Znała go jak nikt inny. Gdyby Witkacy też ją znał…
piątek,
10 maja 2019
„Była bardzo piękna. Zapamiętałem nasze pierwsze spotkanie na zawsze. Wiedziałem, że o Witkacym nie mam jej do powiedzenia niczego nowego, więc podejmowałem inne tematy, od Antoniego Słonimskiego do Jana Kotta. Dunka natychmiast podejmowała wątek i ja – na temat, który zdawało mi się znam dobrze – dowiadywałem się zawsze czegoś nowego.” Annę Micińską wspomina Andrzej Dobosz w 33. odcinku programu „Z pamięci”.
Stanisław Wyspiański był kolegą szkolnym jego ojca i razem uruchomili kiedyś dzwon Zygmunta. On z kolegami zrobił to samo. Na wagarach, 11 listopada 1918 roku.
zobacz więcej
Anna Micińska, zwana przez przyjaciół Dunką, urodziła się w roku 1939 jako córka eseisty Bolesława Micińskiego. Tuż przed jej urodzeniem, rodzice wraz z innymi pracownikami Polskiego Radia byli ewakuowani do Francji, gdzie spędziła wczesne dzieciństwo. Ojciec Bolesław Miciński umarł na gruźlicę w roku 1940, ona z matką przyjechała do Polski w 1946 roku i zamieszkały w Zakopanem.
W roku 1955 zaczęła studia polonistyczne u Kazimierza Wyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Szczęśliwie podsunął jej, jako temat końcowej pracy, niewydaną wtedy jeszcze powieść Witkacego „622 upadki Bunga”. I w ten sposób Dunka weszła do takiej ścisłej czołówki polskich witkacologów.
Po studiach wróciła do Zakopanego, gdzie pracowała w Muzeum Tatrzańskim. Ogłaszała poszczególne szkice, wstępy, posłowia i komentarze do Witkacego. Umarła niestety wcześnie, w roku 2001.
W 2011 r. w Bibliotece „Więzi” wyszła jej jedyna własna książka – „Wędrówki bez powrotu”, zawierająca zarówno portrety przyjaciół, jak i wspomnienia zakopiańskie. Ten jedyny tom własny Dunki jest książką, do której chce się często wracać.
Jej ojciec przyjaźnił się ze Stanisławem Witkiewiczem, była to jedyna niezerwana przez Witkacego znajomość. Ponadto przez pamięć ojca, ilekroć Dunka zwracała się telefonicznie czy listownie, zarówno do Jarosława Iwaszkiewicza, jak i Czesława Miłosza, wszyscy na dźwięk nazwiska jej ojca służyli jej radą, pomocą, przyjaźnią.
Była zresztą osobą bardzo piękną. Po raz pierwszy zobaczyłem ją, gdy przyjechała do Warszawy w towarzystwie Jerzego Turowicza i zapamiętałem to pierwsze spotkanie na zawsze. Wiedziałem, że na temat Witkacego, który mnie zawsze interesował, nie mam do powiedzenia niczego nowego. Tak więc podejmowałem zupełnie inne tematy, od Słonimskiego do Stępowskiego, od Stępowskiego do Kotta. Po moich dwóch zdaniach Dunka natychmiast podejmowała wątek i ja – właśnie na temat, który zdawało mi się znam dobrze – dowiadywałem się zawsze czegoś nowego.
Ostatnie wizyty u niej zawsze trwały krócej niż byśmy mieli ochotę. Przyjeżdżaliśmy do kogoś, kto był już bliski końca, a wychodziliśmy podniesieni na duchu.
Zobacz też pozostałe odcinki „Z pamięci”. Numery 1-20:
Odcinki programu „Z pamięci” od 21. do 40.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 41. do 60.: