Dwóch Polaków w Belgii po wypiciu jednego kieliszka koniaku za dużo…
piątek,
11 stycznia 2019
Pisał niesłychanie zabawowe historie. Zmyślone? Kto chce, niech wierzy. W 43. odcinku programu „Spis treści” Andrzej Dobosz opowiada o Władysławie Zambrzyckim i jego książce „Kaskada Franchimont”.
Ta historia zdarzyła się naprawdę. Lubomirski przeciągał pertraktacje, a ich goszczono na zamku, nie żałując trunków.
zobacz więcej
Władysław Zambrzycki urodził się w roku 1891. Koło 1905 r. jego uczestnictwo w strajku szkolnym sprawiło, że rodzina, żeby uchronić go od kłopotów, wysłała go na dalszą naukę do Belgii, gdzie zrobił maturę i zaczął studia chemiczne. I dzięki temu kilka jego książek dzieje się na terenie Belgii. Taki jest właśnie przypadek „Kaskady Franchimont”.
Jest to niesłychanie zabawowa historia. Młody człowiek imieniem Błażej po jakimś występie towarzyskim, który wzburzył jego ojca bankowca, zostaje wysłany na Zachód – właśnie do Belgii. Pan Ksawery ma być nauczycielem filozofii. Kiedyś, żeby nie zasmucać kelnera, zamówił jeszcze jeden koniak. Kończy się to na tym, że wychowawca i wychowanek błądzą po holenderskim porcie, nie mogąc trafić z powrotem na statek, którym przypłynęli. I zasypiają w jakimś kurniku klasztornym, o czym informuje miejscowa prasa. Co sprawia, że ojciec Błażeja odmawia dalszego wsparcia finansowego w tej podróży.
Wtedy pan Ksawery wpada na pomysł: przygotowuje horoskopy i zamieszcza ogłoszenia mówiące, że horoskop zostanie przesłany za darmo, natomiast można do koperty – przy okazji, podając datę urodzin dziecka – dołączyć jednego dolara. I okazuje się, że wszystkie koperty przychodzą z dolarami, co pozwala naszym bohaterom na swobodny tryb życia.
Są to historie, które czytamy sadząc, że są zmyślone i zachwycamy się, że są tak zabawne, a my sami nie umielibyśmy tego wymyślić.
Władysław Zambrzycki jednak Belgię opuścił, zajął się dziennikarstwem. Przy czym po wojnie do końca życia – do 1962 roku, w którym ukazała się, już po jego śmierci „Kaskada Franchimont” – w „Expressie Wieczornym” miał rubryczkę „Kto chce niech wierzy”. Były to drobne historyjki, sądzę, że zmyślone.
Jedna rzecz, z której bibliografowie nie zdają sobie być może sprawy i która też jest może zmyśleniem radosnym Zambrzyckiego, jest to, jakoby był on autorem „Senników egipskich”, wydawanych przez pewnego żydowskiego antykwariusza na przedwojennej Świętokrzyskiej i kolportowane po polskiej prowincji.
Zobacz też pozostałe odcinki programu „Spis treści”. Numery 1-20:
„Spisy treści” od odcinka 21. do 40.:
„Spisy treści” od odcinka 41.: