Obcy w karmniku, czyli ósmy pasażer „Nostromo” odlatuje na południe
piątek,28 września 2018
Udostępnij:
„Skrócić układ pokarmowy, zmniejszyć żołądek. Broń Boże nie trenować przed wylotem. W razie wątpliwości co do trasy, rozejrzeć się po okolicy – ale koniecznie prawym okiem”. Tak mogłaby brzmieć lista porad dla wędrownego ptaka.
Odbywanie co roku trasy z Wielkiej Brytanii do Brazylii i z powrotem. Przelot powyżej najwyższych szczytów Himalajów. Pokonanie tysiąca ośmiuset kilometrów na dobę. Imponujące „osiągi” migrujących ptaków – w tym wypadku odpowiednio: burzyków, gęsi białolicych i albatrosów królewskich – możliwe są dzięki równie imponującym przystosowaniom fizjologicznym i anatomicznym. Wydawałoby się, że po dziesięcioleciach badań niewiele zostało w tej dziedzinie do odkrycia, tymczasem wciąż pojawiają się nowe, często zadziwiające doniesienia. I wciąż pozostaje prawdą, że GPS-y, satelity pogodowe oraz zdalnie sterowane drony mają godnych przeciwników w postaci tych współcześnie żyjących dinozaurów.
Wzrok orli pierwszej kategorii
Wydaje się, że tego rodzaju wyczyny muszą wymagać nadprzyrodzonych zdolności. I to prawda. Świat, jaki widzą i słyszą ptaki, jest całkowicie poza zasięgiem człowieka. Z czego Homo sapiens zdał sobie sprawę stosunkowo niedawno.
Już jeśli chodzi o widzenie w zwykłym świetle biją nas na głowę. Liczba czopków, czyli komórek światłoczułych odpowiadających za rejestrowanie kolorów, w obrębie plamki żółtej wynosi u człowieka około 200 tysięcy na milimetr kwadratowy; u byle wróbla – dwa razy więcej. To jeszcze nic. U ptaków drapieżnych liczba ta dochodzi do miliona – w dodatku mają tych plamek dwie, a nie jedną. Jak celnie zauważa Sy Montgomery, autorka „Ptakologii”, odpowiadałoby to mniej więcej człowiekowi patrzącemu przez… mikroskop.
Od dłuższego czasu wiadomo również, że ptaki widzą ultrafiolet, czyli długości fal będące poza zasięgiem ludzi. Co im to daje? Początkowo sądzono, że pomaga to samicom rozpoznać najatrakcyjniejsze samce. Nowsze badania sugerują, że korzyści jest znacznie więcej. W nadfiolecie „świeci” wiele owadów i nasion, woskowa warstewka pokrywająca dojrzałe owoce oraz mocz, którym gryzonie znakują swoje terytoria. To ostatnie doceniają szczególnie ptaki drapieżne, np. pustułki.
Podobnie jak pszczoły, ptaki umieją też zobaczyć światło spolaryzowane, czyli o równoległym kierunku fal. Pozwala im to ustalić pozycję Słońca, nawet gdy ukrywa się za horyzontem – co pomaga w nawigacji. To jednak nie wyczerpuje ich możliwości, bo widzą też… pole magnetyczne. W dodatku tylko jednym okiem.
Dowiedziono tego w bardzo pomysłowym eksperymencie opisanym w książce „Sekrety ptaków” Tima Birkheada. Wolfgang i Roswitha Wiltschke, autorzy badania, zajmowali się trzymanymi w niewoli rudzikami.
Jesienią ptaki zaczynały wykazywać tzw. niepokój migracyjny, podskakując w klatkach w tę stronę, w którą zwykle odlatywały. Gdy uczeni zmienili kierunek pola magnetycznego o 180 stopni, rudziki dały się nabrać i „wyruszały” w przeciwną stronę.
Tygodnik TVPPolub nas
Jeśli jednak zasłonięto rudzikom prawe oko półprzezroczystą soczewką kontaktową, nagle traciły orientację. Efektu tego nie obserwowano przy zasłanianiu lewego oka. Wywnioskowano, że zmysł magnetyczny zostaje pobudzony przez widok konturów krajobrazu.
Elastyczne niczym doktor Jekyll i pan Hyde
W porównaniu z powyższymi przystosowaniami, gromadzenie zapasów tłuszczu przed długą podróżą zakrawa na banał. Ale już skala tego procesu w ptasim wydaniu robi wrażenie.
Wróblowe – największa ptasia rodzina – objadają się przez jeden do trzech tygodni (uczenie nazywa się to hiperfagią). Często zmieniając na ten czas dietę, zwykle z owadów na owoce, które zawierają więcej węglowodanów i tłuszczów, a przy tym nie uciekają.
Jedni twierdzą, że łosoś norweski to najbardziej toksyczna żywność na świecie. Inni jednak dodają, że aby sobie zaszkodzić trzeba byłoby jeść dziennie pół kilograma łososiowych ogonów.
