Ocalił św. Nepomucena przed bolszewikiem Dzierżyńskim
piątek,
19 lipca 2019
W swej ogromnej bibliotece, oprócz dzieł poważnych, wszelkich możliwych norwidianów, Juliusz Wiktor Gomulicki zbierał także druki ulotne, odpustowe, marginalne, grafomańskie. Dzielił tę pasję z Julianem Tuwimem, z którym był zaprzyjaźniony. Andrzej Dobosz opowiada o varsavianiście i znawcy Cypriana Kamila Norwida w 48. odcinku programu „Z pamięci”.
Podpisywała wszelkie listy otwarte, np. przeciw wpisaniu do konstytucji PRL wieczystego sojuszu z ZSRR.
zobacz więcej
Juliusz Wiktor Gomulicki, syn poety Wiktora Gomulickiego, w latach 30. skończył prawo na Uniwersytecie Warszawskim. Przed wojną debiutował artykułem na temat Norwida i był członkiem redakcji polskiej encyklopedii Ultima Thule. Po wojnie został wyższym urzędnikiem Ministerstwa Kultury, po czym zajął się pracą wydawniczą. Był największym na świecie specjalistą od twórczości Cypriana Kamila Norwida.
W latach 50. został powołany do komisji kultury Rady Miejskiej w Warszawie i natychmiast zorientował się, że na rogu ulicy Senatorskiej i placu Bankowego – wtedy placu Feliksa Dzierżyńskiego – przed pocztą przetrwała wojnę wczesnoosiemnastowieczna figura św. Jana Nepomucena. Oczywiście święty obok placu bolszewika Dzierżyńskiego przeszkadzał ówczesnym władzom miejskim i postanowiono przenieść figurę świętego. Mimo uwag konserwatora, że figura nie przetrwa transportu.
Wiktor Gomulicki przejrzał słowniki ikonografii chrześcijańskiej i dowiedział się, że święty Jan Nepomucen był patronem tajemnicy pocztowej. Zwrócił uwagę, że usunięcie patrona tajemnicy pocztowej sprzed gmachu poczty może wywołać nieprzychylne komentarze Radia Wolna Europa. I figura ocalała do dzisiaj.
Juliusz Wiktor Gomulicki, mieszkaniec Żoliborza, bywał w Państwowym Instytucie Wydawniczym, gdzie wydawał przede wszystkim Norwida, ale nie tylko. I tam go spotykałem. Ponadto żoliborzanie mniej więcej o tych samych czasach wyjeżdżali do Śródmieścia i mniej więcej o tych samych godzinach wracali ze Śródmieścia. Rozmowy w żoliborskim autobusie to osobna historia życia umysłowego powojennej Warszawy. Panowie Juliusz Wiktor Gomulicki i Wacław Zawadzki, gdy wsiadłem, dali mi do wypisania deklarację i zostałem, uchwałą przeważającej części członków zarządu, przyjęty do Towarzystwa Miłośników Książki.
Ten drobny mieszkaniec Żoliborza chętnie służył wszelkimi informacjami, pytaniami, można było przyjść do niego i przeczytać jakiś fragment, który nas interesował. W swej ogromnej bibliotece, oprócz dzieł poważnych, wszelkich możliwych norwidianów, zbierał także druki ulotne, odpustowe, marginalne, grafomańskie, dzieląc tę pasję z Julianem Tuwimem, z którym był zaprzyjaźniony.
„Podróże po Szpargalii” jest to jakby katalog takich utworów z wypisami z nich, np. monolog aktora Alojzego Żółkowskiego: „W Warszawie latem tylko jedna ulica jest Chłodna, zimą – wszystkie”. Albo: „Deotyma się nadyma, zamiast kiecki strój ma grecki” (jeden z satyrycznych wierszyków krążących na temat Jadwigi Łuszczewskiej, pseudonim Deotyma, pisarki i improwizatorki żyjącej – jak i sam Żółkowski – w XIX wieku w Warszawie).
Zobacz też pozostałe odcinki „Z pamięci”. Numery 1-20:
Odcinki programu „Z pamięci” od 21. do 40.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 41. do 60.: