Od Warszawy po Astanę. Jak polscy piłkarze zaczynali eliminacje mundialu?
niedziela,4 września 2016
Udostępnij:
Już po raz 18. reprezentacja Polski rozpocznie walkę w eliminacjach piłkarskich mistrzostw świata. Do tej pory tylko siedem razy biało-czerwonym udawało się awansować do turnieju finałowego. Ostatni raz miało to miejsce w 2006 roku. W niedzielę o 18.00, w dalekiej Astanie, Polacy zmierzą się z Kazachami i będzie to pierwszy przystanek w drodze do MŚ 2018 w Rosji. Historia pokazuje, że nawet porażka niczego jeszcze nie przekreśli, choć kibice wierzą w okazałe zwycięstwo. Portal tvp.info przypomina, jak nasi piłkarze zaczynali eliminacje mundiali. A mistrzostwa świata w 2018 r. zobaczycie w Telewizji Polskiej.
Zaczynające się eliminacje MŚ 2018 już są dla Polski wyjątkowe. Pierwszy raz, odkąd w 1992 roku powstał ranking FIFA, biało-czerwoni zaczynają zmagania jako najwyżej sklasyfikowany zespół w swojej grupie eliminacyjnej.
Rola faworyta
Zajmujemy 16. miejsce na świecie, podczas gdy losowani z pierwszego koszyka Rumuni są na 25. miejscu, losowani z drugiego koszyka Duńczycy – na 44. miejscu, a pozostali rywale są już znacznie niżej notowani. Czarnogóra jest 95., Kazachstan – 96., a Armenia – 102. Jeśli patrzeć tylko na ranking, podopieczni trenera Adama Nawałki są faworytem do awansu (do Rosji pojadą z Europy zwycięzcy dziewięciu grup, a osiem najlepszych drużyn z drugich miejsc zagra w barażach).
#wieszwiecej | Polub nas
Robert Lewandowski chce jechać na mundial (fot. PAP/Bartłomiej Zborowski)
Z Kazachstanem graliśmy dotąd w historii trzy razy i wszystkie mecze wygraliśmy. Mecz w Astanie będzie pierwszym Polaków w tym mieście. W październiku 2006 roku wygraliśmy 1:0 w Ałmatach, po golu Euzebiusza Smolarka, w eliminacjach Euro 2008. Jak będzie tym razem?
Co oznacza wygrana?
Historia pokazuje, że pierwszy mecz eliminacji nie wpływa jeszcze na szanse danej drużyny na awans, choć w XXI wieku awansowaliśmy na mundiale tylko wówczas, gdy premierowe starcie wygrywaliśmy. Tak było w eliminacjach MŚ 2002 i 2006. Ale np. pamiętne eliminacje MŚ 1974 zaczęliśmy od porażki, a mimo to awansowaliśmy na niemieckie mistrzostwa.
Historyczny awans udało się uzyskać jeszcze przed II wojną światową. Do pierwszych MŚ 1930 Polska się nie zgłosiła. Cztery lata później o mozliwość gry na MŚ we Włoszech walczyliśmy z Czechosłowacją – uznawaną za faworyta rywalizacji.
Pierwszy mecz rozegrano na Stadionie Wojska Polskiego w Warszawie. Do przerwy Polacy przegrywali 0:1, ale w drugiej połowie gol z rzutu karnego Henryka Martyny dał nadzieję na korzystny wynik. Ostatecznie jednak goście wygrali 2:1, a PZPN zdecydował, że nie ma sensu jechać do Pragi na rewanż i oddał mecz walkowerem.
W kolejnej próbie udało się awansować! W eliminacjach MŚ 1938 we Francji trafiliśmy na Jugosławię. I już pierwszy mecz, w Warszawie, załatwił sprawę. Biało-czerwoni wygrali 4:0, a jednego z goli zdobył Ernest Wilimowski, który niedługo potem miał przejść do historii MŚ. Polacy przegrali w rewanżu 0:1, ale pojechali na mundial, a tam stoczyli pamiętne spotkanie z Brazylią. Nasz zespół przegrał w 1/8 finału po dogrywce 5:6, a cztery bramki zdobył właśnie Wilimowski.
Na kolejne pamiętne mecze w eliminacjach MŚ przyszło polskim kibicom czekać do mundialu w 1958 roku, w Szwecji. W 1950 Polska się do turnieju wcale nie zgłosiła, a cztery lata później zrezygnowaliśmy ze startu, po wylosowaniu mistrzów olimpijskich Węgrów. PZPN bał się kompromitacji i może słusznie, bo Madziarzy zostali kilka miesięcy potem wicemistrzami świata. Ale przyszły w końcu eliminacje MŚ 1958.
Artur Jędrzejczyk podczas treningu w Astanie (fot.PAP/Bartłomiej Zborowski)
Polska pierwszy raz walczyła wtedy o mundial w grupie eliminacyjnej. Przeciwnikami byli Finlandia i Związek Radziecki. I te eliminacje pokazały, że pierwszy mecz jeszcze nie odbiera szans... Polska gładko przegrała 0:3 w Moskwie z Rosjanami i wydawało się, że emocji w tej grupie już nie będzie. Ale z pomocą przyszedł wtedy regulamin.
Wynikało z niego, że przy równej liczbie punktów dwóch drużyn, o awansie decyduje dodatkowy mecz. Zarówno Polacy, jak i Rosjanie dwukrotnie ograli Finów, a w bezpośrednim starciu w Chorzowie doszło do jednego z najbardziej pamiętnych meczów w dziejach naszej piłki, gdy po golach Gerarda Cieślika pokonaliśmy rywali 2:1! Niestety spotkanie barażowe we wschodnioniemieckim Lipsku przegraliśmy 0:2 i to ZSRR pojechał na MŚ.
Pogrom na osłodę
Na awans przyszło Polsce czekać do eliminacji MŚ 1974. Blisko było już cztery lata wcześniej, gdy Polacy do ostatniej chwili walczyli o wygranie grupy eliminacyjnej z Bułgarią. Zabrakło punktu i na mundial w Meksyku pojechali rywale. Co ciekawe pierwszy mecz tamtych eliminacji biało-czerwoni wygrali aż 8:1 z Luksemburgiem i to do dziś najlepszy start batalii o MŚ.
Astana - pierwszy przystanek do MŚ 2018 (fot. PAP/Bartłomiej Zborowski)
Ale w końcu przyszedł czas na rywalizację o wyjazd na MŚ do Niemiec. Polacy mieli w grupie Walijczyków i Anglików. I to ci ostatni, mistrzowie świata z 1966 roku, byli faworytami do awansu.
Marcowy dzień
Każdy kibic zapewne wie, jak to się skończyło, wygrane: w Chorzowie 2:0 z Anglią i 3:0 z Walią, a potem zwycięski remis 1:1 na Wembley w październiku 1973 roku, gdy bramkarz Jan Tomaszewski został „człowiekiem, który zatrzymał Anglię”. Ale mało kto pamięta, jaki był tego początek. A wszystko zaczęło się od szarego marcowego dnia 1973 roku w Cardiff, gdy zagraliśmy z Walijczykami. Podopiecznym Kazimierza Górskiego to spotkanie wybitnie nie wyszło i przegrali je 0:2. Kto mógł wtedy pomarzyć, że to jednak Polscy będą się cieszyć z awansu?
Kolejne eliminacje MŚ 1978 w Argentynie zaczynaliśmy jako faworyt, ale wszyscy przestrzegali przed solidną Portugalią. I to z tym rywalem graliśmy pierwszy mecz, w dodatku na wyjeździe. Trzeci zespół świata stanął jednak na wysokości zadania i wygrał 2:0 po golach Grzegorza Laty.
Obie drużyny wygrywały potem wszystkie mecze i stało się jasne, że awans da nam remis w chorzowskim rewanżu. Po zaciekłym meczu udało się zremisować 1:1, a do historii przeszedł gol Kazimierza Deyny. Piłkarz Legii Warszawa zdobył go strzałem... z rzutu rożnego. Śląska publiczność przyjęła jednak trafienie gwizdami, bo pamiętała, w jakim klubie zawodnik grał na co dzień.
Komplet zwycięstw
A udane były też kolejne eliminacje MŚ 1982 w Hiszpanii – gdzie Polacy sięgnęli drugi raz po brązowe medale. Nasza kadra trafiła do grupy z NRD i Maltą. Zaczęliśmy od zwycięstwa 2:0 na Malcie, a potem wygraliśmy wszystkie pozostałe mecze.
Dobrą passę kontynuowaliśmy podczas kolejnych eliminacji, tym razem do MŚ 1986 w Meksyku. Wówczas również wygraliśmy pierwsze starcie – 3:1 u siebie z Grekami (choć to goście pierwsi zdobyli gola), a potem do ostatnich chwil walczyliśmy o awans z Belgami. W grupie była jeszcze nielicząca się w walce o promocję Albania.
Piłkarze Adama Nawałki piszą nową historię (fot. PAP/Bartłomiej Zborowski)
Niestety potem nastał czas posuchy. Przez 16 lat Polakom nie udało się awansować do MŚ.
W eliminacjach MŚ 1990 we Włoszech zwiastunem nadchodzących kłopotów było wymęczone na początku zwycięstwo 1:0 ze słabiutką Albanią, w grupie, gdzie byli jeszcze Szwedzi i Anglicy.
Remis na osłodę
Polakom na osłodę tamtych zmagań pozostał remis 0:0 z Anglią w Chorzowie, przez który z awansu cieszyli się Skandynawowie.
Kolejne eliminacje też przyniosły nam ciężką grupę, w której oprócz Polaków znaleźli się Holendrzy, Anglicy, Norwegowie, Turcy i zawodnicy San Marino. Polska zaczęła od wygranej 1:0 z Turkami, a potem wywiozła remis 2:2 z Holandii, gdzie po 20 minutach prowadziła nawet 2:0. Potem było już tylko gorzej. Z eliminacji MŚ 1994 w USA zapamiętaliśmy przede wszystkim mecz w Łodzi z amatorami z San Marino, w którym wygraliśmy cudem 1:0 po golu zdobytym przez Jana Furtoka ręką.
A los nie był łaskawy też w eliminacjach francuskich MŚ 1998. Polska znalazła się w grupie z Anglią, Włochami, Gruzją i Mołdawią. Zaczęło się jednak obiecująco, bo reprezentacja Antoniego Piechniczka była bliska uniknięcia porażki na Wembley.
Apel Szpaka
Polacy po kilku minutach prowadzili 1:0 po pamiętnym trafieniu Marka Citki – który potem, w głosowaniu audio-tele, został wybrany przez widzów TVP sportowcem roku. Kibice przecierali oczy ze zdumienia, a komentujący mecz Dariusz Szpakowski nawoływał, aby dzwonić po znajomych i sąsiadów, aby włączali telewizory. Niestety ostatecznie przegraliśmy 1:2. A eliminacje znów okazały się porażką...
XXI wiek to zmienne szczęście Polaków: dwa piękne awanse, ale i dwie sromotne porażki w walce o MŚ. Co ciekawe żadna z tych batalii nie zaczęła się przegranym meczem.
Do historii przeszło przede wszystkim spotkanie z Ukrainą w Kijowie, we wrześniu 2000 roku. Pół roku wcześniej kadrę przejął Jerzy Engel, ale fajerwerków nie było. Reprezentacja nie potrafiła wygrać meczu, a kibice liczyli jej passę bez strzelonego gola. Polacy nie potrafili trafić do siatki w sześciu kolejnych meczach. Ale w ukraińskiej stolicy nastąpił cud! Już po dwóch minutach Polska prowadziła po golu czarnoskórego Emmanuela Olisadebe – który pochodził z Nigerii i stał się bohaterem tych eliminacji.
Jak natchnieni
Co prawda Ukraina szybko wyrównała, ale zaraz potem znów „Oli” uszczęśliwił kibiców. Biało-czerwoni grali jak natchnieni. Kolejnego gola dołożył Radosław Kałużny, a Andrzej Juskowiak przestrzelił rzut karny! Wynik 3:1 z losowanym z drugiego koszyka rywalem poszedł w świat (Polska losowana była z trzeciego).
To był początek pięknych eliminacji, w których wygrywaliśmy jeszcze z Norwegią, Białorusią i Walią i zajęliśmy 1. miejsce! Po 16 latach Polacy znów pojechali na mundial.
Równie udanie przebiegały eliminacje MŚ 2006. Ich początek miał miejsce w Belfaście. Polacy jechali tam pełni niepokoju po nieudanych eliminacjach Euro 2004. Obawy okazały się jednak bezpodstawne!
Dla taty
Biało-czerwoni pod wodzą trenera Pawła Janasa wygrali pewnie 3:0. Bohaterem był Jacek Krzynówek, który zdobył bramkę, choć kilka dni wcześniej zmarł jego ojciec i występ piłkarza stał pod znakiem zapytania. W kolejnych meczach Polacy przegrali tylko z Anglikami, a pozostałe mecze z Austrią, Walią, Azerbejdżanem i Irlandią Północną wygrali i z drugiego miejsca awansowali na niemiecki mundial.
To był jak dotąd nasz ostatni awans. Przez eliminacje MŚ 2010 w RPA mieliśmy przejść jak burza, bo los sprawił nam dość łatwą grupę z Czechami, Słowenią, Słowacją, Irlandią Północną i San Marino. Pierwszy mecz odbył się ze Słowenią w upalnym Wrocławiu, na przestarzałym obiekcie Śląska, gdzie po mocniejszych zagraniach... piłka wypadała za trybunę.
Bramki w upale
Skwar był tak olbrzymi, że wieczorem w mieście wystąpiły awarie prądu. Polacy grali po południu, gdy słońce najbardziej dawało się we znaki. Udało im się zremisować 1:1, choć przy odrobinie szczęścia mogli wygrać. Potem eliminacje przybrały zaskakujący przebieg. Bo Polacy wygrali dwa kolejne starcia z San Marino i – po porywającym meczu – z Czechami w Chorzowie, a w kolejnym, w Bratysławie ze Słowacją, prowadzili do 85. minuty i nic nie zwiastowało katastrofy.
Gdyby i tam zwyciężyli, znaleźliby się na autostradzie do finałów. Ale po niewytłumaczalnych błędach bramkarza Artura Boruca Słowacy niespodziewanie wygrali 2:1. To był początek końca. Polacy po tej porażce już się nie podnieśli i polegli w eliminacjach z kretesem.
Jeszcze gorzej wyglądały eliminacje MŚ 2014, gdy selekcjonerem był Waldemar Fornalik. Biało-czerwoni zaczęli je od wyjazdu do Czarnogóry. Remis 2:2 w Podgoricy, gdzie kibice zawsze fanatycznie dopingują swoich zawodników, przyjęto z uznaniem. Potem już tak dobrze nie było.
Polacy, oprócz Czarnogórców, mieli w grupie Anglię, Ukrainę, Mołdawię i San Marino. Udało im się pokonać tylko te dwie ostatnie drużyny, a i Mołdawian tylko raz. Do historii przeszedł remis 1:1 z Anglią na „basenie narodowym”. W dniu meczu nad stolicą przeszła ulewa, a organizatorzy nie zamknęli dachu. Piłkarze mogli wyjść na boisko dopiero następnego dnia.
Zdjęcie główne: Polacy walczą o finały MŚ 2018 w Rosji (fot. PAP/Bartłomiej Zborowski)