Z żywego ściągnęli skórę, zostawiając cierpiącego, krwawiącego na powolną śmierć
piątek,
16 listopada 2018
Bolszewicy cofając się w 1920 roku rabują i niszczą to, czego nie mogą wziąć. Zdzierają posadzki, tłuką okna, na książkach się załatwiają. Koń miał złamaną nogę, więc nie mogli go zabrać… „To najbardziej przejmujące opowiadanie o działalności bolszewickiej, jakie zapamiętałem w życiu” – mówi Andrzej Dobosz o tomiku „Koń na wzgórzu” Eugeniusza Małaczewskiego. 29. odcinek programu „Spis treści”.
Zdążył zaprzęgnąć konia do furmanki, wziąć jakieś rzeczy i odjechać do lasu. Ale w tym lesie utyka. I żona go pyta: dokąd jest ta droga? Jest to droga donikąd.
zobacz więcej
Eugeniusz Korwin-Małaczewski, pochodzący ze środowiska drobnej szlachty kresowej, z okolic Mińska, w okresie I wojny światowej wstąpił ochotniczo do armii rosyjskiej i odbył cały szlak bojowy, od Krymu na daleką północ, w okolice Murmańska i Archangielska. I tam wstąpił do Polskiego Korpusu generała Józefa Dowbór-Muśnickiego.
Jego opowiadania zaczynają się w tym okresie. Dotyczą epizodów. Niektóre są humorystyczne, opowiadają o takich bójkach międzynarodowych żołnierzy – Anglików, Szkotów, Rosjan, Polaków.
Piękne jest opowiadanie „Dzieje Baśki Murmańskiej” – niedźwiedzicy, którą jeden z Polaków kupił i która towarzyszyła polskim żołnierzom. Z Polakami przepłynęła przez Francję do Armii Hallera i wróciła do Polski, będąc taką „córką pułku”. Przedstawiono ją marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu.
To zabawne opowiadanie kończy się ponuro. Baśka żyła w pułku i była przywiązana jakoś do swego pomieszczenia. W pewnej chwili nie wytrzymała, zerwała te swoje więzy i przepłynęła Wisłę, w tym miejscu płytką. Gdy zobaczyli ją chłopi polscy, pomyśleli, że to będzie piękne futro. Rzucili się na nią z widłami i niestety zabili ją.
Najważniejsze jest tytułowe opowiadanie „Koń na wzgórzu”, bo Małaczewski wziął udział w wojnie 1920 roku. Najpierw w takim oddziale propagandowym, gdzie wielu ówczesnych polskich pisarzy – z Żeromskim, Irzykowskim i Kornelem Makuszyńskim – uczestniczyło. Ale potem znalazł się na linii frontu.
„Koń na wzgórzu” jest to powieść o tym, jak on ściga cofających się bolszewików. Widzi to, co oni zostawiają po sobie. I dwory, z których nie tylko rabują jakieś przedmioty, ale niszczą to, czego nie mogą ze sobą zabrać. Zdzierają posadzki, tłuką okna, zwierciadła, na książkach załatwiają swoje fizjologiczne potrzeby.
Na samym końcu on widzi wzgórze i coś potężnego na tym wzgórzu. Okazuje się, że jest to rozwidlenie drzewa, w nie rzucony, jakby powieszony, jeszcze żyjący koń, który miał złamaną nogę, w związku z czym bolszewicy nie mogli go zabrać ze sobą. Rzucili tego konia i z żywego ściągnęli skórę, zostawiając cierpiącego, krwawiącego, żywego konia. I to jest najbardziej przejmujące opowiadanie o działalności bolszewickiej, jakie zapamiętałem w życiu.
Małaczewski potem w następnej potyczce wpadł w zasadzkę. Przeżył. W roku 1921 wyszedł tom „Koń na wzgórzu”. Autor umarł w roku 1922.
Zobacz też pozostałe odcinki programu „Spis treści”. Numery 1-20:
„Spisy treści” od odcinka 21. do 40.:
„Spisy treści” od odcinka 41.: