Osoba Antychrysta przywodzi dziś wielu ludziom na myśl przede wszystkim horrory. Skoro – jak twierdzi wiele współczesnych autorytetów – Bóg umarł, to nasuwa się wniosek, że i Jego antagonistów trzeba między bajki włożyć.
Powstają zatem książki i filmy, które straszą demonicznymi istotami, ale bynajmniej nie po to, żeby czytelników i widzów ostrzegać przed czyhającym na nich duchowym niebezpieczeństwem. Chodzi tylko o wywołującą emocje rozrywkę.
Tymczasem sprawa jest poważna, o czym przypomina „Krótka opowieść o Antychryście” Władimira Sołowjowa, wznowiona właśnie przez Wydawnictwo AA w przekładzie Anieli Czendlik. Ten nieduży tekst ukazał się w roku 1900 i stanowi dopełnienie trzech dialogów filozoficznych „Trzy rozmowy”. Autor kreśli wizję przyszłości inspirowaną Pismem Świętym, tradycją Kościoła i „zdrowym rozsądkiem”.
Wszystko zaczyna się w XX stuleciu. Europa toczy boje z islamem. Ten moment wykorzystują Chiny i Japonia, które dokonują jej podboju. Po pół wieku udaje się jednak najeźdźców wypędzić, a to dzięki procesom, których kulminacja następuje w XXI stuleciu.
Ukrzyżowany jest obcy zarówno mnie, jak i tobie…
Elity polityczne Starego Kontynentu łącząc siły przeciw wrogom zaczynają bowiem rezygnować z partykularnych interesów państwowych. Znikają resztki instytucji monarchistycznych, a ich miejsce zajmuje „związek bardziej lub mniej demokratycznych państw – Stany Zjednoczone Europy”. Wiodącą rolę w tym podmiocie odgrywają masoni, którzy chcą „ustanowić jednoosobową władzę wykonawczą z nieograniczoną swobodą działania”. Ich kandydatem staje się tajemniczy „człowiek przyszłości”.
Jest on przedsiębiorcą i filantropem, związanym z kręgami wojskowymi i finansowymi. Występuje jako orędownik praw zwierząt i przezwyciężenia różnic między religiami. Pisze książki. Jego główne dzieło ma wymowny tytuł: „Otwarta droga do pokoju i powszechnego dobrobytu”.
Tym, co determinuje „człowieka przyszłości”, jest pewne przeżycie mistyczne. Zostaje on mianowicie wybrany przez tajemniczą postać, aby zrealizować misję mesjańską, lecz odmienną od tej, która była udziałem Jezusa Chrystusa. Podczas tego swoistego aktu inicjacji słyszy między innymi: „Synu mój najmilszy, w tobie mam upodobanie. Dlaczego mnie nie szukałeś? Dlaczego czciłeś tamtego głupca i jego ojca? Ja jestem twoim bogiem i ojcem. Zaś tamten, nędzarz, Ukrzyżowany, jest obcy zarówno mnie, jak i tobie”.
Kim zatem jest „człowiek przyszłości”? Sołowjow nie pozostawia złudzeń: „Ten cudowny pisarz nie tylko wszystkich pociąga, ale jest miły dla każdego, tak więc spełnią się słowa Chrystusa: »Przyszedłem w imieniu Ojca mego, a nie przyjęliście Mnie. Gdyby jednak przybył kto inny we własnym imieniu, to byście go przyjęli« [J 5,43. Przecież, by zostać przyjętym, trzeba być przyjemnym”.
Ale jak to? Przecież jeśli już założyć, że zapowiadane w Apokalipsie św. Jana przyjście Antychrysta nie jest fikcją, to nie sposób sobie wyobrazić, że będzie to ktoś, kto – tak jak „człowiek przyszłości” – chce niczym George Soros wyeliminować ze świata bolączki trapiące ludzi. Raczej należałoby się spodziewać kogoś pokroju Hitlera lub Stalina.