Przyniosła garnki Marii Dąbrowskiej. Protegowana dyktatora komunistycznej kultury
piątek,
12 kwietnia 2019
„Została zatrudniona przez Jerzego Borejszę w redakcji «Czytelnika», szybko awansując. I stała się naczelnym redaktorem. Zadbała o to, żeby powstała kawiarnia. Znaczną część godzin urzędowania spędzała na dole, przyjmując tam autorów. Pisarze bywają ludźmi niepewnymi, czy to co piszą ma sens. Otóż Irena była taką jakby opiekunką, dodającą ufności, zachwycającą się ich utworami, a zarazem zajmującą się ich życiem prywatnym. Wkraczającą w kłopoty, załatwiającą im rozmaite przydziały”. Andrzej Dobosz w 24. odcinku programu „Z pamięci” wspomina Irenę Szymańską – część 1.
Gdy pisarzy zaczęto wyrzucać z PZPR, urządziła w swoim domu Bal Powieszonych. Chciała iść w ich ślady.
zobacz więcej
Irena Wiernik urodziła się w roku 1921 w Łodzi, w zamożnej, kulturalnej, zasymilowanej rodzinie żydowskiej. W 1938 roku, po maturze, wyjechała na studia medycyny do Liège w Belgii. Przyjechała w 1939 r. do Polski na wakacje i poślubiła szybko swego rówieśnika nazwiskiem Zygmunt Szymański.
Oboje mieli dobry wygląd i przebyli okupację bez większych kłopotów. W 1944 roku uniknęli Powstania Warszawskiego, przebywając na wsi pod Żyrardowem.
Obok nich ukrywała się ze swoim synem, moim rówieśnikiem, żona przedwojennego lewicowego publicysty, współpracownika „Wiadomości Literackich”, człowieka używającego nazwiska Jerzy Borejsza. W 1945 roku Borejsza przyjechał pod ten Żyrardów, żeby zabrać swoją żonę z synem i przy okazji poznał Irenę.
Borejsza był jakby dyktatorem od komunistycznej, przyszłej kultury w Polsce. Ale w pierwszym okresie był to taki szeroki front z dopuszczaniem rozmaitych nurtów. On stworzył imperium Spółdzielni Wydawniczej „Czytelnik”. Zaczęło się to w Łodzi, potem przyjechał do Warszawy, gdzie zajął po parzystej stronie ulicy Wiejskiej wspaniałe budynki z późnych lat 30. – numery 10 i 12. I tam przeniósł się „Czytelnik” z Łodzi do Warszawy.
Irena została zatrudniona w „Czytelniku”. W Łodzi mieścił się on w dawnych zakładach Siemensa, gdzie pozostały duże zasoby garnków. I Irena w pierwszych tygodniach była używana jako goniec i dostarczała literatom polskim garnki. Przyniosła garnki Marii Dąbrowskiej, którą poznała w ten sposób. Ona w latach szkolnych jeszcze wiele czytała i teraz była szczęśliwa, że może poznawać pisarzy: Juliana Tuwima, Władysława Broniewskiego, Marię Dąbrowską, Zofię Nałkowską.
Po przeniesieniu się „Czytelnika” do Warszawy, Irena przestała być gońcem. Natomiast została zatrudniona przez Borejszę w redakcji, szybko awansując. I stała się naczelnym redaktorem.
Zadbała o to, żeby powstała kawiarnia. Znaczną część godzin urzędowania spędzała na dole, przyjmując tam autorów. Pisarze bywają ludźmi niepewnymi, czy to co piszą ma sens. Otóż Irena była taką jakby opiekunką, dodającą ufności, zachwycającą się ich utworami, a zarazem zajmującą się ich życiem prywatnym. Wkraczającą w kłopoty, załatwiającą im rozmaite przydziały.
Zobacz też pozostałe odcinki „Z pamięci”. Numery 1-20:
Odcinki programu „Z pamięci” od 21. do 40.: