Kartka z kalendarza

Półbuty „Polski Fiat” i półtrzewiki rekreacyjno-sportowe Ringo. Hity i kity obuwnicze w PRL

Obcinanie czubków kapci, które zrobiły się za małe albo wszywanie gumek do tych zbyt dużych, żeby nie spadały. W PRL ze sklepowej półki brało się to, co akurat było. A zwykle nie było z czego wybierać. Buty bywały więc towarem pożądanym.

Produkt niepełnowartościowy z etykietą zastępczą. Marketing w PRL

Ustawowy zakaz produkcji puszek do kawy Inki i wszechobecne opakowania zastępcze.

zobacz więcej
– Dlaczego nie ma butów? – pytali w 1988 roku dziennikarze „Dziennika Telewizyjnego”. Odpowiedź okazała się prosta. Pojawiło się nowe zjawisko – ludzie chcieli mieć w szafie po kilka par. A rodzimy przemysł lekki nie dawał rady.

Pomorskie Zakłady Przemysłu Skórzanego „Kobra” zatrudniały ponad trzy tysiące pracowników i produkowały głownie buty męskie. Ponieważ państwo dbało o odgórne rozdzielanie surowców, zwykle czegoś brakowało. – Wtedy musieliśmy zmieniać cykl produkcyjny i dostosowywać go do aktualnych przydziałów i możliwości – wyjaśnia Janusz Szczypka, który w bydgoskiej „Kobrze” pracował od 1958 roku. Z jednego modelu się rezygnowało, a innego produkcję przyspieszano. W efekcie na rynku brakowało zawsze jakiegoś rodzaju obuwia.
Nowe zjawisko: Polacy chcą mieć po kilka par butów

Ciasta bez cukru i blok czekoladowy bez czekolady. Cukiernie w PRL

Największą bolączką cukierników w Polsce Ludowej był... cukier. A raczej jego brak.

zobacz więcej
Fabryki nie nadążały

Winni takiego stanu rzeczy byli samy Polacy, którzy nagle, zapragnęli mieć w szafie po kilka par butów. – W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych jedna para butów obsługiwała kilkoro dzieci – wspomina Szczypka.

Jednak później to się zmieniło i pojawił się kłopot. Ludzie mieli coraz więcej pieniędzy i popyt przewyższył możliwości produkcyjne rodzimych fabryk. Sytuacji nie poprawiło otwarcie kolejnych zakładów w Gnieźnie czy Chełmie. Każda z nich produkowała rocznie po trzy miliony par.

W latach 60. fabryka w Bydgoszczy zaczęła produkować także na eksport. Buty szły głównie do ZSRR, Wielkiej Brytanii a także do Szwecji i Norwegii i były robiona bardzo starannie; kilkakrotnie przechodziły kontrolę jakości, która nie dotyczyła produktów przeznaczonych na rynek krajowy. W 1976 reklamacje dotyczyły nawet 30 procent obuwia.

– Wielka Brytania brała od nas buty właściwie do końca istnienia fabryki. W latach 70. to było około 250 tysięcy par rocznie – mówi Szczypka. W tamtym czasie zakłady eksportowały jedną czwartą swojej produkcji. Połowa z tego szła do ZSRR.
Twarde, niewygodne i tanie. Buble po obniżce
Wzory od projektantów po liceum zawodowym

Butów było za mało, ale jak podkreślają ówcześnie pracownicy, były porządne i bardzo trwałe. Niektórzy z nich mają je do dzisiaj. Szczypka wyjaśnia, że ponad połowa skór pochodziła z Argentyny. Krajowe dostawy nie były w stanie zaspokoić potrzeb produkcyjnych.

Wzory przygotowywali projektanci. Byli to np. absolwenci liceów plastycznych, którzy po kilku miesiącach zapoznawania się z procesem technologicznym, jak przekonuje Szczypka, byli w stanie przedstawiać ciekawe pomysły. – Zdarzało się, że niektóre projekty przekraczały możliwości technologiczne. Niwelowały to niezbędne korekty – dodaje.

