Po godzinach

Zamieszki, które zmieniły USA. Ćwierć wieku temu ulice Los Angeles spłynęły krwią

55 zabitych, ponad 2 tysiące rannych i ponad 11 tysięcy aresztowanych, straty materialne oszacowane na miliard dolarów. To bilans niemal tygodniowych zamieszek, do których doszło po uniewinnieniu policjantów biorących udział w pobiciu młodego czarnoskórego mężczyzny na ulicach Los Angeles. Fala przemocy, która się wówczas przelała, na zawsze zmieniła Stany Zjednoczone. Od tych tragicznych chwil mija właśnie ćwierć wieku.

Przyczyną zamieszek była sprawa pobicia 25-letniego wówczas czarnoskórego Rodneya Kinga. Warto zaznaczyć, że mężczyzna święty nie był. W lipcu 1987 roku został oskarżony przez żonę o to, że ją pobił gdy spała, a następnie wywlókł przed dom i dalej zaczął okładać.

King otrzymał wyrok w zawieszeniu i miał wyznaczonego kuratora, ale ani razu nie poszedł na spotkania z nim. To nie był zresztą koniec jego kłopotów z prawem. 3 listopada 1989 roku napadł na sklep w Monterrey Park na przedmieściach Los Angeles.

Zaatakował pałką

Napastnik groził koreańskiemu sprzedawcy metalową rurą, a następnie pobił go pałką. Uciekł z dwustoma dolarami. Po złapaniu został skazany za napad rabunkowy na dwa lata więzienia. Zwolniono go po roku, 27 grudnia 1990 roku.

Preludium do największych zamieszek w historii USA miało miejsce w marcu 1991 roku. 25-letni wówczas Rodney King wracał z dwoma kolegami, Bryantem Allenem i Freddie'em Helmsem z imprezy. Około wpół do pierwszej w nocy Tom i Melanie Singer, małżeństwo oficerów z drogówki, zobaczyło pędzący autostradą międzystanową numer 210 samochód i ruszyli w pościg.

Kierowca nie chciał się zatrzymać. King nadal przebywał na zwolnieniu warunkowym i – jak tłumaczył – gdy zobaczył patrol policji, spanikował. Zaczął uciekać swoim hyundaiem, jadąc momentami z prędkością 185km/h w terenie zabudowanym.
Śladowe ilości marihuany

Późniejsze badanie wykazało, że poziom alkoholu w jego organizmie wynosił około 0,19 promila, był więc dwukrotnie wyższy od dopuszczalnego w Kalifornii, ale mimo to raczej nieznaczny. Miał też śladowe ilości marihuany w moczu (26 ng/ml). King zeznał, że uciekał przed policją, bo bał się oskarżeń o jazdę pod wpływem alkoholu.

W jednym z wywiadów przeprowadzonych w 2011 roku King przekonywał, że gdy zorientował się, iż ucieczka nie jest najlepszym rozwiązaniem, zatrzymał się w miejscu publicznym licząc, że funkcjonariusze obejdą się z nim łagodnie.

Gdy do pościgu włączyły się inne radiowozy oraz helikopter policyjny, King w końcu zatrzymał się na rogu Foothill Boulevard i Osborne Street. Oficer Tim Singer nakazał czarnoskórym mężczyznom opuszczenie auta. Jako pierwszy wysiadł Allen. Natychmiast doskoczyli do niego funkcjonariusze. Z raportu wynika, że Laurence Powell, Timothy Wind, Theodore Briseno i Stacey Koon skuli go kajdankami, skopali, stawali na nim i drwili z niego. Podobny los spotkał także Helmsa, który trafił do szpitala z obrażeniami głowy.

Najbrutalniej został potraktowany King. 25-latek został rzucony na ziemię i zakneblowany. Gdy złapał się za biodro, funkcjonariuszka Singer wycelowała w jego kierunku broń, myśląc że jest uzbrojony, choć nie był. Mężczyzna był bity pałkami i rażony paralizatorem. Oprawcy obrzucali go przy tym rasistowskimi wyzwiskami.
Do starć doszło po uniewinnieniu policjantów, którzy pobili czarnoskórego Rodneya Kinga(fot. REUTERS/Danny Moloshok)
King otrzymał 33 uderzenia pałką, został też sześciokrotnie kopnięty i dwukrotnie porażony prądem. Policjanci przeciągnęli go po ulicy na pobocze, gdzie skuty czekał na przyjazd karetki. Ciężko pobity 25-latk trafił do Pacifica Hospital, przeszedł kilkugodzinną operację.

