Opisał przerażającą masakrę Węgrów. O sowieckim faszyzmie tylko opowiadał
piątek,
2 sierpnia 2019
„Uważał, że należy we wszystkim naśladować Rosjan. Po czym w 1952 roku został wysłany na studia do Moskwy, gdzie spędził cztery lata i kiedy wrócił, zaczął opowiadać rzeczy straszne o Rosji” – Andrzej Dobosz opowiada o Wiktorze Woroszylskim w 53. odcinku programu „Z pamięci”.
Siedzenie z nim przy stole było samą radością. Zawsze opowiadał historię o szlachcicu, któremu został już tylko służący i jeden zielony frak.
zobacz więcej
Od 1953 roku współpracowałem z warszawskim tygodnikiem „Nowa Kultura”, pisując tam głównie o teatrze. W 1956 roku wrócił z Moskwy członek zespołu Wiktor Woroszylski.
Woroszylski właściwie uprawiał tylko literaturę mówioną. I były to powieści o Związku Sowieckim. Sprawiły na przykład przełom w jego przyjacielu Leszku Kołakowskim, który dowiedział się, że tam jest po prostu faszyzm.
Wkrótce w piśmie zaczął się ukazywać „Dziennik węgierski 1956” Wiktora, który pojechał do Budapesztu z chwilą rozpoczęcia powstania. Był tam tylko 12 dni, zdążył się ewakuować w porę i ten dziennik był świadectwem przerażającej masakry Węgrów.
Byłem zaprzyjaźniony z Wiktorem, dopiero po latach zacząłem czytać jego wczesne teksty i przeraziłem się. Urodzony w 1927 roku w Grodnie, syn lekarza, zdążył zacząć gimnazjum, gdy wkroczyli tam Niemcy. Znalazł się w getcie, z którego udało mu się wymknąć. I pracował jako pomocnik u szewca.
W 1945 roku repatriowany do Polski. Okazało się że przez wojnę naczytał się tak dużo, że szybko udało mu się zrobić maturę. Przez rok studiował w Łodzi medycynę, a po roku przerzucił się na polonistykę. W następnym roku przyjechał do Warszawy. Znów był na polonistyce. Równocześnie pisywał i pisywał rzeczy straszne.
Uważał też, że należy we wszystkim naśladować Rosjan. W 1950 roku wyszedł jego taki 200-stronicowy reportaż „Szkoła 200 milionów”, propagandowy, zakłamany, nie zdający sobie sprawy, czym jest Rosja. Po czym w 1952 roku został wysłany na studia do Moskwy, gdzie spędził cztery lata w Instytucie Gorkiego, zajmując się swoim ukochanym Władimirem Majakowskim.
Po czterech latach napisał rozprawę o Majakowskim, która mu przyniosła tytuł. I kandydat nauk Woroszylski, z tą rozprawą o Majakowskim wrócił do Polski i tu zaczął opowiadać rzeczy straszne o Rosji. Nie było to oczywiście do druku.
Zaprzyjaźniony z Leszkiem Kołakowskim, Woroszylski oczywiście protestował po jego wyrzuceniu z partii i za to sam wyleciał.
Woroszylski mieszkał na Żoliborzu, bardzo chętnie go odwiedzałem, prowadząc rozmowy zarówno o sytuacji, jak i o naszych lekturach.
Zobacz też pozostałe odcinki „Z pamięci”. Numery 1-20:
Odcinki programu „Z pamięci” od 21. do 40.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 41. do 60.: