Cywilizacja

Legendy o „cichych zabójcach”

Informacja o pojedynczym strzale (z niemal czterech kilometrów) ukraińskiego snajpera obiegła media na całym świecie, jakby to była wiadomość o zdobyciu strategicznej pozycji wroga. Nic dziwnego, to właśnie wokół żołnierzy tej formacji buduje się legendy i przekazy, które mają dużo szersze zasięgi niż pocisk wystrzelony z karabinu, nawet z rekordowej odległości.

Pożegnanie
Członek sił specjalnych Ukrainy, Wiaczesław Kowalski, trafił anonimowego rosyjskiego żołnierza mierząc z 3800 metrów. Tym samym pobił rekord w odległości snajperskich strzałów, które osiągnęły cel i zostały oddane w warunkach bojowych.

Informacje o podobnych wyczynach strzelców zawsze elektryzowały rzesze ludzi, niczym wiadomości z aren sportowych. Wieści o pojedynczych trafieniach w różnych wojnach skwapliwie podejmowały służby propagandowe zwaśnionych armii, uznając je nieraz za ważniejsze od informacji o ostrzałach artyleryjskich. Pojedynczy snajperzy, jak rzadko żołnierze innych formacji, budzili zawsze skrajne emocje: od uwielbienia dla bohaterów po nienawiść do „cichych zabójców”.

Śmiercionośny „Węgielek”

W toczącej się wojnie rosyjsko-ukraińskiej rozgłos zdobywali już snajperzy, a nawet snajperki obydwu stron. Wiosną zeszłego roku bohaterką narodową Ukrainy obwołano tajemniczą żołnierkę o pseudonimie „Ugoliok” (Węgielek). Kobieta nawet na nielicznie publikowanych zdjęciach występowała w masce. Swoje umiejętności sprawdzała długo przed wybuchem wojny w 2022 r. Już pięć lat wcześniej jako żołnierz ukraińskiej piechoty morskiej walczyła w Donbasie z prorosyjskimi separatystami. Zakończyła służbę, ale po napaści Rosji na Ukrainę wróciła do sił zbrojnych i trzeba przyznać, że była śmiertelnie skuteczna.

Według ukraińskich przekazów, od pocisków wystrzelonych z jej karabinu ginęło dziennie 5-6 żołnierzy wroga. To osiągnięcia, które stawiały ją w wąskiej światowej czołówce snajperów, takich jak kanadyjski mistrz, znany jako Wali. Zresztą ten ostatni również posłuchał wezwań prezydenta Wołodymyra Zełenskiego i przyłączył się do międzynarodowego korpusu działającego na rzecz Ukrainy. O pozyskaniu kanadyjskiego asa ukraińskie służby donosiły światu z dumą, jakby pozyskały nową broń rażenia o dalekim zasięgu. Rosyjskie służby propagandowe nie mogły się temu biernie przyglądać, dlatego rozpowszechniły pośpiesznie informacje, zgodnie z którymi ich siły zbrojne zlikwidowały kanadyjskiego strzelca 20 minut po jego przybyciu do Mariupola. By duch w sojuszniczej armii nie podupadł, Kanadyjczyk musiał prostować fejki na swój temat, uśmiechając się na zdjęciu obok prezentowanego łupu wojennego, to jest wojskowej torby z rosyjską racją żywnościową.

Skowyt czarnej pantery

Czy Putin wygrywa na Ukrainie?

Rok 2023 kończy się bilansem strat terytorialnych dla Ukrainy: Rosjanie więcej zdobyli niż stracili.

zobacz więcej
Jednak prawdziwą bohaterką Ukrainy i asem w rękawie służb propagandowych była tajemnicza „Ugoliok”, a jej działanie nie ograniczało się jedynie do celnych strzałów. Jej rola była znacznie poważniejsza, ponieważ jako kobieta na polu walki mogła mieć wyjątkowy wpływ na to, jak na froncie zachowają się mężczyźni. Wkrótce cały świat cytował jej wezwanie do boju: „Musimy ich wszystkich wyeliminować, to nie są istoty ludzkie. Nawet faszyści nie byli tak podli, jak ci orkowie. Musimy ich pokonać”.

Co więcej, Ukraińcom udało się też zbudować negatywny przekaz o kobiecie parającej się tym samym fachem, ale walczącej po stronie najeźdźcy. W marcu zeszłego roku ukraińskie służby powiadomiły media o schwytaniu groźnej snajperki Iriny Starikowej, działającej jako „Bagheera”. Jej pseudonim nawiązywał do czarnej pantery z „Księgi dżungli” Rudyarda Kiplinga. Barwna postać, której przypisywano mniej lub bardziej wiarygodne historie z przeszłości, szybko oddziaływała na wyobraźnię. „Bagheera” miała być serbską najemniczką, działającą już wcześniej na rzecz donieckich separatystów. Wsławiła się zabiciem ponad 40 osób, w tym, jak twierdzą ukraińskie służby, cywili i więźniów. Jednak jej przypadek posłużył przede wszystkim do pokazania braku lojalności w rosyjskim wojsku i miał być sygnałem choćby dla innych najemników walczących pod znakiem „Z”.

„Bagheera” miała zostać pojmana w boju ranna, wcześniej pozostawiona przez swoich towarzyszy na polu walki. Słowa, które miała wypowiedzieć, obiegły media na całym świecie: „Zostawili mnie. Wiedzieli, że jestem ranna i mogą mnie pojmać, ale po prostu zdecydowali się mnie zostawić, mając nadzieję, że zdechnę”. Choćby ze względu na te dwa zdania „Bagheera” była bezcennym jeńcem dla ukraińskich służb.

„Pani Śmierć” na salonach

Legenda snajperki o pseudonimie „Ugoliok” nawiązywała do innej bohaterki o ukraińskich korzeniach. Była nią Ludmiła Pawliczenko, która zapisała się w historii jako „Pani Śmierć”. Zmarła w 1974 r. bohaterka Związku Radzieckiego, według oficjalnego życiorysu skończyła kursy skoczka spadochronowego oraz pilota i od początku zapowiadała się na świetnego komandosa. W czasie II wojny światowej, jak mówiła radziecka propaganda, wsławiła się zebraniem kolekcji 309 nieśmiertelników niemieckich żołnierzy.
Bohaterka Związku Radzieckiego, strzelec wyborowy Ludmila Pawliczenko. Fot. FoKa / Forum
Sama też była parokrotnie ranna. W końcu podczas obrony Sewastopola, raniona głowę w czasie ostrzału z moździerzy, została wycofana z frontu raz na zawsze. Od tej pory pełniła inną rolę, a zasięg jej działań był znacznie dalszy niż możliwości karabinu Mosin, którego używała podczas walki.

Ludmiła Pawliczenko podróżowała po Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych czy Kanadzie, zagrzewając zachodnie społeczeństwa i polityków do utworzenia drugiego frontu w walce z Trzecią Rzeszą i jej sojusznikami. Rozentuzjazmowani zachodni dziennikarze chłonęli jej wypowiedzi, a najwięksi tamtych czasów – Franklin Delano Roosevelt, Winston Churchill czy Józef Stalin – przyjmowali ją jako bohaterkę Związku Radzieckiego. Jej sława na skalę międzynarodową była żywa również po wojnie. W 1957 r. odwiedziła ją prezydentowa Eleonora Roosevelt, a w samym Kraju Rad poczta upamiętniła ją na znaczkach. Długo po śmierci snajperki niektórzy historycy zaczęli podważać jej osiągnięcia, sugerując nawet, że mit Pawliczenko był stworzony jedynie na potrzeby propagandowe.

Bez względu na wiarygodność i ocenę jej dokonań, podobnie jak w obecnej wojnie na wschodzie, służby nie bez przyczyny wybrały do działań propagandowych kobietę. Jej niezachwiana odwaga i skuteczność potrafią zawstydzić, a tym samym zmotywować niemal każdego mężczyznę, dotąd wahającego się, czy jest w stanie poświęcić życie za ojczyznę.

Pojedynek asów

Inną legendą Armii Czerwonej, czczoną tym razem przez Rosjan, był Wasilij Zajcew. Swoją historię budował w oblężonym Stalingradzie, gdzie w ciągu kilku tygodni w listopadzie i grudniu 1942 roku położył 125 żołnierzy wroga, w tym siedmiu snajperów. Mit Zajcewa budowano również jako symbol zwycięstwa nad najeźdźcą.

