Kamorysta Walter Schiavone wydał na replikę filmowej willi 2 mln miliony euro.
zobacz więcej
W Polsce ukazała się właśnie książka pt. „Mój ojciec Pablo Escobar”.
Juan Pablo Escobar syn nie poszedł w ślady ojca. Mówi o sobie, że jest pacyfistą. Skończył architekturę i mieszka teraz w Argentynie.
Jego ojciec był szefem potężnego narkotykowego imperium, które przed laty odpowiadało za 80 procent kokainy przemycanej z Bogoty do Madrytu i Nowego Jorku. Szef kartelu z Medellin był jednym z najbogatszych ludzi świata i bez litości mordował swoich wrogów.
Jego syn opowiada nam o swoim ojcu, dzieciństwie i o życiu w Kolumbii.
Był pan bardzo mały, kiedy dowiedział się, że pana ojciec nie jest takim sobie zwykłym człowiekiem. Jak to się stało?
Miałem siedem lat, gdy zobaczyłem ojca w telewizji. To było w 1984 r., kiedy w zamachu zginął minister sprawiedliwości Kolumbii. Mówili, że mój ojciec stoi za tym morderstwem. Wtedy powiedział, że jest przestępcą, że taki wybrał zawód. Potem komentował to, co mówili o nim w telewizji, wskazywał, kogo zabił i z którymi sprawkami nigdy nie miał do czynienia. Od tamtego czasu nasze życie już nie było takie samo jak wcześniej. Ale przestałem myśleć o ojcu jako o urzędniku, który ma bardzo nietypowe godziny pracy. Jestem mu wdzięczny, że wtedy powiedział mi prawdę.
Miał pan duże szanse, by pójść w ślady ojca. Czy po jego śmierci ktoś to panu proponował?
To nie jest tak, że ktoś komuś coś takiego proponuje. Jeśli chcesz, wchodzisz w ten biznes. I musisz wziąć pod uwagę wszystkie możliwe konsekwencje. To sprawa sposobu myślenia i podejścia do życia. Mogłem zacząć zarabiać miliony, ale nigdy nie chciałem prowadzić takiego życia, jakie prowadził mój ojciec. Widziałem, co się z nim działo. Przy tego typu sposobie życia przychodzi moment, gdy masz tyle pieniędzy, by kupić supermarket, ale nie możesz po prostu wyjść do sklepu po chleb, bo to niebezpieczne. Pieniądze z handlu narkotykami, które zarobił mój ojciec, najpierw otworzyły przed nami cały świat, a potem nasza rodzina się rozpadła. Rozpadł się cały nasz świat.