Ian Newton, autor imponującego dzieła „The migration ornithology of birds” opisuje, że ptaki w tym okresie stają się „dziwnie miękkie i gąbczaste”. Nic dziwnego: na przykład u wilgi, pleszki oraz dwóch kolejnych pokrzewek – cierniówki i piegży – ilość zgromadzonego tłuszczu dorównywała suchej masie pozostałych tkanek, choć poza okresem migracji nie przekraczała 3-5 procent masy ciała.
Co ciekawe z punktu widzenia amatorów gęsiny, rezerwę energetyczną tworzą tłuszcze nienasycone – m.in. kwasy oleinowy i linolowy, uważane za najzdrowsze również dla ludzi. To dlatego smalec gęsi bywa słusznie zachwalany jako równie cenny, jak oliwa z oliwek.
Przystosowania ptaków idą jednak znacznie dalej: potrafią one okresowo zmienić własną anatomię, całkiem dosłownie pozbywając się organów zbędnych podczas migracji i niepotrzebnie pochłaniających energię. Odkryte niedawno zjawisko nazwano elastycznością lub plastycznością fenotypową.
U pospolitej pokrzewki gajówki na czas przelotu nad Saharą wątroba kurczy się o 57 procent, układ pokarmowy o połowę, a serce o jedną czwartą. Jak wyliczono, pozwala jej to oszczędzić około 20 procent energii. Zięba, którą można spotkać w każdym miejskim parku, traci do połowy masy wątroby i wnętrzności; podobnie muchołówka żałobna, piecuszek i jaskółka dymówka. Po przelocie wszystko wraca do normy w ciągu 2-3 dni.
Zadziwiające, że tego rodzaju zmianom podlega też mózg – organ, którego modyfikacje uważano do niedawna za niemożliwe. U migrujących gatunków śpiewających zanikają jego części odpowiedzialne za rozpoznawanie śpiewu, by odtworzyć się w nowym sezonie rozrodczym.
Siła bez siłki, czyli marzenie pakera
Co godne pozazdroszczenia, zmiany te dokonują się samoistnie, pod wpływem sygnałów hormonalnych, bez aktywnego zaangażowania głównych zainteresowanych.
Anegdotycznie wręcz brzmią doniesienia o perkozach zausznikach: przez 9-10 miesięcy w roku poruszają się głównie na piechotę lub pływają; w tym okresie ich mięśnie piersiowe kurczą się tak bardzo, że ptaki te są dosłownie niezdolne do lotu. Za to kiedy nadejdzie pora, wyruszają w liczącą sześć tysięcy kilometrów podróż – z układem pokarmowym zredukowanym o trzy czwarte i dwukrotnie większym sercem.
Ptaki – współczesne dinozaury o nadprzyrodzonych zdolnościach
Telemetryczne pomiary tętna wykazały, że bernikle białolice – zdolne lecieć przez 13 godzin non stop i pokonujące w trakcie przelotu do trzech tysięcy kilometrów – w tygodniach poprzedzających migrację przebywały w powietrzu przez… kilka minut dziennie. A mowa o ptakach słynących z tzw. lotu aktywnego, wymagającego ogromnego wysiłku.
Ich krewniaczki, gęsi tybetańskie, idą na całość: bez przygotowań, startując niemal z poziomu morza, w ciągu kilku godzin potrafią się wznieść na wysokość ponad siedmiu tysięcy metrów nad poziomem morza. Następnie przelatują nad najwyższymi partiami Himalajów, gdzie temperatura spada do minus 50 stopni Celsjusza, a ciśnienie parcjalne tlenu wynosi zaledwie jedną trzecią tego na poziomie morza. Mogą sobie na to pozwolić, bo ich krew zawiera dwa typy hemoglobiny, z których jeden wykazuje wysokie powinowactwo z tlenem. Dzięki temu krew nie gęstnieje, doskonale się sprawdzając w rozrzedzonym powietrzu. Dodatkowo mają wyjątkowo duże i szybko bijące serca.
Po lekturze doniesień naukowych, ptaki coraz mniej kojarzą się zatem ze stereotypową głupią kurą czy gęsią. Za to coraz bardziej przypominają ósmego pasażera „Nostromo”.
Zdjęcie główne: Ptaki – dzięki swym niezwykłym możliwościom – coraz bardziej mogą nam przypominać ósmego pasażera „Nostromo”, czyli ksenomorfa. Tą fikcyjną, pozaziemską formę życia stworzył szwajcarski malarz Hans Rudolf Giger, a po raz pierwszy pojawił się właśnie w filmie „Obcy”. Tu: przebrani uczestnicy parady Dragon*Con 2013 w Atlancie. Fot. Wikimedia/Pat Loika, https://www.flickr.com/photos/patloika/9677621019