Cóż ów symbol mogłoby lepiej opisać, niż bezpośrednie starcie dwóch strzeleckich asów i zarazem śmiertelnych wrogów. W dawnych bitwach ducha stających do walki zastępów podnosili czasem harcownicy, tocząc indywidualne pojedynki ze śmiałkami przeciwnika. Starcie dwóch snajperów mogło pełnić podobną rolę. Stąd w przekazach radzieckich propagandystów mit o pojedynku najlepszego snajpera Armii Czerwonej z najprawdopodobniej fikcyjnym asem szkoły berlińskiej mjr Erwinem Königiem (niektóre wersje nazywają go płk Heinzem Thorwaldem) – wygranym oczywiście przez tego pierwszego. Mit ten został jeszcze wzmacnianych przez późniejsze zachodnie produkcje filmowe, m.in. znany obraz Jeana-Jacques’a Annauda „Wróg u bram”, w którym Wasilija zagrał Jude Law, a niemieckiego oficera Ed Harris.

Historycy podchodzą z dystansem do opowieści o sztuczkach i podchodach podczas pojedynku dwóch gigantów. Jednak legenda symbolizująca wytrwałość i spryt radzieckiego żołnierza, pozostała żywa w kolejnych pokoleniach.

Lęk przed „Białą śmiercią”

26 tys. zabitych Finów, 130 tys. Sowietów. Znacząca wojna, o której Zachód zapomniał

Osiem scen i terminów wojny zimowej, które proszą się o kamerę.

zobacz więcej
Legenda snajpera może urosnąć do symbolu oporu i walki całej armii. Tak było z legendarnym kapralem o nazwisku Simo Häyhä podczas wojny rosyjsko-fińskiej, rozpoczętej najazdem Armii Czerwonej w listopadzie 1939 r. Finowie widzieli w tym żołnierzu symbol skuteczności swojej taktyki i podsycali jego mit, nazywając go „Magicznym strzelcem”.

Jego wyczyny trafiały do wyobraźni radzieckich żołnierzy, którzy z kolei nadali mu miano „Biała śmierć”. Nic dziwnego, skoro średnio na dzień z powodu fińskiego strzelca Armia Czerwona musiała skreślać z żołdu raz na zawsze pięciu swoich towarzyszy. A i tak były to dane oficjalne i zaniżone. Liczba pięciu zabitych na dzień w skali strat w wojnie dwóch armii może nie wydawać się szczególnie duża. Jednak zagrożenie i lęk, jakie zdołał zakorzenić we wrogich oddziałach snajper w białym kamuflażu, były nie do przecenienia zarówno dla najeźdźców, jak i obrońców. Armia Czerwona wysyłała więc swoich snajperów, którzy mogli wytropić i zlikwidować siejącego postrach przeciwnika. Fiński strzelec wyróżniał się jednak nadludzką wręcz wytrzymałością, cierpliwością i spostrzegawczością, czyli cechami, na podstawie których werbuje się i szkoli także dzisiejszych snajperów.

Simo Häyhä potrafił wiele godzin czekać w wydrążonej jamie śnieżnej, dawał sobie radę w temperaturach sięgających nawet 40 stopni poniżej zera, wspomagając się jedynie chlebem i cukrem. Był mistrzem kamuflażu, co pozwalało nie zdradzić swojej pozycji. Dbał o szczegóły do tego stopnia, że nie stosował celowników optycznych, bo uważał, że odblask szkła może wystawić go na strzał wroga. W akcji pamiętał, by w ustach przetrzymywać śnieg, który zapobiegał wydobywaniu się pary wodnej, widocznej z pozycji wroga.

Krótko przed podpisaniem pokoju, radziecka kula dosięgnęła Simo. Fiński strzelec został trafiony w szczękę i choć przeżył, mimo licznych operacji jego twarz pozostała na zawsze mocno zniekształcona. Po wojnie awansowany do stopnia oficerskiego. zajął się darowaną od państwa farmą i polowaniami. Do końca życia, jak większość wyróżniających się snajperów, z jednej strony otoczony uwielbieniem swoich rodaków, z drugiej otrzymujący pogróżki o zemście i groźby śmierci.

– Sławomir Cedzyński

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

SDP2023
Tygodnik TVP jest laureatem nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Zdjęcie główne: Szkolenie polskich żołnierzy XIII zmiany PKW Afganistan w 25 Baza Kawalerii Powietrznej w Nowym Gliniku w 2013 roku. Snajperzy to ważny element kontyngentu wojskowego. Fot. Michal Tulinski / Forum
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Wolontariusz w paczce z Polski wiezie uśmiech na święta
Zaporoże. W bunkrze żołnierz poprosił księdza o różaniec i żeby nauczył go, co z tym robić.