Ziemianka z miasta, która miała wiedzę przepastną
piątek,
12 lipca 2019
Do „Kroniki życia i twórczości Adama Mickiewicza” zaglądam po to, żeby przez indeksy odnaleźć jakąś osobę, jakąś historię, którą przed laty zapamiętałem, a nie do końca utrwaliła się w mojej pamięci. Natomiast jej książki biograficzne sprawiają mi przyjemność jako bardzo dobra literatura. O Marii Dernałowicz opowiada Andrzej Dobosz w 47. odcinku programu „Z pamięci”.
Był człowiekiem wielkich kontrastów. Wesołym, żartobliwym, trudno było przypuścić, że jest autorem własnych zdjęć.
zobacz więcej
Maria Jadwiga Doria-Dernałowicz herbu Lubicz urodziła się w roku 1928 w rodzinie ziemiańskiej, ale w Warszawie, gdzie zaczęła studia polonistyczne na Uniwersytecie Warszawskim. Już w czasie studiów pracowała, najpierw przy katalogowaniu książek w Bibliotece Narodowej, a potem w Instytucie Badań Literackich.
Zajęła się solidną pracą dokumentacyjną i zaczęło się od „Kroniki życia i twórczości Adama Mickiewicza”. Pierwszy tom, mówiący jeszcze o rodzicach poety i wczesnym okresie, opracowała z dwoma koleżankami. Następne dwa tomy były jej wyłącznie autorstwa i to są takie tomy, gdzie sama bibliografia zajmuje 30 stron. I na tych 30 stronach czasem są to pojedyncze listy, rękopiśmienne z Biblioteki Narodowej, a czasem pamiętniki XIX-wieczne, czterotomowe, koło 1600 stron komplet.
Zyskała ona przepastną wiedzę o Mickiewiczu i całej epoce romantyzmu. Ta kronika jest to dzień po dniu: gdzie poeta był, co jadł, co pił, co czytał, co napisał, kogo spotkał, co o nim mówiono, od kogo dostał listy. Tak że ta ogromna jej wiedza pozwoliła napisać kilka kolejnych, własnych książek.
Pierwsza dotyczyła poety Antoniego Malczewskiego. W 1974 roku – „Portret familii”, rzecz o rodzinie Czartoryskich. A potem jeszcze portret Juliusza Słowackiego. Portret Słowackiego jest właściwie najskromniejszą książką, bo życie Słowackiego, krótkie, było dość proste.
Panna Dernałowicz była osobą, którą można było spotkać na Krakowskim Przedmieściu w Pałacu Staszica, na poważnych sesjach i spotkaniach Instytutu Badań Literackich, w Bibliotece Uniwersyteckiej. Należała zresztą do Związku Literatów, gdzie zostałem przyjęty w 1964 roku i bywała oczywiście na zebraniach, była na zebraniu w sprawie „Dziadów” w 1968 roku. Ja byłem na tyle młodszy od niej, że wiedziałem, kim ona jest i słuchałem, jak ona zabiera głos, natomiast sam nie ośmieliłbym się wdawać z nią w rozmowę.
Do „Kroniki życia i twórczości…” zaglądam po to, żeby przez indeksy odnaleźć jakąś osobę, jakąś historię, którą przed laty zapamiętałem, a nie do końca utrwaliła się w mojej pamięci. Natomiast książki biograficzne sprawiają mi przyjemność jako bardzo dobra literatura.
Zobacz też pozostałe odcinki „Z pamięci”. Numery 1-20:
Odcinki programu „Z pamięci” od 21. do 40.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 41. do 60.: