastawy stołowe potrafią kosztować krocie. – Ten pierwszy domek, który odrestaurowywałam dla córki, był domkiem niemieckim, który przerobiłam na kolonialny amerykański. Dziś już takich rzeczy nie robię. Jak coś jest stare, oryginalne, to staram się to odtworzyć. Oglądam stare katalogi, zdjęcia i robię wszystko, by mógł wyglądać tak jak kiedyś. Każdy z tych domków ma swoją historię, był przez kogoś zrobiony, kochany – mówi.
Uzbieranie kolekcji, która liczy ponad 100 eksponatów, zajęło jej dziesięć lat. Przez osiem lat zbiory jeździły po Polsce i prezentowane były na różnego rodzaju wystawach. – Wystawa zawsze przyciągała tłumy, ale przewożenie domków z jednego miejsca w drugie sprawiał, że niektóre eksponaty szybko się niszczyły – tłumaczy.
Lalki, misie, a nawet myszy
Tak powstała Fundacja Belle Epoque i pomysł na to, aby poszukać stałej siedziby dla domków. Znalazła się i od czerwca tego roku wszyscy chętni mogą odwiedzać Muzeum Domków dla Lalek w warszawskim Pałacu Kultury i Nauki.
Żeby je obejrzeć, trzeba wejść przez nieduże drewniane, kolorowo zdobione drzwi. Za nimi czeka ponad sto różnego rodzaju domków. Nie ma tu ani jednej lalki Barbie. Mieszkańcami domków są klasyczne lalki, misie, a nawet myszy. – Muzeum przyciąga nie tylko dzieci, ale może przede wszystkim dorosłych. Mogą wrócić do wspomnień z dzieciństwa, zobaczyć świat w miniaturze. Zarówno panie, jak i panowie spędzają tu mnóstwo czasu na oglądaniu – śmieje się.
Zestawy pokojowe i klasztory
Pierwszy domek dla lalek, o którym można znaleźć informacje, został stworzony w 1558 roku dla córki księcia Bawarii Albrechta V. Przypominał bardziej gablotę z miniaturkami, niż klasyczny domek i spłonął w pożarze w 1674 roku.
Specjalistami w produkcji domków w XV i XVI wieku stały się Niemcy. Zyskały tam niesamowitą popularność i traktowane były, jako „zabawki edukacyjne”.
Z kolei w Holandii budowano bogate domy kredensowe, a w Anglii miniaturowe wnętrza domków dla lalek były odzwierciedleniem współczesnych domów. Wielbicielką domków była królowa Wiktoria.
Około 1860 roku specjalnie dla niej powstał słynny „Kredensowy dom wiktoriański”, kryjący w sobie miniaturowy, stylowy świat.
Domki zyskały także popularność w Ameryce Płn. Dla tych, których nie było stać na drogie domki, powstawały „zestawy pokojowe”, czyli miniaturowe wnętrza złożone ze ścian, podłogi i kunsztownego wyposażenia.
W całej Europie zainteresowaniem cieszyły się słynne kuchnie norymberskie z połowy XVII wieku, francuskie eleganckie saloniki i niemieckie, bogato wyposażone sklepy. We Włoszech do dobrego tonu należało posiadanie miniatur o tematyce religijnej, dzieci bawiły się więc w „zakrystię”, „kościół” lub „klasztor”.
Zabawka sakralna dla przyszłej zakonnicy
– Te domki stanowią osobną część ekspozycji. „Zabawki sakralne”, coś, co w Polsce w ogóle nie było znane i wydaje się pewnego rodzaju egzotyką, było wówczas pewnego rodzaju „formatowaniem” dzieci do tego, by w dorosłym życiu pełniły posługę duchową.
Starano się od małego przyzwyczajać dziewczynkę lub chłopca do tego, że będzie zakonnicą lub księdzem, że będzie mieszkać w klasztorze.
– Dziewczynka dostawała do zabawy celę zakonną wyposażoną w łóżeczko, klęcznik, stolik, a chłopiec ołtarz wyposażony w naczynia liturgiczne. Zabawki sakralne miały również oswajać z tematem śmierci, stąd na przykład brały się lalki w trumnach. Na wystawie można również zobaczyć tajski dom duchów, a więc zabawkę sakralną z innego kręgu kulturowego – tłumaczy pani Aneta.
Poczta, salon fryzjerski i sklepy
Masowe tworzenie domków dla lalek rozpoczęto jeszcze w XIX wieku dzięki rozwojowi barwnej litografii. Wówczas większość domków dla lalek wykonywano z papieru i kartonu, a także z drewna, a ich fasady malowano we wzory imitujące cegłę lub kamień.
Od lat 50. XX wieku zaczęto produkować również „zabawkowe domki lalek”, mniejsze od wcześniejszych, wykonywane oprócz stosowanych dotychczas materiałów także z tworzyw sztucznych. Ich głównymi producentami były wytwórnie w Niemczech, Anglii i Stanach Zjednoczonych.
– Oprócz klasycznych domków, można było spotkać sklepy, salony sukien ślubnych, salony fryzjerskie. Każdy z nich miał również zadanie edukacyjne. Dzieci miały uczyć się higieny, czy oswajać się z przyszłym zawodem – mówi.
Domek od lotnika
Na przestrzeni wieków nastąpiła także normalizacja skali, w jakiej są budowane domki dla lalek. Rozbudowane arcydzieła takie jak wytworny trzypoziomowy dom kredensowy Petronelli de la Court, wykonany z drzewa oliwnego, mierzący 185 cm wysokości i 207 cm szerokości, należą do przeszłości.
Również obowiązująca w Niemczech i Niderlandach skala 1:10 „wyszła już z mody". Współcześnie domki dla lalek są budowane w skali 1:12, powszechnie przyjętej przez konstruktorów i kolekcjonerów miniatur. Niekiedy można spotkać także domy lalek tworzone w skali 1:24, 1:16, 1:6, lecz należą one do domkowej mniejszości. W Skandynawii od lat 50. popularną skalą jest skala 1:18.
>Najciekawszym eksponatem w warszawskim muzeum jest z pewnością domek Miss Hope. – To nie tylko największy dom, jaki jest w kolekcji, ale także dom z historią. Kupiłam go na aukcji w Londynie. Gdy była właścicielka dowiedziała się, że pojechał do Polski, odnalazła mnie i powiedziała, że jest wnuczką pana Pietrasiewicza, lotnika z Dywizjonu 304, który ten domek na pewno zaprojektował, a być może nawet zrobił. Bardzo się ucieszyła, że przywędrował do Polski – opowiada.