Pomimo nawoływania hierarchów cerkiewnych rozwody i aborcje pozostają w Rosji chlebem powszednim. Owa „postmodernistyczna dyktatura” nie wzięła się jednak znikąd.
Rosjanie są ludźmi serdecznymi i wylewnymi. Historię tego słowiańskiego narodu zdeterminowała bądź co bądź wierność chrześcijaństwu. Rosyjskie dusze przepełnione są zatem ewangeliczną miłością. Również do dzieci.
Mniej więcej taki przekaz zaserwował w swoim dokumencie filmowym „Drugi chrzest Rusi” Hilarion, metropolita wołokołamski, a zarazem szef dyplomacji patriarchatu moskiewskiego. Hierarchę tego można uznać za piarowca Cerkwi rosyjskiej. I w tych kategoriach należy traktować wspomnianą jego produkcję z roku 2013. Była ona zrealizowana na uroczyste obchody 1025-lecia chrztu Rusi.
W filmie wystąpił sam Władimir Putin. Powiedział między innymi: „W najbardziej krytycznych momentach naszej historii naród nasz zwracał się do swoich korzeni, do postaw moralnych, ku wartościom religijnym. Gdy zaczęła się Wielka Wojna Ojczyźniana, pierwszym, który zwrócił się do narodu radzieckiego, był Mołotow, mówiąc: »Obywatele i obywatelki«. Ale gdy występował Stalin, to mimo jego twardej, a nawet okrutnej polityki względem Cerkwi zwrócił się do ludzi tak: »Bracia i siostry«. I był w tym ogromny sens. Dlatego że taka właśnie apostrofa – to nie są zwykłe słowa, ale zwrot ku sercu, ku duszy, ku historii i naszym korzeniom”.
Ta opinia prezydenta Rosji może w uszach Polaków brzmieć jak ponure szyderstwo z ofiar stalinowskiego reżimu. Ale przecież Putin adresował swoją wypowiedź do Rosjan. Wśród nich zaś wciąż żywy pozostaje mit o tym, że są narodem głęboko uduchowionym, a więc takim, którego cechuje moralna przewaga nad pogrążonym w materializmie i konsumpcjonizmie zgniłym Zachodem.
Filip Memches: Rosja nie jest krajem braci i sióstr tylko drapieżców, prących do trupach do celu
Andriej Zwiagincew w swoim najnowszym filmie „Niemiłość” bezlitośnie się z tym mitem rozprawia. Ów reżyser w większości swoich produkcji przygląda się ciemnej stronie duszy rosyjskiej. W „Powrocie”, „Elenie” czy „Lewiatanie” obnaża brutalność, jaka cechuje stosunki międzyludzkie w Rosji – od polityki począwszy na życiu rodzinnym skończywszy. W społeczeństwie, które pokazuje nam Zwiagincew nie ma żadnych „braci i sióstr”, są tylko drapieżne i przebiegłe jednostki, prące po trupach do celu.
Pustynia duchowa
Akcja „Niemiłości” zaczyna się jesienią 2012 roku, a kończy dwa i pół roku później. Żenia i Borys to typowe małżeństwo rosyjskiej klasy średniej. Mieszkają z 12-letnim synem, Aloszą na przedmieściach Moskwy w 80-metrowym mieszkaniu, które zamierzają sprzedać, ponieważ się rozwodzą.
Na co dzień są całkowicie pochłonięci swoją pracą. I nowymi partnerami, z którymi chcą się jak najszybciej związać na stałe (Masza – kochanka Borysa – jest z nim w ciąży). Tyle że między małżonkami nie ma porozumienia co do tego, pod czyją opieką ma pozostać ich dziecko, bo żadne z nich go nie chce.
Mały Alosza słyszy w domu ciągle awantury, z których wnioskuje, że jest dla rodziców wyłącznie obciążeniem. Czuje się więc całkowicie zbędny. Później zresztą się okazuje, że był niechcianym dzieckiem. Żenia zaszła w ciążę przed ślubem. Rozważała aborcję, ale ostatecznie zdecydowała się na poród i małżeństwo z Borysem. I właśnie dlatego, że ów związek okazał się w jej przekonaniu klęską, zaczęła również w Aloszy upatrywać źródła swoich nieszczęść.
Pewnego dnia Alosza znika. Żenia i Borys zaczynają wspólnie poszukiwać syna. Wydawałoby się, że tak bardzo trudne doświadczenie ich zbliży, może nawet odbuduje małżeństwo. Tymczasem jest wręcz odwrotnie – negatywne emocje między nimi się wzmagają…
Nie ma zatem żadnych wątpliwości, że Rosja, którą przedstawia Zwiagincew, to pustynia duchowa. I nie da się tego faktu zakłamać powierzchowną religijnością. Jej przejawem w „Niemiłości” jest swoista korporacyjna „polityka prorodzinna” obowiązująca w firmie, w której pracuje Borys. Narzuca ona pracownikom odwołujący się do prawosławia kodeks moralny. Jeśli chcą zachować posadę, to nie mogą sobie pozwolić na małżeńską niewierność (choć Cerkiew rosyjska dopuszcza rozwody).
Kobieta apodyktyczna i poraniona
Chrześcijaństwo w Rosji pozbawione jest tego, co stanowi jego istotę – miłości. To chyba jeden z głównych wniosków, które płyną z filmu Zwiagincewa. Skoro tak, to mamy do czynienia z diabelską karykaturą ewangelicznego przesłania. Za konwenansami i rytuałami nie kryje się nic. Przede wszystkim brakuje tego, od czego zaczyna się nawrócenie – dostrzeżenia własnego grzechu i okazania za niego skruchy.
Tak więc Rosja jawi się w „Niemiłości” krajem nieodpowiedzialnych mężczyzn i samolubnych kobiet. Tworzą oni związki, w których przekazywanie życia jest przekleństwem, a nie błogosławieństwem. Borys swojemu dwuletniemu dziecku, które ma z Maszą, okazuje takie samo zniecierpliwienie (tytułową niemiłość), jakie zapewne okazywał Aloszy.
Szczególnie warto jednak zwrócić uwagę na to, jak Zwiagincew rozprawia się z mitem opiekuńczej, troskliwej rosyjskiej matki. W wyobraźni zbiorowej jest ona poniekąd tożsama z ojczyzną, za którą jej synowie gotowi byli oddawać życie w wojnach, zwłaszcza w tej najbardziej krwawej ze wszystkich – Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej.
Ale krach komunizmu i rozpad ZSRR (nazywany przez Putina „jedną z największych katastrof geopolitycznych XX wieku”) obnażyły prawdę i o matce, i o ojczyźnie. Ze zgliszcz czerwonego imperium wyłoniła się apodyktyczna, wymagająca i okrutna, a zarazem cierpiąca i poraniona kobieta. Jej wcieleniem jest żyjąca w surowych warunkach w podmoskiewskiej wsi matka Żeni.
Choć gwoli sprawiedliwości trzeba przyznać, że daleko jej choćby do zdegenerowanej alkoholiczki – matki kapitana Żurowa, milicjanta dewianta z filmu „Ładunek 200” Aleksieja Bałabanowa z roku 2007. Tamta kobieta bowiem również może uchodzić za symbol Rosji, tyle że sowieckiej (akcja obrazu toczy się w roku 1984).
Putinowska Rosja jest już jednak inna. Żenia w odróżnieniu od swojej rodzicielki, dla której być może czas się zatrzymał w czasach sowieckich, ma aspiracje. Piastuje kierownicze stanowisko w salonie urody. Dba pod każdym względem o siebie. Chce się podobać swojemu zamożnemu kochankowi, Antonowi.
Grzech niemiłości
Ostatnie sceny filmu dowodzą jednak tego, że nie jest w stanie osiągnąć szczęścia. Przed oczyma widzów pojawia się niesamowicie wymowny kadr: Żenia w dresie w rosyjskich barwach narodowych z napisem „Russia” trenuje na bieżni elektrycznej. Z twarzy kobiety biją przygnębienie i zmęczenie.
Dokąd zmierzasz, Rosjo? Czy szukasz szczęścia porzucając swoje powołanie i całkowicie się wykorzeniając? Czyżby takie pytania stawiał Zwiagincew?
Anglojęzyczny napis na dresie może sugerować, że nowa Rosja, mimo buńczucznie demonstrowanego przez jej polityków „wielkomocarstwowego patriotyzmu”, ślepo, a jednocześnie bezwiednie, naśladuje materializm i konsumpcjonizm Zachodu.
"Niemiłość". Fot. Materiały prasowe
Żenia cały swój wysiłek wkłada w to, żeby nie być kimś tak obciachowym, jak jej emanująca sowieckim dziadostwem matka, lecz te starania prowadzą donikąd. Przede wszystkim bowiem dziedziczy po swojej rodzicielce grzech – grzech niemiłości.
Warto tu przywołać jeden z najważniejszych w ostatnich latach tekstów w prasie polskiej, poświęconych postsowieckiej Rosji. Chodzi o „Trendsetterów pustki” Piotra Skwiecińskiego.
Rosja jest wielkim komunizmem
Rok temu publicystę tygodnika „Sieci” zainspirował głośny reportaż – „Jądro dziwności” (oryginalny tytuł: „Nothing is True and Everything is Possible”) Petera Pomerantseva, brytyjskiego dziennikarza, który w dzieciństwie wyemigrował z ZSRR. Autor książki określił Rosję XXI stulecia mianem „postmodernistycznej dyktatury”, argumentując to tym, że po krachu komunizmu, po bankructwie wielkich narracji, które w przeszłości kształtowały zbiorową wyobraźnię Rosjan, zapanował w tym kraju absolutny cynizm.
Skwieciński reportaż Pomerantseva podsumował następująco: „Rosja, w myśl tej wizji, jest trendsetterem zła. Nie niesie w świat konserwatyzmu. Niesie pustkę”.
Czy można się zatem dziwić, że – pomimo nawoływania hierarchów cerkiewnych – rozwody i aborcje pozostają w Rosji chlebem powszednim? Owa „postmodernistyczna dyktatura” nie wzięła się jednak znikąd. Rosję obciąża bądź co bądź brzemię, jakim pozostaje brak poważnego rozliczenia się z sowiecką przeszłością. To czynnik, który społeczeństwo rosyjskie demoralizuje.
Ale może sowiecki komunizm był czymś więcej niż XX-wiecznym incydentem? Profetycznie pisał o tym w roku 1854 w „Memoriale dla Napoleona III” Zygmunt Krasiński:
Rosja jest wytworem i zbiorem pierwiastków najbardziej złowrogich i najbardziej rozkładowych, jakie są w historii. Zepsucie, wyrafinowane ostatnich czasów Bizancjum, przeszło w jej Kościół i w jej dyplomację.
Srogość nieubłagana a zimna chanów mongolskich stała się sprężyną jej administracji. Urządzenia gminne pierwotnych Słowian przechowały się u jej ludu. Rosja jest wielkim komunizmem, rządzonym przez władzę zarazem wojskową i teokratyczną; ta władza zaś, równa terrorowi z roku 1793 w okropności, jest od niego nierównie wyższą w swojej organizacji i w swojej zdolności trwania.
"Niemiłość". Fot. Materiały prasowe
Czy nastąpi rechrystianizacja
I tak – by nawiązać do początku niniejszego tekstu – na nic zdadzą się bałamutne kawałki Putina o „braciach i siostrach” z dokumentu „Drugi chrzest Rusi”. Warto tu zaznaczyć, że kiedy powstawał ten film, był adresowany również do Białorusinów i Ukraińców. Kreml lansował wtedy ideę „ruskiego świata” („russkij mir”). Zakłada ona historyczną jedność narodów wywodzących się z Rusi Kijowskiej, ale pod duchowym zwierzchnictwem patriarchatu moskiewskiego.
W końcówce „Niemiłości” główne postaci filmu oglądają relacje rosyjskiej telewizji państwowej z działań wojennych w Donbasie. Z ekranów telewizyjnych sączona jest kremlowska propaganda, która konflikt na Ukrainie sprowadza do mordowania na wschodzie tego kraju cywilów przez wojsko ukraińskie. Ale przecież za sloganami o „bratersko-siostrzanych” więziach łączących narody „ruskiego świata” kryje się przemoc z udziałem także Rosji, czego potwierdzeniem jest konflikt na Ukrainie. Przecież nawet politycznie zwrócony ku Moskwie Aleksander Łukaszenko miewa dość Kremla.
Tygodnik TVPPolub nas
Jaki jest zatem ratunek dla Rosji – kraju, w którym niemiłość stała się naczelną zasadą życia rodzinnego i społecznego? Czy nastąpi zapowiedziana w orędziu fatimskim głęboka, a nie powierzchowna, rechrystianizacja narodu rosyjskiego? Cóż ty, Rosjo, zrobiłaś ze swoim chrztem?
Ale czy ty, Europo, masz prawo do zadawania takich pytań? Do tego, żeby się pysznić wobec cywilizacji dzieciobójców, cywilizacji niemiłości, wobec „trendsetterów pustki”? Cóż ty, Europo, ze swoim chrztem zrobiłaś?
– Filip Memches
09.02.2018
Zdjęcie główne: Święto Objawienia Pańskiego (Trzech Króli – u prawosławnych obchodzone 19 stycznia) przez wschodnich chrześcijan jest uważane także za pamiątkę chrztu Jezusa w Jordanie. Zgodnie z tradycją tego dnia woda w rzekach, stawach i jeziorach staje się wodą święconą i zmywa grzechy z tych, którzy nie mogą przystępować do komunii świętej. Na zdjęciu: prezydent Władimir Putin zanurza się w wodach jeziora Seliger w regionie twerskim, styczeń 2018 r. Fot. Getty Images