Na wiosenne i jesienne targi projektanci przygotowywali kilkadziesiąt wzorów. Podczas wystaw podpisywano umowy handlowe z odbiorcami. Ale buty do sklepów trafiały także rozdzielnika.
„Albo brać to co jest, albo nie brać niczego”
Ringo i Polski Fiat, czyli marzenia klientów

W 1971 roku hitem na rynku stał się mały fiat. Sytuację postanowili wykorzystać projektanci z „Kobry”, którzy przygotowali półbuty męskie o nazwie Polski Fiat.

Charakterystycznym elementem był ukośnie ścięty obcas, kojarzący się z nogą na pedałach auta. Dodatkowo but ozdobiono biało-czerwonym emblematem w kształcie flagi. – To był strzał w dziesiątkę – wspomina Szczypka. Buty produkowano przez 2 lata. Dopiero po tym czasie model znudził się klientom.

Kolejnym hitem były półtrzewiki rekreacyjno-sportowe o nazwie Ringo; chodziło o popularną zabawę z plastikowym kółkiem. Poliuretanowy spód tych butów formowany był na wyciskarce i łączony z cholewką.

Nieświadomy klient

Szczypka wspomina też zabawną historię, jak to jeden z nieświadomych klientów „Kobry” chwalił się butami z tej fabryki, które kupił za granicą. Ponieważ opatrzone były tylko pieczątką importera, nie wiedział, co właściwie nosi. – Bardzo je wychwalał i żałował, że nie ma takich w kraju. Szybko wyjaśniliśmy mu, że chodzi w naszych butach – śmieje się były pracownik bydgoskich zakładów.

Przymusowy postój urlopowy

Fabryka „Kobra” pracowała pełną parą. Od lat pięćdziesiątych na dwie zmiany produkowała tysiąc par butów na dobę.

Co roku na początku lipca maszyny zatrzymywano i ogłaszano postój urlopowy. Załoga jechała na wakacje, a do hal wkraczali mechanicy, którzy mieli zrobić przegląd i dokonać niezbędnych napraw.

Maksymalnie w najlepszym dla siebie okresie fabryka była w stanie wyprodukować 3,5 miliona par butów rocznie.

Lata 80. przyniosły bydgoskim zakładom problemy. Pojawiły się ograniczenia eksportu, trudności lokalowe i techniczne. Maszyny były wyeksploatowane. Zaczęto ograniczać zatrudnienie. Ostatecznie w 1992 roku Pomorskie Zakłady Przemysłu Skórzanego „Kobra” upadły.
Marzenia o kozakach z Syreny

Roman Grochowski, który w 1991 roku pracował w sprywatyzowanych zakładach produkujących buty Syrena w Mińsku Mazowieckim, wyjaśnia, że ówczesne fabryki nie wytrzymały konkurencji. – Rynek zapchany był tanimi butami z Chin. Magazyny Syreny pękały w szwach. Buty były drogie, bo z wysokiej jakości surowców – wyjaśnia. Właściwie żaden z PRL-owskiech zakładów produkujących buty nie przetrwał nawet po prywatyzacji. I kozaczki z Syreny, o których marzyły panie zniknęły ze sklepowych półek.
Zdjęcie główne: Na buty urządzało się w czasach PRL prawdziwe polowania (PAP/Jakub Grelowski/NAC/Rutowska Grażyna)
Zobacz więcej
Kartka z kalendarza wydanie 17.11.2017 – 24.11.2017
Mydelniczka z charakterem. Trabant ma już 60 lat
Auto produkcji NRD stało się ikoną motoryzacji.
Kartka z kalendarza wydanie 20.10.2017 – 27.10.2017
Dzisiaj 61. rocznica wybuchu powstania węgierskiego
Zbrojne wystąpienie przeciwko ZSRR trwało od 23 października do 10 listopada 1956 r.
Kartka z kalendarza wydanie 29.09.2017 – 6.10.2017
Trajtki, trajlusie, ziutki. Ekologia w PRL-u, czyli trolejbusy
Były szybkie, kursowały często i zapewniały także nietypowe atrakcje.
Kartka z kalendarza wydanie 22.09.2017 – 29.09.2017
Weekend w PRL. Chcąc napełnić bak, trzeba było mieć dużo...
Synonimem stacji paliw stały się CPN-y.
Kartka z kalendarza wydanie 15.09.2017 – 22.09.2017
Spekulant, badylarz i prywaciarz – PRL potrzebowało wrogów...
Wojna o handel trwała przez wszystkie lata PRL-u.