Miały puste kości, a czasem nawet pióra. Rewolucja miękkich dinozaurów
piątek,
7 grudnia 2018
U paleoartystów-rewolucjonistów dinozaury są anorektyczne i łyse. Z czasem zaczęło to budzić coraz ostrzejszą krytykę. Złośliwi młodsi koledzy wyśmiewali te „pakowane próżniowo” okazy. Niedawne odkrycia sugerują jednak, że zarówno nasz ulubiony tyranozaur, jak i czworonożny roślinożerny olbrzym (diplodok) wyglądały zupełnie inaczej.
Coraz mniej kojarzą się z głupią gęsią, a coraz bardziej przypominają kosmiczne formy życia.
zobacz więcej
Jak wygląda tyranozaur? No, jak to, przecież każdy go widział setki razy w filmach i na sugestywnych ilustracjach. Pytanie, ilu osób okrągłymi oczami pochłaniających pradawne monstra zdaje sobie sprawę, że uczestniczą w ćwiczeniach z socjologii stosowanej.
Pulchne i kluchowate
Choć zabrzmi to niewiarygodnie, pierwsze wizerunki dinozaurów opierające się na dokładnych rekonstrukcjach układu mięśniowo-szkieletowego datują się z lat… 70. XX wieku, czyli sprzed około pół wieku. Wcześniejsze podobizny to raczej swobodne impresje mające ilustrować naukowe tezy.
Paleoartystom – bo tak przyjęło się ich nazywać – zdarzało się współpracować z fachowcami, ale nie było to regułą. Inna rzecz, że także wtedy efekty bywały różne. Charles R. Knight, jeden z amerykańskich pionierów z przełomu XIX i XX wieku, pod wpływem uczonego przyjaciela Henry’ego Fairfielda Osborne’a malował dinozaury z chudymi kończynami jak u jaszczurek zamiast – co sugerowały skamieniałości – bardziej muskularnych i „ptasich”.
Co prawda o bliskim pokrewieństwie dinozaurzo-ptasim nikomu się wtedy nie śniło, dlatego za punkt odniesienia brano żyjące gady – stąd wizerunki pulchnych, kluchowatych potworów.
Zoe Lescaze, krytyk sztuki i autorka wydanego w ubiegłym roku albumu „Palaeoart. Visions of the prehistoric past”, sugeruje, że ich na kształty wpływała także historia – i to bynajmniej nie pradawna: „Zaczęłam doceniać fakt, że dzieła paleosztuki mogą nam powiedzieć bardzo wiele o czasach, w jakich powstały, o kontekście politycznym i kulturowym. Dinozaur namalowany w Rosji sowieckiej bardzo się różni od stworzonego w okupowanej Francji czy Ameryce Wieku Pozłacanego”.
Tezę tę zapewnie poparliby uciekinierzy z krainy socrealizmu: wielu rosyjskich artystów, nie chcąc produkować podobizn biuściastych traktorzystek i cherlawych chłopów sylabizujących dzieła zebrane Lenina, zwróciło się ku równie cenionej przez władze, a bezpieczniejszej nauce. Nierzadko pozostawali przy tym wierni ulubionej estetyce, stąd utrzymane w lila-nagietkowej kolorystyce obrazy Konstantina Konstantinowicza Florowa, budzące zachwyt pani krytyk.
Można ten miniorgan wszczepić myszy czy małpie i patrzeć, co będzie.
zobacz więcej
Odległą przeszłość przedstawiano jako dziedzinę chaosu i przemocy – w duchu Hobbesowskiego „Lewiatana”, a może znacznie starszych wyobrażeń „piekielnego węża”. Stąd kopalne gady obdarzano nieproporcjonalnie dużymi głowami, wyszczerzonymi zębiskami i ukazywano w pozach sugerujących wściekłą agresję. Jak głęboko interpretacja wryła się w społeczną podświadomość świadczy fakt, że pokutuje do dziś.
Kiedy w 2013 roku przeprowadzono badania, prosząc dzieci o namalowanie dinozaura, niemal idealnie kopiowały wizerunki gadów autorstwa wspomnianego wcześniej Osborne’a pochodzące z… 1905 roku.
Jak ofiary wypadków
Zwinne, smukłe (lecz nadal krwiożercze) dinozaury z „Parku Jurajskiego” Stevena Spielberga to dzieci „rewolucji naukowej” pod egidą Roberta Bakkera i jego ucznia Paula Gregory’ego. A zarazem dobitna ilustracja tego, co da się wydedukować ze szkieletu.
Autorzy ci jako jedni z pierwszych opierali się na starannej analizie szkieletów, a następnie – na tej podstawie – rekonstruowaniu mechaniki ruchu i wyglądu pradawnych zwierząt.
Łatwo zapomnieć, że nawet w najlepszych (dla powstania skamieniałości) warunkach pokrycie ciała oraz tkanki miękkie – jak mięśniowa, tłuszczowa lub chrzęstna, z której uformowane są małżowiny uszne, nozdrza czy płetwy – znikają zwykle bez śladu.
Szydzili z tych z niekompletnym upierzeniem wzorowanym na skamieniałych szczątkach: „To tak jakby rekonstruować wygląd szopa na podstawie rozjechanego truchła znalezionego na poboczu autostrady”. Krótko mówiąc, zarzucili poprzednikom nadmierną zachowawczość w odtwarzaniu wyglądu zewnętrznego i behawioru kopalnych gadów.
Jeden z nich, C.M. Kosemen, posunął się jeszcze dalej, tworząc serię ironicznych „rekonstrukcji” gatunków współczesnych wedle zasad stosowanych do skamieniałości. Wizerunki łabędzi, słoni czy poczciwych kotów gwarantują świetną zabawę.
Milenijne przytulanki
Ilustracje Kosemena, obok rysunków Darrena Naisha i Johna Conwaya, weszły do książki „All yesterdays” z 2012 roku, która zapoczątkowała drugi przełom: „rewolucję miękkich dinozaurów”. Miękkich – to znaczy z jednej strony wyposażonych w elastyczne nozdrza, wargi i tłuszczowe garby, z drugiej – pokrytych puchem lub piórami. Oraz, dodajmy, przedstawionych w rozmaitych codziennych sytuacjach – podczas żerowania albo snu.
Autorzy zapewniają, że opierają się na analizach naukowych. To prawda, że w ostatnich latach znaleziono sporo nowych skamieniałości, które posunęły naprzód wiedzę. Niedawne odkrycia sugerują np., że zarówno dwunożne dinozaury drapieżne (nasz ulubiony tyranozaur), jak i czworonożne roślinożerne olbrzymy (kłania się diplodok) miały puste, czyli pneumatyczne kości oraz bardzo sprawny układ oddechowy jak współczesne ptaki. A w dodatku wiele z nich było pokrytych piórami lub puchem.