„Książę krytyków” to skromne określenie tej postaci. Był prawdziwym księciem i królem krytyków
piątek,
28 czerwca 2019
Uważał, że teatr powinien ingerować w życie bieżące i być związany z wydarzeniami – mówi Andrzej Dobosz o Konstantym Puzynie. 40. odcinek programu „Z pamięci”.
Berman wyznał mu szczerze: – Gdyby w tym kraju odbyły się wolne wybory, głosowałoby na nas 7 do 8 procent ludności.
zobacz więcej
Konstanty Puzyna był na pewno najwybitniejszym krytykiem teatralnym w całej historii Polski. Zaczął drukować jeszcze przed maturą w „Odrodzeniu”. Oglądał masę teatrów i nie pisał zwykłych recenzji, zajmował się zawsze tym, co w przedstawieniu było najważniejsze czy najciekawsze. Więc rola Jana Kurnakowicza jako horodniczego w „Rewizorze”. W „Fantazym” zajęła go zabudowa sceny przez Andrzeja Pronaszka.
Umiał przekazać entuzjazm widza teatralnego, ale bywał też szydercą. W pewnej chwili opisał w latach 70. piętnaście ulubionych manier teatrów zawodowych. Był bardzo wrażliwy na dykcję aktorów. Uważal, że od wojny do lat 70. w Polsce pojawiło się 1600 nowych postraci grających na scenach i większość z nich źle radziła sobie z głosem.
Działalność Puzyny poważna zaczyna się z rokiem 1956. To on doprowadza do wystawienia w Teatzre Dramatycznym, którego jest kierownikiem literackim, „Wesela”. Ogłasza piękne eseje o „Weselu”, a potem zajmuje się zarówno wydawaniem Witkacego, jak i pisaniem o Witkacym. Właściwie od Puzyny zaczyna się poważna witkacologia w Polsce.
Poza paroma tomami szkiców – „Burzliwa pogoda”, „Syntezy za trzy grosze”, „Półmrok”, „To co teatralne” – Puzyna zdążył wydać tomik wierszy pod tytułem „Kamyki”.
Jeszcze jako student Jana Kotta należałem do Koła Młodych Krytyków Teatralnych przy SPATiF-ie. Mieliśmy jednak papierki, dzięki którym mogliśmy wchodzić bezpłatnie do teatrów, oglądać przedstawienie dowolną ilość razy. Na premierach spotykaliśmy oczywiście Konstantego Puzynę. W przerwach zaczęliśmy jakoś rozmawiać, przy czym jego starsi koledzy – Jan Błoński i Andrzej Kijowski – traktowali mnie z dystansem, jako młodego człowieka.
Puzyna stał się niemal natychmiast kolegą, rozmówcą, wspólnikiem spacerów, bywałem u niego w domu na Nowym Mieście. Rozmawiając o teatrze, ale także o wszystkim, o wydarzeniach bieżących. On uważał, że teatr powinien ingerować w życie bieżące i być związany z wydarzeniami.
Konstanty Puzyna, nazywany księciem krytyków, był po pierwsze prawdziwym księciem, a po drugie ranga księcia krytyków to niemal za mało – on właściwie był królem krytyków. Tak że „książę krytyków” to skromne określenie tej postaci.
Zobacz też pozostałe odcinki „Z pamięci”. Numery 1-20:
Odcinki programu „Z pamięci” od 21. do 40.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 41. do 60.: