Herbert był mistrzem improwizacji zabawowej. Lubił życie towarzyskie
piątek,
1 listopada 2019
Zaczęliśmy się zastanawiać, co będzie, jeśli wykupimy papier, a po nas przyjdzie kolega Roman Bratny i dla niego zabraknie. Wtedy Bratny załatwi przez Komitet Centralny partii, by bezpartyjnym literatom sprzedawano tylko po jednej paczce papieru.
Andrzej Dobosz wspomina Zbigniewa Herberta w 74. odcinku programu „Z pamięci”.
Jedyny z liczących się wtedy pisarzy, który dziś jest właściwie głęboko zapomniany.
zobacz więcej
Zbigniewa Herberta poznałem w roku 1953 u Jana Józefa Lipskiego. Spotykałem go tam albo w domu, albo w redakcji Lipskiego w Państwowym Instytucie Wydawniczym.
Herbert był jakby mistrzem improwizacji zabawowej. Lubił życie towarzyskie. Bywał na przykład u poety Jerzego Stanisława Sito na rogu Wilczej i Marszałkowskiej. Sito miał wiele płyt i paszport konsularny, który pozwalał przywozić mu whisky.
Kiedyś, po takich paru płytach u Sitów, postanowiliśmy przenieść się do Jerzego Lisowskiego. Było nas siedem czy osiem osób. Ja szedłem ostatni, z Herbertem. I nagle przyłączyła się do nas grupa jakichś takich naszych warszawskich rówieśników, pytając, kim jesteśmy. Wtedy Herbert wymyślił, że jesteśmy zespołem jazzowym z Wybrzeża i od jutra występujemy w Sali Kongresowej. Zaprosił tych młodzieńców na nasz występ.
Innym razem spotkałem Zbyszka smutnego, bo wyszedł z domu bez legitymacji Związku Literatów i odmówiono mu sprzedaży papieru do maszyny. Ja miałem już legitymację związku, więc się ucieszyłem, że mogłem oddać mu przysługę.
Wchodząc zaczęliśmy się zastanawiać, co będzie, jeśli wykupimy papier, a po nas przyjdzie kolega Roman Bratny i dla niego zabraknie. Wtedy Bratny załatwi przez Komitet Centralny partii, by bezpartyjnym literatom sprzedawano tylko po jednej paczce papieru.
Dochodząc do sklepu postanowiliśmy, że tylko ja wejdę, Herbert zostanie na ulicy, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Kupiłem dwie takie paczki papieru i od tego czasu Herbert wydał jeszcze parę tomików, liczących pewnie w sumie poniżej 300 stron, natomiast kolega Bratny – 47 książek na trzydziestu kilku tysiącach stron.
Uwielbiam jego eseje, i holenderskie, i francuskie. Szczególne wrażenie wywarł na mnie tomik „Pan Cogito” z 1974 roku. Natomiast czytałem wcześniej jego wiersze jeszcze w „Tygodniku Powszechnym”, między rokiem 1950 a 1953.
więc Nike waha się
i w końcu postanawia
pozostać w pozycji
której nauczyli ją rzeźbiarze
wstydząc się bardzo tej chwili wzruszenia
rozumie dobrze
że jutro o świcie
muszą znaleźć tego chłopca
z otwartą piersią
zamkniętymi oczyma
i cierpkim obolem ojczyzny
pod drętwym językiem
(fragment wiersza Zbigniewa Herberta „Nike, która się waha”)
Pamiętam Zbigniewa Herberta jako zabawnego, przyjaznego, w zasadzie wesołego towarzysza zabaw, rozmów i spacerów.
Zobacz też pozostałe odcinki „Z pamięci”. Numery 1-20:
Odcinki programu „Z pamięci” od 21. do 40.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 41. do 60.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 61. do 80.: