Długopis i ananas, czyli tak powstaje internetowy hit
niedziela,23 października 2016
Udostępnij:
Przepis na przebój w sieci? Kilka prostych kroków choreografii, jeszcze bardziej nieskomplikowany tekst, trzy takty melodii i przyciągający uwagę wykonawca. Choć fenomenu popularności tych przebojów nie da się racjonalnie wytłumaczyć, liczba ich odtworzeń rośnie geometrycznie – każdy z klipów obejrzały już miliony użytkowników Internetu i oglądają następni. Sprawdzamy, na czym ten fenomen polega.
Przekaz jest bardzo prosty. Ubrany w koszulę i szal w tygrysie cętki Azjata wykonuje niezbyt skomplikowany taniec, który polega głównie na odstawianiu nogi w bok i śpiewa piosenkę złożoną z gry kilku prostych słów. „Mam długopis. Mam jabłko. Mam jabłko-długopis! Mam długopis. Mam ananasa. Mam ananaso-długopis! Jabłko-długopis, ananaso-długopis, długopiso-ananaso-jabłko-długopis” – tak można przetłumaczyć tekst tego utworu.
#wieszwiecej | Polub nas
„Pen-Pineapple-Apple-Pen”, w skrócie „PPAP” zamieszczony został w internecie w połowie września tego roku. W ciągu zaledwie kilku dni na samym Facebooku odtworzono go 60 milionów razy, a dwie najpopularniejsze parodie tego wykonania miały ponad 20 milionów wyświetleń każda. Choć od premiery minął dopiero niecały miesiąc, popularność piosenki nie spada, wręcz przeciwnie – wciąż rośnie i to w tempie geometrycznym. 52-sekundowy utwór obejrzało do dziś na Youtube ponad 12 mln użytkowników. Można śmiało powiedzieć, że to prawdziwe szaleństwo.
„Zachwycamy się tym, co proste”
Wykonawcą popularnego nie tylko w Japonii, gdzie powstał, ale i na całym świecie „przeboju”, jest niejaki Dj Piko-Taro. Mężczyzna, ukrywający się pod tym pseudonimem, to tak naprawdę 40-letni japoński komik Kosaka Daimaou, który pochodzi i mieszka w Tokio. Przebój „PPAP” już okrzyknięty został następcą innego wielkiego hitu internetu sprzed czterech lat, czyli „Gangnam Style”, który wykonywał niejaki PSY.
– Zawsze zachwycaliśmy się prostymi, nieskomplikowanymi aktami artystycznymi. Dziś dzięki internetowi mamy do nich o wiele łatwiejszy dostęp – wyjaśnia portalowi tvp.info Hirek Wrona, dziennikarz muzyczny. Czy jego zdaniem takie przeboje, choć z pozoru brzmiące banalnie i często uważane za niezbyt mądre, rzeczywiście nic nie wnoszą do popkultury?
– Nie możemy oczekiwać od wszystkich, że będą się zachwycać twórczością Pendereckiego czy płytami Solange Knowles – siostry Beyonce. Trudno też oczekiwać, że wszyscy będziemy fanami zakręconej muzyki Prince’a, Franka Zappy albo progresywnego rocka. Nie demonizowałbym, że jeśli coś jest mało skomplikowane, proste i porywa do tańca, czy wywołuje na naszej twarzy uśmiech, jest złe i wypadałoby to wyrzucić na śmietnik – podkreśla.
„Fenomen przez duże F”
Podobnego zdania jest dr Karol Jachymek, kulturoznawca z Uniwersytety SWPS. – Takie utwory powstają często dla żartu. Albo po to, by nakłonić kogoś do kliknięcia w nie kilka, a nawet kilkanaście razy, do udostępnienia na swoim profilu na Facebooku czy w innych mediach społecznościowych. Chodzi też o to, by na dłuższą chwilę zapadły w pamięć, poszły w świat, stały się hitem – mówi.
Przyznaje, że poprzednik DJ Piko-Taro, czyli PSY i jego piosenka „Gangnam Style” jest wciąż niedoścignionym i chyba jedynym do tej pory fenomenem, który osiągnął na YouTube liczbę ponad 2 miliardów wyświetleń i wciąż jest chętnie oglądany.
– Żaden inny utwór nie odniósł tak wielkiego sukcesu. To naprawdę fenomen przez duże „F”. Zwróćmy uwagę na to, że choć te wirusowe piosenki dosyć mocno zapadają nam w pamięć, ich popularność bywa krótka i niestała. Na miejsce utworu, który akurat święci tryumfy, już czeka kolejka innych chętnych – mówi dr Jachymek.
Zwraca uwagę na to, że zarówno „Gangnam Style” jak i „PPAP” nie są utworami stricte muzycznymi – z pełnym tekstem oraz rozbudowaną warstwą muzyczną. Także o klipach nie można mówić w kategoriach pełnowymiarowych teledysków. – To po prostu twór popkulturowy, swoisty tekst kultury, który stał się hitem w sieci – mówi.
„Memogenne piosenki”
Pytanie, czy tak wygląda recepta na internetowy hit i miliony odsłon, a co za tym idzie popularność i zyski? – Nie da się tego jednoznacznie stwierdzić – podkreśla Jachymek. Jak dodaje, nie wiadomo, co tak naprawdę sprawia, że te utwory stają się popularne, że oglądają je miliony użytkowników. Prawda jest taka, że takich piosenek powstają setki, jeśli nie tysiące i tylko niektóre zyskują miano hitów. Czasem o ich popularności przesądza jakiś drobny szczegół.
W przypadku PSY o mianie hitu mógł zadecydować sposób, w jaki porusza się bohater i jego niezbyt skomplikowany taniec, który można śmiało powtórzyć na każdej imprezie. Piosenka „PPAP” to znowu ciekawa gra słowna. Każda z nich, podobnie zresztą jak nasz rodzimy przebój Donatana i Cleo „My Słowianie” doczekał się kilkudziesięciu, jeśli nie kilkuset przeróbek i powtórnych wykonań, które również biją rekordy popularności. – To są piosenki memogenne, czyli takie, które aż się proszą o sparodiowanie, naśladowanie – mówi.
Przypadkowy bohater
Warto pamiętać, że większość z tych piosenek powstaje zupełnie przypadkiem. Tak było z „One Pound Fish”, którą w ciągu pierwszych trzech tygodni od dnia zamieszczenia w sieci obejrzało 12 milionów użytkowników. Wtedy, a dokładnie w 2012 roku, również zastanawiano się, czy przebój ten dorówna „Gangnam Style”.
Autorem i wykonawcą jest Pakistańczyk Mohammed Shahid Nazir, który sprzedawał ryby na targu w Londynie. Sprzedaż nie szła mu najlepiej, dlatego postanowił zachęcić klientów śpiewem.
Tak powstał One Pound Fish, czyli ryba za funta. Jednemu z kupujących tak bardzo spodobała się ta piosenka, że nagrał występ Pakistańczyka. Zarówno on, jak i sprzedawca nie spodziewali się, do jak wielkiego sukcesu to doprowadzi.
W Pakistanie Nazir stał się bohaterem. Tłumy fanów witały go na lotnisku, otrzymał także propozycję występów w reklamach i koncertów. W jednym z wywiadów przyznał, że choć kocha muzykę, nie wyobrażał sobie, że stanie się tak bardzo sławny.
– To zasada stara jak świat i tak to często funkcjonuje, że oprócz tych wielkich przebojów, z rewelacyjnymi tekstami, wpadają nam w ucho te głupkowate. Ja osobiście na to nie narzekam, bez problemu akceptuję, że obok internetowej popkultury, funkcjonuje również wielka sztuka – mówi Hirek Wrona.
Podaj dalej albo zrób swoją wersję
Niewypowiedzianą wprost, ale mocno obecną „intencją” większości zabawnych hitów pojawiających się w internecie jest to, by powstawały nie tylko ich parodie, ale by stały się przyczynkiem do różnego rodzaju akcji. Tak było w przypadku hitu zespół Ylvis, czyli norweskiego duetu komików, tworzonego przez braci Bårda i Vegarda Ylvisåkerów. Zabawna piosenka „What does fox say?”, czyli „Co mówi lis?” trafiła do sieci w 2013 roku i zyskała szybko ogromną popularność. W ciągu 30 dni odtworzono ją ponad 100 milionów razy, a po niecałych dwóch miesiącach – 200 mln. Znalazła się również na szóstym miejscu na amerykańskiej liście przebojów Billboard Hot 100. Przebój ten zapoczątkował modę na wrzucanie do internetu zdjęć i filmów lisów hodowanych w domach.
Podobnie było z „Harlem Shake”. Kręcone przez internautów filmiki z charakterystycznym tańcem do piosenki z gatunku trap amerykańskiego DJ'a Baauera miały bardzo duży wirusowy potencjał. Modę na „Harlem Shake” zapoczątkował vlogger Filthy Frank, znany na YouTube jako DizastaMusic. 2 marca 2013 roku jako pierwszy wrzucił do sieci film z tańcem, inspirowanym właśnie tą piosenką.
Do 30-sekundowego utworu internauci kręcili filmiki, gdzie początkowo nic się nie dzieje, a jedna przebrana osoba zaczyna tańczyć w rytm muzyki. Po chwili następuje cięcie i tańczą już wszyscy występujący, często przebrani za postaci z filmów, bajek, posiadający zwierzęce elementy (np. głowa konia, głowa kurczaka) lub w skąpych strojach.
„Gorączka Harlem Shake" opanowała cały świat, a w okresie największej popularności w internecie pojawiało się nawet 4 tys. nowych filmików dziennie. Taniec wykonywali już studenci, norweska armia, pracownicy korporacji, czy ojcowie z dziećmi.
– To swoisty rodzaj zabawy, rozrywki, która ma nas rozweselić i poruszyć. Ten pozytywny wydźwięk tych niezbyt wysublimowanych utworów jest na pewno sporym plusem – wyjaśnia dr Jachymek.
Czy „PPAP” też tak zawojuje Internet albo stanie się puszczanym do upadłego hitem tegorocznego sylwestra, a ludzie zaczną bawić się słowami? O tym przekonamy się zapewne już niebawem.
Zdjęcie główne: Kadry z hitów, które w ostatnim czasie pdobiły internet (fot. youtube.com)