Felietony

Czy Jerzy Urban może być uznany za polskiego Jokera?

Nadzór nad zbiorowym poczuciem humoru to przecież daleko idąca ingerencja w czyjeś emocje i czyjąś wyobraźnię. Już teraz jesteśmy świadkami próby budowy świata, w którym nabijanie się z „pedałów”, „parchów” czy „ciapatych” stanowiłoby zakazaną w kodeksie karnym „mowę nienawiści”, natomiast toczenie beki z „klechów”, „dzieciorobów” bądź „białasów” byłoby dopuszczalnym przejawem wolności słowa.

Nie wiem, jakie intencje przyświecały Toddowi Phillipsowi, gdy zabierał się do reżyserii „Jokera”. Ale w moim przekonaniu stworzył dzieło, które jest portretem współczesnej Ameryki, choć akcja tej produkcji dzieje się bliżej połowy XX wieku.

Tytułowa postać znana jest z komiksów i filmów o Batmanie. Występuje w nich jako szwarccharakter. Jest zmorą mieszkańców Gotham City, której czoła stawia wspomniany superbohater. Mamy tu do czynienia z typową walką dobra ze złem – obecną w przygodowo-sensacyjnych scenariuszach hollywoodzkich.

Tymczasem Phillips nakręcił dramat psychologiczno-społeczny. Oglądamy losy Jokera (mistrzowsko zagranego przez Joaquina Phoenixa) zanim się stał złoczyńcą walczącym z Batmanem. Arthur Fleck – bo takie jest jego imię i nazwisko – to klaun. Choć sam dostarcza ludziom rozrywki, to jego życie jest jednym wielkim pasmem cierpień i udręk.


Fleck mieszka ze zniedołężniałą matką, która go samotnie wychowywała. Zmaga się z chorobą neurologiczną, objawiającą się niekontrolowanymi wybuchami śmiechu. Zaczyna mieć poważne kłopoty w pracy…

W tle jest Gotham City – ponure miasto rozsadzane przez napięcia społeczne. O stanowisko burmistrza ubiega się milioner i filantrop Thomas Wayne (z innych źródeł niż film Phillipsa możemy się dowiedzieć, że to ojciec Batmana). W swoich wystąpieniach nie szczędzi on pogardliwych słów pod adresem osób z niższych warstw, zarzucając im zawiść wobec ludzi sukcesu. Takie wypowiedzi prowadzą do masowych protestów, a w efekcie do aktów brutalnej przemocy.
Murray Franklin, gospodarz telewizyjnego talk-show (Robert de Niro w tej roli nie zawodzi) i Fleck (Joaquin Phoenix) spierają się w pewnym momencie o to, z kogo i czego wolno się śmiać. Fot. Niko Tavernise/Warner Bros
„Joker” to film wyśmienity (Złoty Lew na tegorocznym festiwalu w Wenecji wydaje się jak najbardziej uzasadniony). Ale bardzo łatwo popaść w banalne interpretacje tej produkcji, wpisujące się w lewicową wizję świata.

Z jednej strony bowiem w oczywisty sposób nasuwa się myśl, że człowiek prześladowany przez otoczenie – a to dotyczy Flecka – coraz bardziej zaczyna się kierować resentymentami i z tego powodu może wejść na ścieżkę zbrodni. Z drugiej strony trzeba wskazać jeden z poważnych problemów trapiących dziś Stany Zjednoczone – będący między innymi konsekwencją globalnego kryzysu finansowego z ubiegłej dekady. To pauperyzacja mas, a więc zjawisko występujące również w Gotham City.

Hodowanie posłusznych Europejczyków. Co by o tym powiedział Witkacy?

Propaganda mainstreamowych mediów jest jak pastylki chińskich najeźdźców.

zobacz więcej
Najbardziej istotna jest jednak w „Jokerze” kwestia, która dotyczy sporów kulturowych. I w tej sprawie Phillips idzie – chcąc nie chcąc – pod prąd poprawności politycznej. A to już pewnie lewicy – głęboko osadzonej na hollywoodzkich salonach – nie w smak.

Chodzi o burzliwy dialog Flecka z Murrayem Franklinem, gospodarzem telewizyjnego talk-show (Robert de Niro w tej roli nie zawodzi). Gorąco kłócą się oni o to, z kogo i czego wolno się śmiać. Oglądając ich awanturę, uprzytomniłem sobie, że jednym z głównych atrybutów władzy jest panowanie nad ludzkimi umysłami, czyli także możliwość podejmowania decyzji w zakresie tego, kto i co może być przedmiotem żartów.

Nadzór nad zbiorowym poczuciem humoru to przecież daleko idąca ingerencja w czyjeś emocje i czyjąś wyobraźnię. Już teraz jesteśmy świadkami próby budowy świata, w którym – by wziąć za przykład znane nam nie tylko z Polski pyskówki – nabijanie się z „pedałów”, „parchów” czy „ciapatych” stanowiłoby zakazaną w kodeksie karnym „mowę nienawiści”, natomiast toczenie beki z „klechów”, „dzieciorobów” bądź „białasów” byłoby dopuszczalnym przejawem wolności słowa.
Jerzego Urbana nie mogło zabraknąć na premierze filmu Wojciecha Smarzowskiego „Kler”. Fot. PAP/Stach Leszczyński
Warto wziąć pod uwagę właśnie ten aspekt polityki. To nie przypadek, że reżim Wojciecha Jaruzelskiego na stanowisku swojego rzecznika prasowego zatrudnił nie jakiegoś smutnego, sztywnego aparatczyka, lecz człowieka uprawiającego cyniczną błazenadę, który wcześniej był dziennikarzem obnażającym absurdy gomułkowskiej rzeczywistości.

Czyżby za polskiego Jokera można uznać Jerzego Urbana? Może w głębi duszy jest on poranionym, skrzywdzonym dzieckiem, któremu się zdaje, że zostanie polubiane za swoje obrzydliwe dowcipy.

Ale film Phillipsa jeszcze bardziej skłania do zastanowienia się nad fenomenem zwycięstwa Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA trzy lata temu. Dawni marksiści sprowadziliby problem do kwestii „bazy”, powiedzieliby: „byt kształtuje świadomość”. W rezultacie uznaliby, że to zubożenie społeczeństwa amerykańskiego pchnęło wiele osób do głosowania na potentata biznesu, który w kampanii wyborczej gwałtownie krytykował globalizację i turbokapitalizm.

A przecież nie można abstrahować również od kulturowego podłoża konfliktów politycznych. Trump zyskał popularność między innymi tym, że nic sobie nie robił z cenzorskich praktyk liberalnego establishmentu ze Wschodniego Wybrzeża. Przy różnych okazjach demonstrował, że nie ma dla niego „świętych krów”.

Cóż, dystrybucja pieniędzy to nie wszystko. Liczy się też dystrybucja prestiżu. Symboliczne wywyższanie jednych grup i poniżanie innych to potężny oręż. W tym kontekście Arthur Fleck obwołując sam siebie Jokerem, aspiruje do bycia panem śmiechu. I to nie tylko z przyczyn osobistych – bądź co bądź chce przezwyciężyć swoją chorobę – ale i jak najbardziej politycznych.

– Filip Memches

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zobacz więcej
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pożegnanie z Tygodnikiem TVP
Władze Telewizji Polskiej zadecydowały o likwidacji naszego portalu.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Sprzeczne z Duchem i prawem
Co oznacza możliwość błogosławienia par osób tej samej płci? Kto się cieszy, a kto nie akceptuje?
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Autoportret
Andrzej Krauze dla Tygodnika TVP.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Totemy Mashy Gessen w wojnie kulturowej
Sama o sobie mówi: „queerowa, transpłciowa, żydowska osoba”.
Felietony wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Książki od Tygodnika TVP! Konkurs świąteczny
Co Was interesuje, o czych chcielibyście się dowiedzieć więcej?