Tu malował Wojciech Kossak, a Marlena Dietrich odmówiła autografu dla radia NRD
piątek,
17 maja 2019
„W latach 60. Władysław Gomułka dowiedział się, że za sprowadzoną do Polski kawę musimy sprzedawać trzy statki pełnomorskie. Wściekł się i zabronił importu kawy. Ktoś z nas odkrył, że w wewnętrznym barku hotelowym, takim tylko dla gości, jest kawa, przyzwoita. No i zaczęliśmy tam uczęszczać. To znaczy ja, Maciej Słomczyński, czyli Joe Alex, czasem Gustaw Holoubek” – opowiada Andrzej Dobosz w 34. odcinku programu „Z pamięci” o Hotel Bristol.
Żeby uniknąć nagabywań o podpisanie volkslisty, zmienił nazwisko z Dürr na Durski.
zobacz więcej
W wieku XIX w miejscu, gdzie się teraz znajduje – na Krakowskim Przedmieściu, istniał popadający w ruinę pałac Tarnowskich. W roku 1898 pałac został zburzony, a parcelę kupiła Spółka Akcyjna Towarzystwo Budowy i Eksploatacji Hoteli, której pierwszym udziałowcem był Ignacy Paderewski. W listopadzie 1901 roku: szesnastego nastąpił bankiet dla budowniczych, siedemnastego poświęcenie gmachu, a dziewiętnastego wprowadził się pierwszy gość.
Na ostatnim, piątym piętrze była pracownia malarska Wojciecha Kossaka. Kossak nie płacił czynszu, natomiast spłacał należność swoimi płótnami, które kolejno zdobiły sale restauracyjne hotelu oraz apartamenty.
W latach 60. Władysław Gomułka dowiedział się, że za sprowadzoną do Polski kawę musimy sprzedawać trzy statki pełnomorskie. Wściekł się i zabronił importu kawy. Ktoś z nas odkrył, że w wewnętrznym barku hotelowym, takim tylko dla gości, jest kawa, przyzwoita. No i zaczęliśmy tam uczęszczać. To znaczy ja, Maciej Słomczyński, czyli Joe Alex, czasem Gustaw Holoubek.
A tam, żeby wejść, trzeba było mieć przyzwoite odzienie. Portierzy traktowali nas nieufnie, a kiedyś wchodzący ze mną Roman Polański został zatrzymany:
– Do kogo?
– Mr. Johnson!
No i wtedy nas wpuszczono.
Te barki prowadziły panie z inteligencji. Jeśli ktoś z nas zaczynał mówić coś, co mogłoby zatrącać o politykę, te panie kładły palec na ustach i wznosiły oczy ku niebu, dając do zrozumienia, że funkcjonują podsłuchy. Obok była sala – ta co obecnie, tylko bez tego baru, ale ze stolikami. Jeśli w wewnętrznym barze mieliśmy poczucie podsłuchu, to tu rozmawialiśmy swobodnie, jak gdyby nigdy nic.
Tutaj wykonałem swoją jedyną akcję dyplomatyczną. Otóż do Warszawy przyjechała i miała wystąpić w Sali Kongresowej pani Marlena Dietrich. Ja przed jej koncertem, na który miałem bilety, przyszedłem tutaj wypić kawę. Nagle stanęła obok mnie pani Marlena, więc ja szybko zamówiłem drugą kawę, żeby przedłużyć pobyt.
Do niej podeszła jakaś kobieta i zadała parę pytań po niemiecku. Pani Marlena odpowiedziała, po czym ta kobieta spytała, czy mogłaby prosić o autograf dla słuchaczy radia Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Pani Dietrich była skłopotana, rozglądając się – zetknęły się nasze spojrzenia. Ja wykonałem potworny grymas. Pani Marlena odpowiedziała korespondentce, że to nie jest przyjęte, a następnie obdarzyła mnie bardzo pięknym uśmiechem.
Zobacz też pozostałe odcinki „Z pamięci”. Numery 1-20:
Odcinki programu „Z pamięci” od 21. do 40.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 41. do 60.: