Produkt niepełnowartościowy z etykietą zastępczą. Marketing w PRL
niedziela,
4 grudnia 2016
Ustawowy zakaz produkcji puszek do kawy Inki i wszechobecne opakowania zastępcze. – Ich wygląd niewątpliwie świadczył o stanie PRL-owskiej gospodarki – mówi dr Andrzej Zawistowski, historyk z SGH oraz IPN.
Największą bolączką cukierników w Polsce Ludowej był... cukier. A raczej jego brak.
zobacz więcej
Urodzaj pomidorów w 1986 roku okazał się katastrofą dla zakładu przemysłu owocowo–warzywnego w Pudliszkach. Zabrakło nakrętek na słoiki, w które pakowano przecier pomidorowy. Aby uniknąć wyrzucenia warzyw na śmietnik, zdecydowano się na eksperyment. Przecier trafił do zgrzewanych plastikowych torebek.
Podobny problem pojawił się w zakładach pakujących groszek. Tam zabrakło puszek, więc wstrzymano produkcję.
Opakowania zastępcze w PRL były codziennością. Zawijano w nie cukierki, masło czy buty.
Zdaniem historyka z SGH i IPN dr. Andrzeja Zawistowskiego kształt opakowania w PRL świadczył o stanie gospodarki. Pudełko miało przede wszystkim zabezpieczyć towar. Reklama była zbędna.
Obiekt miał być areną politycznych wieców, ale też sportowych i kulturalnych imprez.
zobacz więcej
Ludwik bez konkurencji
Opakowania w PRL nie pełniły, bo nie musiały pełnić roli marketingowej, czyli zachęcać do zakupu. – Nie trzeba było reklamować produktu, który nie miał konkurencji – mówi Zawistowski. I dodaje, że wówczas wszystko by się sprzedało, nawet zawinięte w gazetę. I tak Ludwik był synonimem płynu do mycia, a proszek E – proszku do prania.
Historyk zaznacza, że państwo miało zdolnych grafików, którzy przygotowywali ciekawe projekty, którymi można było się pochwalić, ale do sklepów nie trafiały. Na co dzień opakowania niewiele różniły się od tych tymczasowych wykorzystywanych na zastępstwo. Etykiety na napoje gazowane ozdabiano obrazkiem szklanki z rurką, a na batonach widniał rysunek uśmiechniętego malucha.
Zakaz produkcji puszek do kawy
Najtrudniejszy, także w tej kwestii, był kryzys przełomu lat 70 i 80. Na rynku pojawiają się głębokie braki. Brakuje wszystkiego, także papieru, farby drukarskiej czy blachy do produkcji puszek. – W końcu pojawia się ustawowy zakaz produkcji puszek do kawy Inki – mówi Zawistowski, zwracając uwagę na poziom rozwiązywania problemu braków.
Brak papieru i farby odbił się oczywiście na wyglądzie towarów, ale nie na sprzedaży. Aby spełnić podstawowe minimum informacyjne, sięgano po etykiety zastępcze. W skrajnych przypadkach były to pieczątki wykonane na papierze. Nierzadko na odwrocie innej nieprzydatnego chwilowo opakowania produktu, którego produkcja była wstrzymana z powodu... braku surowców.
Wyrób czekoladopodobny w etykiecie zastępczej
Braki dotykały także jakości produktów. Na półkach sklepowych zamiast czekolady w „złotku” częściej można było znaleźć wyrób czekoladopodobny w etykiecie zastępczej. Pieczętowano zastępczo piwo, konserwy albo rajstopy. A sklepowe półki coraz bardziej przypominały tajne magazyny z czasów wojny.
Jakość niepełnowartościowa
Na etykietach dopisywano adnotacje o niepełnowartościowej jakości produktu. Zawistowski wyjaśnia, że działo się tak wówczas, kiedy brakowało surowców i pojawiał się dylemat, czy czekać z produkcją, wyprodukować mniej, czy zmienić recepturę. Kiedy decydowano o zmianie receptury, a do cukierków trafiało mniej cukru, na opakowaniu pisano: jakość niepełnowartościowa.
Było też mięso niepełnowartościowe, czyli konina. Mogły ją sprzedawać tylko niektóre, specjalnie oznaczone sklepy. Uważano je za gorszej jakości produkt.