Tancerz jak gwiazda rocka. „Ohad daje widzom mocne, rewolucyjne wręcz poczucie wolności”
piątek,10 marca 2017
Udostępnij:
– Gdy Tomer został filmowcem, natychmiast pojawiła się myśl, żeby zrobić film o Ohadzie Naharinie. Sztuka Ohada zmieniła go na lepsze i chciał się tym doświadczeniem podzielić ze wszystkimi. Ohad oferuje publiczności mocne, rewolucyjne wręcz poczucie wolności, jest poza wszelkim konwenansem. W jego choreografii czuje się ogromną żywotną siłę. On otwiera umysły – mówi producent filmowy Barak Heymann, brat Tomera Heymanna, reżysera filmu „Mr. Gaga”.
Ohad Naharin w świecie tańca współczesnego został legendą za życia. Genialny tancerz i choreograf od 1990 r. jest szefem słynnego Batsheva Dance Company. Bilety na jego spektakle rozchodzą się w mgnieniu oka. Jest autorem nowatorskiego języka ruchu, zwanego „gaga”. Z tej metody mogą korzystać zarówno profesjonalni tancerze, jak i tzw. zwykli ludzie. Z Naharinem pracowała przed wejściem na plan „Czarnego łabędzia” aktorka Natalie Portman. Film pt. „Mr. Gaga” opowiada o artystycznej drodze Ohada Naharina. Tancerz uchylił też przed filmowcami drzwi do swojego prywatnego świata.
Izraelczycy lubią taniec nowoczesny?
Nie potrafię powiedzieć, czy taniec nowoczesny jest bardzo popularny w Izraelu, ale wiem na pewno, że Ohada Naharima znają chyba wszyscy. Nawet ktoś taki jak ja, kto nie jest fanem tańca i wydaje mu się, że jest wrażliwy na doznania płynące z tańca. Jego sztuka potrafi dotknąć ludzi bardzo mocno, głęboko, to coś więcej niż taniec. Ma wymiar jednocześnie zmysłowy i intelektualny. Jeśli przyjrzymy się szerzej światu tańca, okaże się, że Ohad Naharin cieszy się szacunkiem i poważaniem we wszystkich ośrodkach, gdzie taniec jest ważny. Jest gwiazdą na miarę gwiazd światowego rocka.
Jak Tomer Heymann, pana brat i reżyser filmu, wpadł na pomysł zrobienia pełnometrażowego dokumentu o Naharinie?
Wszystko zaczęło się 26 lat temu, gdy Tomer dostał od kuzynki zaproszenie na spektakl Ohada Naharina. Oszalał na jego punkcie, wprost nie wierzył, że spektakl baletowy może wywrzeć na nim tak głębokie i mocne wrażenie. Od tego czasu starał się nie przeoczyć przedstawień Batsheva Dance Company. Gdy Tomer został filmowcem, natychmiast pojawiła się myśl, żeby zrobić film o Ohadzie Naharinie. Sztuka Ohada zmieniła go na lepsze i chciał się tym doświadczeniem podzielić ze wszystkimi. Ohad oferuje publiczności mocne, rewolucyjne wręcz poczucie wolności, jest poza wszelkim konwenansem. W jego choreografii czuje się ogromną żywotną siłę. On otwiera umysły.
Ohad Naharin chętnie wpuścił filmowców do swojego życia?
Wiele lat zajęło nam przekonanie Ohada. Nawet gdy powiedział w końcu „tak”, musieliśmy przezwyciężyć wiele trudności. Kłopot polega na tym, że Ohad głęboko wierzy, że siła, piękno i magia tańca oddziałują tylko na scenie. Potem znikają. Każde przedstawienie jest inne i jego zdaniem nie można zamrozić tańca na taśmie filmowej.
„Mr. Gaga” nie jest pierwszym filmem, który pana brat wyreżyserował o Naharinie, prawda?
W 2005 r. pojawiła się pierwsza szansa na film o Ohadzie. Powstał pomysł, by zrealizować osiem dokumentów o największych osobowościach izraelskiej kultury. Poproszono mojego brata, by zrobił film o tańcu. Tomer dostał listę choreografów i ze zdumieniem stwierdził, że nie ma na niej Ohada. Okazało się, że Naharin powiedział „nie”. Mój brat postanowił jednak, że albo zrobi film o Ohadzie, albo nie zrobi go w ogóle. Prowadziliśmy rozmowy z Ohadem. Pewnego dnia zadzwonił i powiedział, że za dwa dni jedzie do Nowego Jorku i jeśli chcemy, możemy się z nim zabrać. Tomer był więcej niż zaskoczony. Przecież trzeba było załatwić wizy, paszporty, sprzęt. Powiedział Ohadowi, że ma na to wszystko mało czasu. I usłyszał, że jeśli nie jedzie, to może zapomnieć o całej sprawie. Stanęliśmy wtedy na głowie i udało się. Tomer pojechał do USA z operatorem, by zobaczyć i sfilmować, jak Ohad pracuje w Cedar Lake Contemporary Ballet w Nowym Jorku.
Powstał wtedy 50-minutowy dokument pt. „Out of Focus”. Podobał się Ohadowi Naharinowi?
Tak, Tomer zrobił piękny film. Ohad zobaczył go na festiwalu w Hajfie i powiedział, że mu się spodobał. Tomer natychmiast odparł, że teraz chciałby zrobić o nim prawdziwy, duży film. Właśnie o nim, a nie o Batsheva Dance Company.
Ohad Naharim był już więc „filmowo oswojony”. Obeszło się bez kłopotów?
Kłopoty nie kończyły się nigdy. Wpuszczał ekipę do swojego studia na godzinę dziennie. Po jej upływie pokazywał jej drzwi i kazał wychodzić. Na wszelkie protesty miał jedną odpowiedź „przykro mi, ale zakłócacie intymność mojej pracy. Po kilku takich razach powiedziałem mu, że tak nie da się zrobić filmu. I usłyszałem: „kogo obchodzi film? Mnie nie”. W końcu się jednak udało.
Ile trwała walka o ukończenie „Mr. Gaga” ?
Osiem lat, od 2007 r. do 2015 r. Po drodze były też problemy finansowe, zbieraliśmy pieniądze m.in. przez platformę crowdfundingową. Przez chwilę mieliśmy takie marzenie, by skończyć film na 50-lecie Batsheva Dance Company. Poza tym Tomer zmagał się z nową materią filmową. Chciał uchwycić taniec tak, by widz miał wrażenie, że jest w środku spektaklu. Wiele czasu zajęło mu więc wypracowanie konceptu, zrozumienie, jak operator powinien do tego podejść. „Mr. Gaga” to nie tylko opowieść o Ohadzie Naharinie, to też bardzo osobisty film Tomera. Mój brat doświadczył też dobroczynnych efektów pracy z ciałem metodą gaga podczas autorskich warsztatów Ohada.
„Mr. Gaga” (fot. Gutek Film)
W „Mr. Gaga” jest wiele materiałów i zdjęć z archiwum Ohada Naharina. Chętnie się nimi z wami podzielił?
Naharin przez długi czas nas zwodził i twierdził, że nie ma nagrań. Jak jest prawda dowiedzieliśmy się przypadkiem podczas rozmowy z jego matką, która nas poprosiła o oddanie części z nich. Gdy jej opowiedzieliśmy, jak sprawa wygląda, powiedziała z rozbrajającą szczerością, że jej syn po prostu nas nabiera. Zaczęły się długie negocjacje, uderzaliśmy w wysokie tony, że powinien to zrobić dla swojej córki i dla sztuki. W końcu Ohad Naharin pozwolił nam przejrzeć archiwalia. Bez nich nie udałoby się zrobić „Mr. Gaga”.
Pierwszy pokaz publiczny filmu odbył się w 2015 roku w Jerozolimie. Ale Tomer nie był zadowolony, chciał wszystko przemontować. Dla mnie, producenta, to była bardzo zła wiadomość, bo film był zgłoszony na kilka festiwali. Przygotował jeszcze dwie wersje i dopiero z trzeciej, tej, którą można teraz oglądać, był zadowolony. Przyznałem mu potem racje, ostatnia wersja jest najlepsza.
Ohad Naharin włączył się w promocję filmu?
Tak, chętnie jeździ z nami, bierze udział w konferencjach. Teraz nie mógł przyjechać do Polski, bo pracuje nad spektaklem, ale z tego co wiem, przyjedzie do was jesienią razem z Batsheva Dance Company. Kiedyś nam powiedział, że dzięki filmowi otworzył się i po raz pierwszy oglądał materiały archiwalne z jego żoną, tancerką Mari Kajiwara, która zmarła na raka.