Poważne obrażenia

Lekarze przyznali, że obrażenia zagrażały życiu Kinga. Ich lista była długa, m.in. złamania kości twarzy, złamana prawa kostka oraz wiele skaleczeń i siniaków.

Funkcjonariusze nie wiedzieli, że całe zajście z balkonu pobliskiego apartamentu nagrywa przypadkowy świadek George Holliday. Dwa dni po incydencie przekazał on kasetę VHS Departamentowi Policji w Los Angeles, ale centrala nie była nim zainteresowana. Mężczyzna zgłosił się więc do stacji telewizyjnej KTLA.

Stacja wyemitowała ocenzurowaną wersję, w której sama napaść była niewyraźna. Mimo to sprawa stała się głośna. Temat podchwyciły media na całym świecie.

Śmiali się z rannego

W wytoczonym procesie sądowym, który stał się medialnym wydarzeniem, King oskarżył policję o „11 złamań kości twarzy, wybite zęby, uszkodzenie mózgu i nerki oraz traumę fizyczną i psychiczną”. Pielęgniarki ze szpitala zeznały przed sądem, że policjanci Koon i Wind śmiali się ze stanu rannego i chwalili między sobą, ile ciosów otrzymał zatrzymany.
Kolejne sądy przyznały czarnoskóremu mężczyźnie łącznie 3,8 mln dolarów odszkodowania oraz 1,7 mln dolarów zwrotu kosztów. W ich następstwie odbył się kolejny proces, tym razem karny, przeciwko czworgu funkcjonariuszom o nadmierne użycie siły. Zakończył się 29 kwietnia 1992 roku skazaniem Laurence'a Powella i Stacey Koon oraz uniewinnieniem Timothy'ego Winda i Theodore'a Briseno.

Wyrok wywołał oburzenie czarnoskórych mieszkańców Los Angeles, którzy ocenili, że do tak łagodnego potraktowania oprawców Kinga doszło wyłącznie z powodów rasowych. Funkcjonariuszy skazała bowiem ława przysięgłych złożona z dziewięciu białych oraz mężczyzny o pochodzeniu mieszanym, Latynosa i Azjaty.

Ostre słowa burmistrza

– Sąd pokazał światu, że to, co wszyscy widzieliśmy, nie było przestępstwem. Jestem tu po to, żeby powiedzieć sądowi, że to było przestępstwo. Nie będziemy tolerowali brutalnego bicia naszych obywateli przez kilku zdegenerowanych gliniarzy – grzmiał burmistrz Los Angeles Tom Bradley.

Nominowany do Oscara czarnoskóry reżyser John Singleton skomentował, że wyrok jest „podpaleniem lontu” i faktycznie nim się stał. Tysiące mieszkańców ubogich dzielnic wyszło na ulice protestować. Manifestacje szybko przerodziły się w zamieszki, nazwane później „Powstaniem Rodneya Kinga”, które rozlały się także na inne miasta.

Podczas kolejnych dwóch dni po wyroku dochodziło do największych starć, głównie w południowo-centralnej części Los Angeles, zamieszkałej przede wszystkim przez czarnoskórych i latynoskich mieszkańców, na terenach kontrolowanych przez gangi.
Kierowca ciężarówki Reginald Denny cudem przeżył atak (fot. REUTERS/Jonathan Alcorn/yt/skynewsofficial5)
Okazja do rozbojów

Atakowano nie tylko policję. Dla wielu była to okazja do plądrowania sklepów, kradzieży i podpaleń. Celami stały się przede wszystkim sklepy prowadzone przez Koreańczyków oraz przedstawicieli innych azjatyckich narodów. Mieszkańcy organizowali straże obywatelskie, które broniły dobytku, dochodziło więc do strzelanin.

Wybuchło około 3,6 tys. pożarów, które strawiły przeszło 1,1 tysiąca budynków oraz wiele pojazdów. W pierwszych dwóch dniach zamieszek średnio co minutę do strażaków przychodziło zgłoszenie o kolejnym pożarze.

Jednym z najgłośniejszych incydentów był atak na kierowcę ciężarówki Reginalda Denny'ego. Pierwszego dnia zamieszek 36-letni biały mężczyzna został wywleczony z pojazdu i pobity przez grupę czarnoskórych napastników. Po uderzeniu pustakiem w głowę przez niejakiego Damiana Williamsa doznał 91 pęknięć kości czaszki. Cudem przeżył. Jego rehabilitacja trwała kilka lat, ale mężczyzna nigdy nie odzyskał pełni sprawności.

Atak na Denny'ego był – podobnie jak wiele innych – transmitowany na żywo przez telewizję, która wysłała helikopter w rejon zamieszek. Nagranie pokazało Amerykanom całe okrucieństwo i bezsens zajść, które nie miały nic wspólnego ze sprawą Kinga.

Zezwierzęcenie

Godzinę później doszło do kolejnej, głośnej napaści. Robotnik Fidel Lopez, imigrant z Gwatemali, został wywleczony ze swojego pickupa i obrabowany z 2 tys. dolarów. Damian Williams, który wcześniej rzucił pustakiem w Denny'ego, także w tym przypadku dał upust zezwierzęceniu – niemal zmiażdżył ofierze czoło, uderzając go radiem samochodowym.
Jeden z jego kompanów usiłował odciąć Lopezowi ucho. Masakrę powstrzymał wielebny Bennie Newton. Odważny duchowny wkroczył między napastników i powiedział, że jeżeli zabiją kierowcę, będą musieli zabić także jego.

Drugiego dnia wiele sklepów w mieście pozostało zamkniętych. Zamieszki ogarnęły znaczne części metropolii. Prezydent George Bush skrytykował zajścia, nazywając je anarchią. Następnego dnia, powołując się na Akt o Buntach, wydał rozkaz podporządkowujący Gwardię Narodową rozkazom władzy centralnej.

Wezwali wojsko

Na ulice Los Angeles wysłano oddziały gwardii, później do tłumienia zamieszek wezwano także żołnierzy 7. Dywizji Piechoty oraz 1. Dywizji Piechoty Morskiej. Porządek udało się zaprowadzić dopiero po sześciu dniach, ale wojsko pozostało w mieście do końca maja.

Do pomniejszych zajść doszło także w innych miastach, między innymi w zachodniej części Las Vegas. Tam jednak straty były przede wszystkim materialne.

Łącznie w Los Angeles zginęło 55 osób – w zdecydowanej większości od ran postrzałowych, przy czym osiem osób zostało zastrzelonych przez policję, zaś dwie przez gwardzistów. Sześć osób zginęło w pożarach, dwie zatłuczono kijami, dwie rozjechano podczas próby kradzieży samochodów, zaś jedna została uduszona. Ponad 2 tysiące odniosło obrażenia. Łącznie aresztowano około 11 tys. osób.
W 2015 roku w Baltimore trwały kilkudniowe zamieszki (fot. Samuel Corum/Anadolu Agency/Getty Images)
Wsparcie dla miasta

Straty materialne były ogromne. Prezydent Bush podpisał ustawę o pomocy dla zniszczonego miasta. Osoby, które straciły dobytek, mogły liczyć na niskooprocentowane pożyczki. W ramach programu pomocowego przeznaczono 6 miliardów dolarów, które miały także pójść na stworzenie 74 tys. miejsc pracy.

Wielu lokalnych sklepów, które spłonęły oraz firm nigdy jednak nie odbudowano. Właścicielom nie przyznawano pożyczek argumentując, że budynki mogą ponownie stać się celem uczestników zamieszek. Pozytywną konsekwencją był za to fakt, że skazano także dwoje wcześniej uniewinnionych policjantów co stało się przyczyną zajść.

Powstanie Rodneya Kinga upadło, ale na zawsze zmieniło Stany Zjednoczone. Zaledwie pół roku wcześniej rozwiązaniem ZSRR zakończył się proces demontażu bloku państw socjalistycznych. Amerykanie dumni z klęski wroga byli przekonani, że żyją wreszcie w spokojnym i szczęśliwym świecie, w którym demokracja i dobrobyt triumfują.

Rasizm triumfuje

Sprowadzenie na ziemię było brutalne. Gorzko przekonali się, że ich kraj jest wewnętrznie skonfliktowany, zaś rasizm, który miał zostać pokonany przez demokrację w latach 60., nie tylko nie zginął, ale wręcz osiągnął monstrualne rozmiary. Uśpione konflikty tylko czekały, by wybuchnąć z nową mocą.
Kolejnym takim wstrząsem był 11 września, gdy okazało się, że ciosy na amerykańskiej ziemi może zadawać nie tylko wróg wewnętrzny, ale także zewnętrzny. Te dwa zdarzenia już na zawsze podkopały poczucie bezpieczeństwa Amerykanów.

Po Powstaniu Rodneya Kinga nie nadeszło katharsis. Konflikty rasowe w USA cały czas się tlą. W ostatnich latach doszło do serii protestów po kolejnych incydentach z udziałem policjantów, zwykle białych, którzy w różnych okolicznościach zabijali czarnoskórych, zwykle nieuzbrojonych.

#BlackLivesMatter

W ostatnich kilkunastu miesiącach sytuacje takie miały miejsce w wielu miastach, w efekcie czego powstał ruch #BlackLivesMatter. Demonstracje nie zawsze miały spokojny przebieg.

Do największych zamieszek doszło na przełomie kwietnia i maja 2015 roku w Baltimore w stanie Maryland po śmierci Freddie'ego Graya. 25-letni czarnoskóry mężczyzna został skatowany w policyjnym furgonie i zmarł w szpitalu w wyniku odniesionych ran.
Do zamieszek doszło też m.in. w Saint Louis (fot. Bilgin Sasmaz/Anadolu Agency/Getty Images)
W trwających kilkanaście dni zamieszkach dwie osoby zostały postrzelone, jedna była w stanie krytycznym. Rannych zostało 113 funkcjonariuszy. Zatrzymano niemal 500 osób. Władze wprowadziły w Baltimore stan wyjątkowy.

Strach przed gangami

Do zajść doszło także między innymi w Charlotte, Baton Rouge, Saint Louis, Ferguson, Anaheim, Madison, wymieniać można długo. Wydaje się, że jeszcze długo będzie dochodziło do podobnych zamieszek, choć niekoniecznie domniemany rasizm policjantów miałby być przyczyną tragedii. Najczęściej to strach przed uzbrojonymi członkami gangów, połączony z uprzedzeniem, że skoro młody czarnoskóry mężczyzna, to musi być gangsterem.

Sam Rodney King nie został bohaterem ruchu przeciwko przemocy policji. Nie nadawał się. Dalej popadał w konflikt z prawem. Kilka razy został aresztowany za jazdę pod wpływem alkoholu. Trafił też na trzy miesiące do więzienia za pobicie żony.

W czerwcu 2012 roku został znaleziony nieprzytomny przez żonę Cynthię Kelly w basenie swojego domu w Rialto, około 80 km od Los Angeles. Został zabrany do szpitala, ale lekarze mogli tylko potwierdzić jego zgon. Sekcja zwłok wykazała w jego organizmie między innymi alkohol, marihuanę i kokainę.
Zdjęcie główne: W zamieszkach wiosną 1992 roku zginęło 55 osób (fot. Reuters/Lee Celano KY)
Zobacz więcej
Po godzinach wydanie 17.11.2017 – 24.11.2017
„To była zabawa w śmierć i życie”. Od ćpuna po mistrza świata
Historię Jerzego Górskiego opowiada film „Najlepszy” oraz książka o tym samym tytule.
Po godzinach wydanie 17.11.2017 – 24.11.2017
„Geniusz kreatywności”. Polka obok gwiazd kina, muzyki i mody
Jej prace można podziwiać w muzeach w Paryżu, Nowym Jorku czy Londynie.
Po godzinach wydanie 10.11.2017 – 17.11.2017
Zsyłka, ucieczka i samobójstwo. Tragiczne losy brata Piłsudskiego
Bronisław Piłsudski na Dalekim Wschodzie uważany jest za bohatera narodowego.
Po godzinach wydanie 10.11.2017 – 17.11.2017
„Choćby z diabłem, byle do wolnej Polski”. Pierwszy Ułan II RP
Gen. Bolesław Wieniawa-Długoszowski skupia w sobie losy II RP.
Po godzinach wydanie 3.11.2017 – 10.11.2017
Kobiety – niewolnice, karły – rekwizyty. Szokujący„złoty wiek”
Służba była formą organizacji życia w tej epoce. Każdy kiedyś był sługą, nawet królewski syn.