Żądali wychłostania księgarza i spalenia na stosie pisarzy, grożąc wybuchem wojny
piątek,
11 stycznia 2019
Ta historia zdarzyła się naprawdę. Lubomirski przeciągał pertraktacje, a ich goszczono na zamku, nie żałując trunków. W 44. odcinku programu „Spis treści” Andrzej Dobosz opowiada o książce Władysława Zambrzyckiego „W oficynie Elerta” .
Niesłychanie zabawowe historie. Zmyślone? Kto chce, niech wierzy.
zobacz więcej
Jest to książka przezabawna i bezinteresowna, bowiem autor mógł zdawać sobie sprawę, że za jego życia nie ma żadnych szans na wydanie. Rzeczywiście, została wydana dopiero w roku 2007.
Elert był to XVII-wieczny, warszawski muzyk, a zarazem właściciel księgarni stołecznej. Do Warszawy zjechało moskiewskie poselstwo księcia Grigorija Puszkina. Zaczęło spędzać czas w księgarni Elerta i przeglądać wszystkie książki. I jeśli znajdowały tam jakąś wzmiankę o naszych wschodnich sąsiadach, nabywały to książkę. Przy czym Puszkin i jego ludzie, których było 19 poza szefem, dziwili się, że w Polsce każdy może kupić jaką chce książkę. Co za nierząd w tym kraju panuje!
I po nabyciu dużej ilości takich dzieł, zwrócili się do władz Polski z żądaniem wychłostania księgarza oraz spalenia na stosie autorów książek zawierających niekorzystne wzmianki na temat Rosji i jej władz, grożąc inaczej wybuchem wojny. Prowadzący pertraktacje kanclerz Jerzy Sebastian Lubomirski przeciągał je. A poselstwo było przyjmowane na zamku warszawskim, bardzo goszczone i zwłaszcza nie żałowano im wina i trunków.
W końcu doszło do tego, że postanowiono z nabytych egzemplarzy wydrzeć wszystkie karty zawierające niewłaściwe wzmianki na temat Rosji. I zostały te karty spalone publicznie na stosie. Reszta egzemplarzy, bez tych kartek, została załadowana do worów i odwieziona do Moskwy.
Zabawa „W oficynie Elerta” polega jakby na tym, że ci rosyjscy posłowie nie zdawali sobie sprawy, że książki nie są wydawane w jednym egzemplarzu i poza tymi zniszczonymi kartami istnieją jeszcze przynajmniej setki innych. I swobodnie współcześni mogli je sobie czytywać, ilekroć mieli ochotę.
Ta historia zdarzyła się naprawdę i została w sposób znacznie bardziej suchy opisana przez profesora Władysława Konopczyńskiego w jego historii dawnej Polski.
Wybrałem Zambrzyckiego, bowiem jest to autor, którego od lat czytuję co kilka czy co kilkanaście miesięcy, za każdym razem dla przyjemności. I ciesząc się, i śmiejąc się, chociaż nie są to rzeczy dla mnie całkiem nowe.
Zobacz też pozostałe odcinki programu „Spis treści”. Numery 1-20:
„Spisy treści” od odcinka 21. do 40.:
„Spisy treści” od odcinka 41.: