Czy „boży szaleńcy” poprowadzą Rosję do demokracji?
piątek,
28 czerwca 2019
Tradycja jurodiwych odcisnęła się w etosie rosyjskiego inteligenta rewolucjonisty, a więc kogoś, kto jest przeświadczony, że naprawa świata wymaga od niego, ale też i od całego społeczeństwa, największych wyrzeczeń.
Filip Memches: Rosja jawi się krajem nieodpowiedzialnych mężczyzn i samolubnych kobiet. Tworzą oni związki, w których przekazywanie życia jest przekleństwem, a nie błogosławieństwem.
zobacz więcej
Owszem, w kraju tym – w blisko trzy dekady od bankructwa komunizmu i krachu ZSRR – odbywają się wybory prezydenckie i parlamentarne, funkcjonuje trójpodział władz, działają mechanizmy kapitalizmu, niemniej formalna obecność instytucji i procedur charakterystycznych dla zachodniego życia publicznego jeszcze o niczym nie świadczy. Faktycznie bowiem Federacja Rosyjska to państwo autorytarne, w którym gospodarka podporządkowana jest polityce, a realna opozycja – wszelkimi możliwymi sposobami wypychana przez władzę poza parlament.
Taka sytuacja nie oznacza jednak, że w Rosji brak tradycji demokratycznych owocujących buntowniczą, antydespotyczną postawą. Ale ich istota jest odmienna od tych na Zachodzie i ma poniekąd związek z rosyjską religijnością.
Oślepienie dziewcząt na targowisku
Temat ten porusza w swojej książce „Zrozumieć Rosję. Święte szaleństwo w kulturze rosyjskiej” profesor Ewa Thompson, pochodząca z Polski amerykańska badaczka literatury i historyk idei z Uniwersytetu Rice’a w Houston (polski przekład autorstwa Elizy Litak ukazał się w tym tygodniu nakładem Teologii Politycznej).
Bohaterami tej publikacji są tak zwani jurodiwi, czyli ludzie cieszący się wśród wyznawców rosyjskiego prawosławia opinią „bożych szaleńców”. Wedle źródła, na które powołuje się profesor Thompson, zamieszkiwali oni tereny dzisiejszej Rosji już od XI stulecia. Swój status zawdzięczali ekscentrycznym zachowaniom połączonym ze zdolnościami paranormalnymi. Szła za nimi sława cudotwórców. Przy czym zazwyczaj nie byli oni osobami stanu duchownego.
To przypadek choćby Bazylego Moskiewskiego znanego bardziej jako Wasilij Błażennyj. Jest on patronem słynnej świątyni, która stoi na Placu Czerwonym w stolicy Rosji. Życie tego kanonizowanego przez Cerkiew rosyjską człowieka przypadło na okres panowania cara Iwana Groźnego, czyli XVI stulecie.
Jak czytamy w książce profesor Thompson: „[Bazyli] Nawet w zimie chodził po ulicach miasta całkowicie nago. Przypisywano mu takie cuda jak oślepienie kilku dziewcząt na targowisku, a następnie przywrócenie im wzroku, cudowne zabicie człowieka próbującego go obrabować oraz uratowanie Moskwy przed tatarskim atakiem. Gdy zmarł, obrzędom pogrzebowym przewodniczył sam metropolita [moskiewski], car Iwan Groźny zaś był jednym z niosących trumnę”.
Chrześcijaństwo, pogaństwo, szamanizm
Jednak nie wszyscy jurodiwi spotykali się z uznaniem Cerkwi. Duża ich część miała z prawosławną hierarchią na pieńku. To ci z nich, którym zarzucała ona czary i szarlatanerię – jak Grigorij Rasputin. Swoimi czynami omamił on rodzinę ostatniego cara Rosji Mikołaja II, choćby poprzez – jak głosi legenda – zatrzymywanie na odległość krwotoków u chorego na hemofilię carewicza Aleksego.
Generalnie zatem jurodiwi wzbudzali wśród Rosjan wszystkich stanów społecznych ambiwalentne emocje. Stali się jednak nieodłącznym elementem rosyjskiej kultury. Świadectwem oddziaływania ich na wyobraźnię rosyjskich pisarzy są takie postaci, jak Nikołka w dramacie „Borys Godunow” Aleksandra Puszkina czy książę Myszkin w powieści „Idiota” Fiodora Dostojewskiego.
Według profesor Thompson, „zjawisko świętego szaleństwa w znacznym stopniu polegało na nałożeniu chrześcijańskiej legitymizacji na zachowania szamańskie i że było ono najpełniejszym i najważniejszym przejawem rosyjskiej dwuwiary (dwojewierija). Zawdzięcza ono swą wyjątkowość nie tylko słowiańskiemu pogaństwu, ale też pewnym szczególnym cechom uralo-ałtajskiego szamanizmu, który jeszcze w XIX wieku był szeroko rozpowszechniony na ziemi rosyjskiej, obecnie zaś jest praktykowany przez uralo-ałtajskie plemiona Syberii”.
Odrzucenie fundamentu zachodniej logiki
Tak więc zjawisko jurodiwych łączy się ściśle z duchowością i religijnością Rosjan. Ale profesor Thompson idzie dalej i wskazuje, że od połowy XIX stulecia znajduje ono swoje świeckie odzwierciedlenie w rosyjskim życiu społecznym i politycznym: „święte szaleństwo” odciska się w etosie rosyjskiego inteligenta rewolucjonisty, a więc kogoś, kto jest przeświadczony, że naprawa świata wymaga od niego, ale też i od całego społeczeństwa, największych wyrzeczeń.
W tym przypadku nie chodzi wyłącznie o ascezę, która wyraża się w odrzuceniu wygód cywilizowanego społeczeństwa. Trzeba tu też dodać odrzucenie fundamentu zachodniej logiki – arystotelesowskiego prawa niesprzeczności.
„Boży szaleńcy” przekraczali normy moralne i społeczne, swoimi dziwacznymi zachowaniami wywracali do góry nogami wszelkie przyjęte konwenanse. Wreszcie byli wśród nich i tacy, którzy – wbrew oficjalnemu stanowisku Cerkwi – aprobowali między innymi pijaństwo, bluźnierstwo, seksualne wyuzdanie, zgodnie z przeświadczeniem, że do Boga prowadzą i świętość, i grzeszność jako dwie strony tego samego medalu.
Surowy wobec samego siebie
Nie inaczej – zdaniem profesor Thompson – było z rosyjskimi rewolucjonistami (bez względu na dzielące poszczególne opcje i ruchy różnice). Tyle że im nie chodziło o osobliwie pojęte zbawienie, lecz o ustanowienie nowego egalitarnego ustroju politycznego i społecznego. Jako konieczną dla osiągnięcia tego celu wskazywali określoną postawę.
Żyjący w XIX wieku anarchista, Siergiej Nieczajew tak ją opisuje w swoim „Katechizmie rewolucyjnym”: „Rewolucjonista to człowiek, który się poświęcił. Nie ma ani interesów osobistych, ani spraw, ani uczuć lub upodobań, ani własności, a nawet nazwiska. (...) W głębi swej istoty, nie tylko w słowach, ale w rzeczywistości, zerwał wszelką więź z porządkiem społecznym i całym światem cywilizowanym, z powszechnie uznawanymi w tym świecie prawami, zwyczajami, moralnością i umowami. Jest ich nieubłaganym wrogiem (...) Pogardza on opinią publiczną. Żywi pogardę i nienawiść do dzisiejszej moralności społecznej z wszystkimi jej pobudkami i przejawami. (...) Surowy wobec samego siebie, powinien być taki sam wobec innych”.
Demokracja wspólnot wiejskich
Rosyjscy rewolucjoniści szczególną nadzieję pokładali w rodzimych warstwach ludowych. W swoich chłopomańskich koncepcjach przeciwstawiali je nie tylko caratowi, lecz i zachodniemu liberalnemu mieszczaństwu. Byli orędownikami demokracji, ale w jej radykalnej, obcej europejskiemu oświeceniu, wersji, w której kluczową rolę miały odgrywać wspólnoty wiejskie.
Profesor Thompson stwierdza: „Wysuwane przez inteligencję idee oscylowały między bezkrytycznym oddaniem rosyjskiej tradycji oraz całkowitym odrzuceniem istniejącej struktury społecznej; między utopijną doskonałością oraz przekonaniem, że cel uświęca środki. Inteligenci wyrzekali się przeszłości, a zarazem ją przyjmowali”.
To popadanie w skrajności sytuuje rosyjskich rewolucjonistów na przeciwległym biegunie wobec zachodniej racjonalności. Tak też jest i w putinowskiej Rosji. Stanowcze reakcje władzy wywołują środowiska, które odrzucają liberalno-demokratyczne wzorce z Zachodu. To z nimi liczy się Kreml, a nie ze zmarginalizowanymi zapadnikami – garstką politycznie poprawnych pięknoduchów, pozbawionych słuchu społecznego.
Rewolucjoniści przywiązani do mocarstwowości
Nie bez powodu w ubiegłej dekadzie władza rosyjska brutalnie prześladowała narodowych bolszewików, oskarżających prezydenta Władimira Putina o to, że kontynuując politykę Borysa Jelcyna oddaje Rosję na żer zachodnim kapitalistom. Teraz zaś Kreml nie pozwala urosnąć w siłę liberalnemu nacjonaliście Aleksiejowi Nawalnemu, który nieraz wypowiadał się przeciwko napływowi etnicznie nierosyjskiej ludności z Kaukazu do takich miast, jak Moskwa czy Petersburg.
Przekupstwem i siłą. Tak Rosyjska Cerkiew Prawosławna podporządkowała sobie ukraińską Cerkiew.
zobacz więcej
Warto też pamiętać – co zresztą podkreśla Ewa Thompson – że XIX-wieczni rewolucjoniści, będąc wrogami caratu, pozostawali przywiązani do rosyjskiej mocarstwowości. Większość z nich to byli przeciwnicy odzyskania niepodległości przez Polaków. Analogicznie w XXI stuleciu, narodowi bolszewicy poparli ekspansywną politykę Kremla wobec Ukrainy, a Nawalny zajął w tej sprawie dwuznaczne stanowisko.
Dryl i dyscyplina
Być może w Rosji od panowania cara Piotra I Wielkiego, który próbował rozmaitymi reformami – nie stroniąc przy tym od drastycznych środków – okcydentalizować swój kraj, mamy do czynienia z powtarzającym się schematem konfliktu politycznego.
Po jednej stronie barykady jest autorytarna władza. W polityce wewnętrznej strzeże ona oligarchicznych interesów, zaś na polu międzynarodowym – bierze udział w „koncercie mocarstw”, raz współpracując z potęgami Zachodu, innym razem z nimi rywalizując, ale zawsze kosztem krajów środkowo– i wschodnioeuropejskich.
Drugą stronę barykady zajmują natomiast rewolucjoniści. Są oni „wielkomocarstwowymi patriotami”, którzy w autorytarnej władzy widzą sługusa Zachodu i wyzyskiwacza rosyjskiego ludu. Co oznacza ich sukces, pokazał bolszewicki przewrót 1917 roku. Mieszanka „świętego szaleństwa” z drylem wojskowym i dyscypliną służb specjalnych jest przerażająca.