Nadchodzi system oceny obywateli. Ten, kto znajdzie się na czarnej liście, nie będzie mógł kupić biletu na pociąg i samolot.
zobacz więcej
W ubiegłym roku świat obiegły informacje, że w kilkunastu miastach ChRL działają pilotażowe programy „kredytu społecznego”, czyli scoringu obywatelskiego (temat ten poruszaliśmy w styczniu bieżącego roku w
rozmowie Tygodnika TVP ze ekspertką do spraw polityki chińskiej, Alicją Bachulską.
Chińczycy są śledzeni w swoich codziennych czynnościach przy pomocy 200 mln kamer w całym kraju. Za swoje zachowania otrzymują punkty lub je tracą. Punktacja ta może później decydować na przykład o tym, czy komuś przysługuje bilet na szybką kolej.
Znamiennie brzmią słowa chińskiej specjalistki od marketingu Dandan Fan, które blisko rok temu przytoczył australijski portal ABC (cytat za www.tvp.info): „Potrzebujemy tego systemu. Chcemy się nawzajem wspierać, wzajemnie kochać i pracować na rzecz pomyślności wszystkich Chińczyków. Tak jak powiedział przewodniczący Xi [Jinping]: będziemy państwem bogatym, demokratycznym, o wysokiej kulturze, harmonijnym i pięknym”.
Oczywiście uproszczeniem byłoby twierdzić, że każdy Chińczyk podpisałby się pod tą „nowomową”. Niemniej powyższa wypowiedź świadczy o rozpowszechnionym w ChRL paradygmacie kulturowym, który zakłada, że wolność indywidualna nie jest wartością.
A jednak doszukiwanie się urzeczywistnienia ponurej wizji Orwella wyłącznie we współczesnych komunistycznych Chinach, to chadzanie na intelektualną łatwiznę. „Rok 1984” należy bowiem potraktować jako powieść , która porusza problemy wykraczające poza czerwony totalitaryzm.
Pranie mózgu to zjawisko znane również w zachodniej demokracji liberalnej. Nie musi ono przecież oznaczać tylko tortur w sowieckim łagrze. Równie dobrze może to być subtelna reedukacja, którą prowadzą anonimowe autorytety poprzez kulturę masową i media.
Za przykład niech posłuży propaganda nowej lewicy dążąca do radykalnego zredefiniowania norm społecznych. Oto Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) tydzień temu wykreśliła transpłciowość z listy zaburzeń psychicznych. W tym przypadku można śmiało postawić hipotezę, że za tą decyzją nie stały racje medyczne, lecz ideologiczne.