Na ręku, na gazecie, na dywaniku, na ziemi… Pchle targi w Paryżu
piątek,
4 października 2019
„Sprzedawczynię spotkałem potem w środku Paryża na ulicy Sekwańskiej, gdzie – okazało się – mieszka. Zaczęliśmy rozmawiać. Dowiedziała się, że jestem Polakiem i zaczęła mówić o Witoldzie Gombrowiczu, którego „Ferdydurkę” ceniła, ale wszystko co potem już nie”. Andrzej Dobosz w 68. odcinku programu „Z pamięci” opowiada o pchlich targach w Paryżu – cz. 1.
Podczas opróżniania strychów często można było zobaczyć na ziemi siedem garniturów z baretką Legii Honorowej w klapie.
zobacz więcej
W Paryżu istnieją cztery pchle targi (marché aux puces albo brocante). Największy jest na północy, Le Puces de Saint-Ouen, gdzie jest po kilkadziesiąt budek drewnianych. Ale prócz tego istnieje kilkuset sprzedawców, którzy albo trzymają coś na ręku, albo mają na gazecie czy na dywaniku przedmioty. I tam bywa wszystko. Można kupić stolik z brakującą czwartą nogą, szafę ze zwichrowanymi, wiszącymi drzwiami, setki zegarków chodzących i nie chodzących... Jest tam jakby wszystko.
Najbardziej elegancki jest na południu, Porte de Vanves, gdzie jest kilkadziesiąt budek. I Porte de Vanves specjalizuje się w sztychach, rysunkach i garderobie.
Pierwszy raz na Porte de Vanves zobaczyłem w budce takiej pani ubranie męskie z irlandzkiego tweedu, brązowe. Przymierzyłem je i okazało się na mnie trochę przyciasne, co stwierdziliśmy oboje. Opuściłem te pchły, a po paru tygodniach pojawiłem się tam znowu i włożyłem marynarkę, która leżała na mnie jak ulał. Wtedy sprzedawczyni zaczęła wrzeszczeć i tupać, mówiąc, że tak nie wolno postępować i ofiarowała mi to ubranie w prezencie.
Potem ją spotkałem w środku Paryża na ulicy Sekwańskiej, gdzie – okazało się – mieszka. Zaczęliśmy rozmawiać. Dowiedziała się, że jestem Polakiem i zaczęła mówić o Witoldzie Gombrowiczu, którego „Ferdydurkę” ceniła, ale wszystko co potem już nie.
Kiedyś zobaczyłem jakąś taką wełnianą kurtkę długości trzy czwarte. Nie byłem pewien, czy bym chciał ją mieć. I ona mi zaproponowała, żebym ją wziął, nie płacąc, i pochodził w niej tydzień, a po tygodniu wrócił i zdecydował, czy zwracam. Tak więc stosunki rzeczowe zostały przekształcone w osobowe.
Ktoś znalazł na Vanves prawdziwy rysunek Amadeo Modiglianiego, no to rzadkość. Ale całkiem przyzwoite i ładne rzeczy tam można znaleźć.
Najuboższe są przy rogatce Montreuil. O nich słyszał Franciszek Starowieyski, ale nigdy tam nie był. Umówił się ze mną wcześnie rano i pojechaliśmy na Montreuil. Tam nie ma budek, tam wszystko to leży na ziemi, na chodniku.
Starowieyski zobaczył nagle jakiś drobny przedmiocik i powiedział: „Andrzeju, weź to, bo jak nie, to ja to wezmę”. To była taka niewielka szypułka, za którą chciano 100 franków, ja to wynegocjowałem na połowę. Po paru dniach pokazałem znajomemu antykwariuszowi od starych sreber i biżuterii, on się zachwycił i natychmiast chciał dać mi za to kilkaset franków. Była to XVII-wieczna, żelazna gałka hiszpańskiej laski, inkrustowana czterema rodzajami złota. Ja oczywiście zachowałem ją do dzisiaj.
Zobacz też pozostałe odcinki „Z pamięci”. Numery 1-20:
Odcinki programu „Z pamięci” od 21. do 40.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 41. do 60.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 61.: