Od zera do miliarderki. Fascynująca historia Zhou Qunfei
niedziela,
27 sierpnia 2017
Zhou Qunfei. Na pewno zdecydowana większość z nas nigdy o niej nie słyszała, ale wszyscy znamy jej dorobek - dotykamy go setki razy dziennie. Chinka dorobiła się miliardów, dostarczając ekrany dotykowe do smartfonów. Odniosła sukces, choć wcześniej musiała rzucić szkołę, by pomóc rodzinie. Pracowała w fabryce za dolara dziennie...
Południowoafrykański przedsiębiorca szuka nowych wyzwań.
zobacz więcej
Zhou urodziła się w 1970 r. jako najmłodsze z trójki dzieci w biednej rodzinie, w wiosce nieopodal miasta Xiangxiang w prowincji Hunan. Nikt nie mógł przypuszczać, że przed pięćdziesiątką stanie się jedną z najbogatszych kobiet świata, zatrudniającą 90 tys. ludzi.
Droga do tego była daleka. Na początku lat 70. w Chińskiej Republice Ludowej trwała Rewolucja Kulturalna. Kraj pod rządami Mao Zedonga nie miał pomysłu na gospodarkę, panowała pogłębiająca się bieda. Także rodzina Zhou żyła znacznie poniżej granicy ubóstwa.
Jej ojciec, były żołnierz, częściowo oślepł i stracił wzrok w wypadku w fabryce, jeszcze przed jej narodzinami. Ojciec był złotą rączką. Dorabiał naprawiając rowery, robił również bambusowe kosze i krzesła. Matka zmarła, gdy nasza bohaterka miała pięć lat.
Pastuszek
Jako w wieku sześciu lat Zhou pracowała, żeby pomóc rodzinie. Opiekowała się świniami i kaczkami za wikt i niewielkie pieniądze. Miała za to szczęście, że jako jedyna z rodzeństwa nie zakończyła edukacji na szkole podstawowej. Miała potencjał.
– Kiedyś przeczytałem jej esej „Moja matka” na głos w klasie. Było tak wzruszające, że wszyscy zaczęli płakać – wspominał Zhong Xiaobai, jej były nauczyciel, który stwierdził, że była bardzo pracowita i utalentowana.
Rodziny nie było jednak stać, żeby Zhou kontynuowała naukę. W wieku 16 lat wyjechała za pracą. Zamieszkała u wujka w Shenzen, specjalnej strefie ekonomicznej wydzielonej, gdy po śmierci Mao władza zdecydowała się postawić na gospodarkę.
Nastolatka nie miała sprecyzowanych planów. Marzyła o pracy projektantki mody, ale bardziej liczyła na to, że zostanie zatrudniona w administracji. Niestety, brak dyplomu ukończenia szkoły średniej pogrzebał jej szanse. Została jej praca robotnicy w fabryce.
Ogromna ambicja
Ambitna dziewczyna wiedziała, że żeby coś osiągnąć, musi mieć jakieś wykształcenie. Poszła pracować do fabryki szkieł do zegarków za 180 juanów miesięcznie (około dolara dziennie), ponieważ zakład mieścił się niedaleko Uniwersytetu w Shenzen.
Nastolatka uczęszczała na kursy księgowości, obsługi komputera, a nawet zdobyła licencję kierowcy pojazdów przemysłowych. Jak później przyznała, żałowała, że nie poszła na kurs języka angielskiego.
Praca w fabryce była trudna i uciążliwa. – Pracowałam od 8 rano do północy, czasem do drugiej w nocy. Nie było zmian, po prostu się pracowało do oporu, polerując szkło. Nie lubiliśmy tego – przyznała w wywiadzie dla „New York Timesa”.
Po trzech miesiącach Zhou napisała nawet do kierownika list, w którym wyjaśniła, że rezygnuje ze względu na warunki panujące w zakładzie. Mimo to w liście znalazło się podziękowanie za możliwość pracy.
Awans
Po liście – a jak pamiętamy, Zhou potrafiła pisać przekonująco – kierownik zorientował się, że ma do czynienia z wyjątkową osobą i przekonał dziewczynę, żeby nie odchodziła. Dał jej nawet awans i podwyżkę.
Zhou stopniowo pięła się po drabinie, doskonaliła umiejętności i poznawała każdy szczegół branży szkieł do zegarków oraz zarządzania coraz większymi grupami pracowników. To był jej kapitał.
W 1993 r. firma, w której pracowała, została zamknięta. Zachęcana przez kuzyna, Zhou zdecydowała się zainwestować wszystkie oszczędności – równowartość około 3 tys. dolarów – i założyć zakład wraz z bratem, siostrą, ich partnerami oraz dwoma kuzynami.
Zakład mieścił się w trzypokojowym mieszkanku. Zhou zaangażowała się w każdy element działalności firmy, łącznie z naprawami, obsługą maszyn, wzornictwem. Kontaktowała się z klientami, zachwalając swoje produkty.
– Dostałam telefon ze Stanów Zjednoczonych z pytaniem o wyświetlacze. „Po prostu odpowiedz: »tak« albo »nie«. Jeżeli odpowiesz »tak«, pomożemy ci z całym procesem. Odpowiedziałam »tak« – relacjonowała w jednym z rzadkich wywiadów.
Telefon okazał się wielkim sukcesem. Motoroli nie uratował przed wypadnięciem z rynku, ale to inna historia. Firma 33-letniej wówczas Chinki była na potężnej fali wznoszącej.
Do Zhou zaczęli zgłaszać się inni producenci telefonów komórkowych – HTC, Nokia i Samsung. Atutem jej produktów była niska cena i znacznie lepsza jakość wykonania oraz odwzorowania kolorów niż u konkurencji.
Rewolucja
Kolejny przełom i dołączenie do świata najważniejszych firm na świecie nastąpił w 2007 r. Lens Technology został dostawcą Apple'a. Firma wypuściła właśnie na rynek urządzenie, które zrewolucjonizowało nasz świat – iPhone'a z ekranem dotykowym. Potem doszły szkła do iPadów i tego typu urządzeń. Produkcja idzie w miliardy.
Mając ogromne pieniądze i niewyczerpany potencjał wzrostu, firma mogła zainwestować w rozwój i zatrudnić lepszych techników. W ciągu pięciu lat Lens Technology miało zakłady w trzech miastach. Teraz to już 32 zakłady w siedmiu lokalizacjach, zatrudniające 90 tys. osób.
Agencja Bloomberg szacuje, że firma założona przez prostą wieśniaczkę ze środkowych Chin jest teraz warta 11 mld dolarów, zaś sam majątek Zhou to 9,2 mld dolarów i cały czas rośnie.
W 2013 r., w 20. rocznicę założenia start upu, Lens Technology weszła na giełdę w Shenzen. Efekt? W ciągu jednego dnia cena akcji wzrosła o 44 proc., zaś przez kolejne dwa tygodnie każdego dnia ich wartość zyskiwała 10 proc.
Miliarderka przy taśmie
Mimo niewyobrażalnego bogactwa Zhou zapewnia, że niewiele się zmieniła. Jej pracownicy wiedzą, że potrafi przyjść do fabryki, podwinąć rękawy i razem z nimi pracować jak szeregowa robotnica albo doglądać ich pracę. Bill Gates raczej nie chodzi pakować windowsów do pudełek.
Fenomen chińskiej miliarderki polega właśnie na jej całkowitym oddaniu i swoistym kulcie pracy. Swojemu przedsiębiorstwu poświęca 18 godzin dziennie. Za biurem – gabinet zdobi popiersie Mao Zedonga - ma małą kawalerkę, w której często sypia. Dom wartości 27 mln dolarów stoi w Hong Kongu, ale najlepiej czuje się będąc bliżej zakładu.
Warto zostać chwilę przy domu Zhou, bo też wiele o niej mówi. Bizneswoman brała udział w projektowaniu. Każdy szczegół został zaplanowany tak, żeby jej na wpół ociemniały ojciec nie zrobił sobie krzywdy.
Poznaj najsłynniejsze i najbogatsze rody świata.
zobacz więcej
Miłość z fabryki
O życiu osobistym nie lubi rozmawiać. Bardzo ceni sobie prywatność. Wiadomo, że ma dwójkę dzieci, w tym jedno z pierwszego małżeństwa z jej byłym kierownikiem w fabryce. Po rozwodzie znów się związała i w 2008 r. wyszła ponowne za mąż za Zheng Junlonga, z którym przez lata pracowała w fabryce.
Przyznała się, że lubi ping ponga i chodzenie po górach. Media odnotowały, że jej ulubionym projektantem ubrań jest Christian Dior, ale nie wiadomo, na co jeszcze wydaje pieniądze. Być może je po prostu odkłada.
– To najbardziej zmotywowana i zdeterminowana osoba, jaką można sobie wyobrazić. W dzieciństwie cierpiała ogromną biedę i ciężko pracowała, żeby zmienić swoje przeznaczenie – wyjaśnił Peng Mengwu, zastępca dyrektora generalnego Lens Technology.
Historia od zera do miliarderki jest inspiracją dla milionów poszukiwaczy chińskiego snu. Zhou ma dla nich wskazówkę: „Mój przepis na sukces? Żądza wiedzy”.