Agresorów było dwóch. Jeden wyszedł z tego w glorii wybawiciela ludzkości. Nigdy nie poniósł kary
piątek,
31 sierpnia 2018
Komu przeszkadza Muzeum II Wojny Światowej? Jego narracja na pewno obnaża różnice dzielące Niemców i Rosjan w ocenie przeszłości. Ci pierwsi wciąż demonstracyjnie chodzą w worach pokutnych, ale po cichu chętnie by zwalili część winy za wywołanie wojny na tych drugich. Zaś w Rosji obarczanie ZSRR taką współodpowiedzialnością traktowane jest jako bluźniercze głoszenie negacjonizmu historycznego, które może skutkować nawet więzieniem.
W roku 2017 nowe szefostwo gdańskiego muzeum postanowiło dokonać w nim zmian. Miały one iść w kierunku dowartościowania daniny polskiej krwi. Ale ekspozycję główną nadal cechuje ujęcie uniwersalistyczne, o czym miałem okazję się przekonać podczas wizyty w MIIWŚ w trakcie sierpniowego urlopu.
Zastałem tu narrację, że największą ofiarę poniosły Niemcy i Związek Sowiecki! – mówi dr Karol Nawrocki, historyk, nowy dyrektor Muzeum II Wojny Światowej.
zobacz więcej
Gdy zwiedzałem kolejne pomieszczenia gdańskiej placówki, towarzyszyło mi dojmujące poczucie, że obcuję nie z historią Polski, ale z historią powszechną. I dobrze. W zaprezentowanej wizji dziejów niemało miejsca poświęcono choćby niedoli narodów azjatyckich pod okupacją Japonii, która traktowała je ze szczególnym okrucieństwem.
Jaki jednak jest główny przekaz gdańskiej placówki? W roku 1939 wojnę wywołały dwa państwa totalitarne. To, że od roku 1941 Związek Sowiecki toczył krwawe walki z III Rzeszą, by następnie znacząco się przyczynić do jej pokonania, nie zmienia faktu, iż na czerwonym imperium zaciążyła współodpowiedzialność za ogrom popełnionych zbrodni.
W tym kontekście rezultaty wojny jawią się jako niesprawiedliwe. Jeden z agresorów wyszedł z niej bowiem – niezasłużenie – w glorii wybawiciela ludzkości od jarzma faszyzmu i nazizmu. ZSRR nie poniósł kary za udział w wywołaniu wojny, natomiast w strefie jego wpływów znalazła się duża część Europy – w tym takie kraje, jak Polska czy Rumunia, a więc zaatakowane przez Sowietów w latach 1939-1940.
Paradoksalnie taka narracja antagonizuje dwa państwa, które dziś – jak to nieraz w historii bywało – dążą do zbliżenia. Chodzi o Niemcy i Rosję.
I tu warto przypomnieć zarzuty formułowane pod adresem koncepcji MIIWŚ już wtedy, gdy instytucja ta dopiero powstawała. Pojawiały się głosy, że gdańskie muzeum będzie iść w sukurs tym tendencjom niemieckiej polityki historycznej, które usiłują rozmyć odpowiedzialność narodu niemieckiego za wybuch i przebieg drugiej wojny światowej.
W uproszczeniu argumenty krytyków można streścić następująco: z koncepcji MIIWŚ można wysnuć wniosek, że to nie Niemcy walczyli z Polakami, lecz jacyś źli żołnierze mordowali jakichś dobrych cywilów – a przynależność narodowa i państwowa jednych i drugich schodzi na dalszy plan.
Paliwa do formułowania takich zarzutów dostarczali sami twórcy gdańskiej placówki. W roku 2008 na łamach periodyku „Przegląd Polityczny” ukazał się tekst Pawła Machcewicza i Piotra M. Majewskiego „Muzeum II Wojny Światowej. Zarys koncepcji programowej”. Autorzy pisali w nim między innymi: „Ukazanie wojny przez pryzmat losów żołnierzy, jeńców, więźniów obozów, robotników przymusowych czy ogółu ludności cywilnej stanowić będzie, jak sądzimy, najbardziej uniwersalny i zrozumiały dla wszystkich zwiedzających przekaz – niezależnie od ich narodowości. Taka perspektywa niesie też w sobie głęboko pacyfistyczne przesłanie, zgodnie z ideą Muzeum”.