Bożonarodzeniowy Neapol i jego szopki. Religia, zabawa i polityka
sobota,17 grudnia 2016
Udostępnij:
– Szopki w Neapolu mają szczególne znaczenie dla każdego mieszkańca tego miasta. Na poziomie rodzinnym i społecznym. Neapol żyje szopkami – mówi portalowi tvp.info Francesco Simioli z Neapolu. A jego żona, Monika Gadyńska, która właśnie odkrywa neapolitańskie tradycje, dodaje: – Szopki widać w każdym kościele, domu, na placach... są wszechobecne i zdecydowanie ważniejsze od choinki.
Dla południa Włoch charakterystyczne jest mieszanie sacrum i profanum, symboli katolickich i ludowych przesądów. W szopkach, jak w lustrze, odbija się życie codzienne neapolitańczyków. Dzieje się tak od kilku już stuleci. Jeśli myślimy o mieście Bożego Narodzenia, to w Europie na takie miano zasługuje właśnie Neapol, miasto wysunięte na koniec Półwyspu Apenińskiego. Szopka w Neapolu to sprawa nadrzędna – musi być w święta w każdym domu, nieistotne, czy duża czy mała; wystawna czy skromna. A choinki to wymysł ostatnich kilkudziesięciu lat.
W okresie około Bożego Narodzenia na deskach włoskich teatrów pojawia się napisana przez Eduardo De Filippo w 1931 r. tragikomedia pt. „Natale in casa Cupiello” (Boże Narodzenie u państwa Cupiello). Głowa neapolitańskiej rodziny Luca Cupiello ma zaprzątnięte myśli przygotowywaniem szopki, podczas gdy w domu dzieją się rzeczy dramatyczne.
Przez cały rok w wąskiej uliczce via Georgio Armeno można podziwiać neapolitańskie szopki w pracowniach artystów. Sztuka tworzenia szopek przekazywana jest z pokolenia na pokolenie od dwustu, trzystu lat.
Ta ulica to wieczna strefa bożonarodzeniowa, która rozkwita w grudniu. Przez cały rok w gwarnej, radosnej atmosferze, kręcą się tam turyści i neapolitańczycy.
W powietrzu unosi się zapach miejscowych przysmaków, m.in. pizzy, słychać też muzykę, bo neapolitańczycy uwielbiają się bawić.
– W szopkach znajdziemy tych wszystkich, których spotykamy na co dzień. Od gospodyni domowej po rzeźnika, od poety po polityka. Są imigranci, żebracy, kucharze. Wszystko to, z czego składa się codzienność.Szopka jest jak balkon, z którego otwiera się widok na Neapol, na morze, na świat – opowiada Francesco Simioli.
Szczególne, rodzinne wspomnienia
– Neapol żyje szopkami. Są jego częścią. Zamknięte są w nich jego uliczki, aromaty tradycyjnych potraw gotowanych na kamiennych kuchniach, głosy ulicznych sprzedawców. Jest w nich piękno, które rodzi się między zapachem płynącym z Zatoki Neapolitańskiej, wilgocią mchu, ciepłem światła i powitaniem Dzieciątka w grocie betlejemskiej – dodaje.
– Znam tu wielu pasjonatów, którzy samodzielnie budują szopki w domu. Latami kolekcjonują statuetki i pieczołowicie konstruują całe miasto w miniaturze już na wiele tygodni przed świętami – mówi Monika Gadyńska.
Szopka ma we wspomnieniach Francesca z dzieciństwa szczególne znaczenie. – Pamiętam, że przygotowywanie bożonarodzeniowej szopki było czymś więcej niż tylko zdobieniem domu na nadchodzące święta. To było jak nieustające odtwarzanie swojej historii, odkrywanie w każdej figurce, która stała w szopce, swoje rodziny. Każda z nich miała swoją opowieść. Były przekazywane z pokolenia na pokolenia, z babci na córkę, potem na wnuczkę. Te postaci co roku ożywały, odkrywały swoje radości i dramaty – opowiada.
– Czekaliśmy na tatę, który wracał z pracy i przynosił np. figurkę pastuszka, owiniętą w papier przesiąknięty zapachem miasta, zatłoczonych ulic i sprzedawanego na ulicy ciepłego jedzenia. Mama opowiadała o dawnych latach, gdy jej tata budował szopkę, z mchem na balkonie domu, niebem z kartonu. Aż nadchodziła chwila, gdy do przygotowanego żłóbka trafiała figurka Dzieciątka. Były to momenty, gdy w szczególny sposób czuliśmy się rodziną – mówi Francesco Simioli.
W szopkach jak w zwierciadle odbija się to, co dzieje się na świecie, we Włoszech i w Neapolu. W tym roku najpopularniejszą figurką w szopkach neapolitańskich jest były już premier Matteo Renzi, który złożył urząd po tym, jak propozycja dotycząca zmian w konstytucji przepadła w ogólnokrajowym referendum. Jedna z figurek przedstawiających byłego szefa rządu trzyma tabliczkę, na której jest napisane „Zrezygnowałem”.
Miłośników piłki nożnej na pewno zainteresuje to, że wśród figurek uwielbianych w Neapolu piłkarzy można znaleźć podobiznę Arkadiusza Milika, napastnika z SSC Napoli, który swoimi brawurowymi akcjami i bramkami podbił serca tamtejszych kibiców.
Jeśli nie jesteśmy do końca zorientowani, co ważnego wydarzyło się ostatnio, wystarczy rzut oka na postaci przygotowane przez artystów z via San Gregorio Armeno. W tym roku do szopkowego neapolitańskiego uniwersum dołączyli m.in. kandydujący w wyborach prezydenckich w USA Hillary Clinton i Donald Trump i zmarły niedawno kubański dyktator Fidel Castro.
Teatr pod gołym niebem
W „teatrze pod gołym niebem”, jak bywa nazywana via San Gregorio Armeno, nie mogło oczywiście zabraknąć postaci papieża Franciszka. Genny di Virgilio, artysta tworzący szopki opowiada, że zdarza mu się spotykać ze znanymi osobistościami, które przedstawia. Np. papież Franciszek powiedział mu, że zrobił go trochę grubszym niż jest w rzeczywistości, ale był zadowolony ze swojego wizerunku.
Znany z zamiłowania do pięknego wyglądu były premier Silvio Berlusconi ucieszył się natomiast, że Genny di Virgilio odjął mu trochę lat i zmarszczek.
Kilkaset lat tradycji
Pracownię, w której pracuje Genny di Virgilio, założyli jego przodkowie w 1830 r. Inną słynną pracownią jest ta należąca do rodziny Ferringo – działa od 1836 r.
Właściwie trudno powiedzieć, czy to, co robią artyści z via San Gregorio Armeno to jeszcze rzemiosło, czy już sztuka. Wiele z szopek jest prawdziwymi arcydziełami. W prawie każdej pracowni przechowywane są figurki i szopki zrobione przez dawnych mistrzów, zgodnie z zasadami neapolitańskiej sztuki – z drewna, terakoty i szkła. Każda z tradycyjnych figurek ubrana jest w uszyte z pięknych materiałów stroje.
M.in. u Di Virgilio i Ferignio można zamówić szopkę i poprosić, by były tam takie figurki, jakie sobie tylko wymyślimy. Na większą szopkę trzeba wydać co najmniej kilka tysięcy euro.
W szopce nie może zabraknąć kupców (fot. Franco Origlia/Getty Images)
Zbiór historycznych szopek znajduje się w Neapolu m.in. w klasztorze San Martino, usytuowanym na górującym nad miastem wzgórzu Vomero. Jest wśród nich wielka, składająca się z ponad 800 elementów szopka Michele Cuciniello. Ten dzięwiętnastowieczny architekt, poeta i dramaturg był wielbicielem barokowych szopek przygotowywanych przez mistrzów z Neapolu. Przez wiele lat kolekcjonował figurki, by złożyć swoją szopkę. Jak podkreślał: „Nasze szopki nie są niczym innym niż przetłumaczeniem stron ewangelii na dialekt neapolitański”.
Jego słowa powtarza wielu historyków sztuki, którzy zgadzają się z nim, że chyba nigdzie poza Neapolem słowa z Biblii nie zyskały tak mocnego, artystycznego i zarazem popularnego wyrazu, w którym zawarte są ludzkie nadzieje, smutki, pasje i radości.
Historia szopki bożonarodzeniowej
Mówi się, że najważniejszą rolę w historii bożonarodzeniowej szopki odegrał święty Franciszek z Asyżu, średniowieczny mistyk i stygmatyk, założyciel zakonu żebraczego.
24 grudnia 1223 zorganizował on w Greccio pierwszą na świecie żywą szopkę bożonarodzeniową. Przedstawiała ona wnętrze stajenki betlejemskiej w naturalnej skali, wraz z osobami i żywymi zwierzętami.
Szopki mają jednak o wiele dłuższą tradycję. Skupimy się na Neapolu. Ze starych kronik wynika, że pierwsza szopka pojawiła się w Neapolu w 1025 r. Skonstruowano ją w kościele Santa Maria del Presepe.
Kolejna wzmianka w zapiskach historycznych wspomina o szopce w pobliskim Amalfi w 1324 r. W następnych wiekach szopki stawały się coraz bardziej popularne, ale ich budowa była domeną arystokracji. Oprócz Świętej Rodziny i pasterzy w Grocie Narodzenia pojawiali się w szopkach popularni miejscowi święci.
W XVII w. w Neapolu od Wigilii aż do Trzech Króli zaczęto wystawiać w misteria o Narodzeniu Pańskim. Były to często farsy o walce dobra ze złem, w których żywo uczestniczyła publiczność. I jak twierdzą historycy, pod wpływem tych przedstawień zaczęto tworzyć ruchome szopki, w których pojawiały się postaci z dnia codziennego, handlarze, karczmarze, zwierzęta, itp., po prostu neapolitański folklor.
Symbolika szopki
Od tamtych czasów szopki wrosły w świąteczną tradycję Neapolu. Jak mówił mistrz sztuki szopkarskiej Giuseppe Ferrigno, w każdej szopce zamknięty jest cały Neapol, czyli cały świat.
Zawsze w centralnym miejscu jest grota, w której narodził się Chrystus i Święta Rodzina. Obok groty są pasterze z trzodą (często jest 12 owieczek – tyle, ile jest miesięcy w roku) i ognisko. Grota to miejsce symboliczne, wyznacza granicę między życiem i śmiercią.
W szopkach jest też rzeka – symbol upływu czasu, kojarzona z rzeką chrztu, czyli Jordanem. Jest też zawsze studnia, źródło życiodajnej wody. Ale neapolitańska legenda mówi, żeby w Boże Narodzenie nie zaglądać do studni, bo można w niej zobaczyć swoje przeznaczenie. Kto ujrzy w niej ferie świetlistych barw, nie doczeka następnego roku.
W szopkach nie może oczywiście zabraknąć karczmy, pełnej zazwyczaj pysznego jedzenia i wina. Są w nich też pizzaioli, czyli specjaliści od pieczenia pizzy.
Giuseppe Ferrigno uważał, że najważniejszym pasterzem z neapolitańskiej szopki jest śpiący Benino. To on widzi we śnie narodziny Dzieciątka Jezus i mówi o tym innym pasterzom. Ważna jest m.in. także praczka, która pierze pieluszki nowo narodzonego.
Nie może też zabraknąć rybaka, który ma swoje odniesienie biblijne – to ten, który łowi dusze. Między pasterzami, kupcami i trzema królami kręci się Cyganka, mająca moc przepowiadania przeszłości.
Warto na chwilę zatrzymać się przy kupcach. Zwykle bywa ich 12, każdy odpowiada innemu miesiącowi. I tak rzeźnik to styczeń, sprzedawca serów – luty, sprzedawca kur – marzec, handlarz jajkami – kwiecień, maj – sprzedawczyni wiśni, handlarz ciastkami, lipiec – sprzedawca pomidorów, sierpień – sprzedawca arbuzów, wrzesień – rolnik, październik – winiarz, listopad – sprzedawca kasztanów, grudzień – handlarz rybami.
Tyle tradycja sprzed kilkuset lat. Nie można jeszcze zapomnieć o uwielbianych przez neapolitańczyków artystach, takich jak komik Totó czy zmarły w ub.r. pieśniarz Pino Danielle. A pomiędzy nimi wszystkimi kręci się gdzieś zawsze Poliszynel w białym ubraniu i czarnej masce na twarzy. To postać z komedii dell’arte, złośnik, obżartuch i fałszywiec, który słowa prawdy nie powie. Często bywa przedstawiany z talerzem makaronu z sosem pomidorowym, który – plebejskim zwyczajem – wyjada ręką.
Magię świąt czuje się w Neapolu, na słynnej ulicy szopek, w każdym miesiącu roku. Może warto tam się wybrać i kupić sobie nawet maleńką szopkę. A potem przygotować np. bardzo lubiane przez mieszkańców stolicy Kampanii bożonarodzeniowe ciasteczka, czyli struffoli – maleńkie pączki smażone w głębokim tłuszczu, potem nasączone miodem i obsypane bakaliami.
Zdjęcie główne: Tylko w Neapolu, na ulicy szopek, były premier po przecenie (fot. Franco Origlia/Getty Images)