Był agresywny, źle widziany przez kolegów i chciał zarabiać więcej niż Maria Dąbrowska
piątek,
1 listopada 2019
Udał się do Komitetu Przeciwalkoholowego i sprzedał hasło „Wódka szkodzi”, za co dostał dwa tysiące złotych. Wrócił taki zniesmaczony, mówiąc: „Jaką fortunę wzbił przed wojną Melchior Wańkowicz za hasło «Cukier krzepi». Jak liche są nasze czasy, jak źle bywamy opłacani”.
Andrzej Dobosz w 75. odcinku programu „Z pamięci” wspomina Ireneusza Iredyńskiego.
Kiedyś wymyślił, że jesteśmy zespołem jazzowym z Wybrzeża i od jutra występujemy w Sali Kongresowej.
zobacz więcej
Z końcem października roku 1956 wziąłem delegację z tygodnika „Nowa Kultura” i pojechałem do Krakowa obejrzeć tamtejsze teatry. Zatrzymałem się w Domu Literatów na Krupniczej i tam w kawiarni przy stoliku, wśród paru moich znajomych, takich jak Stefan Kisielewski, zwraca uwagę chłopiec, no człowiek młodszy ode mnie, będący jeszcze uczniem liceum. Był to urodzony w 1939 roku Ireneusz Iredyński.
Już w roku 1960 na Wybrzeżu wystawiono pierwszą jego sztukę. Był autorem niesłychanie płodnym. Przede wszystkim pisał dla teatru. Kiedyś to wyszło jako „Dziewięć wieczorów teatralnych”.
Iredyński miał sytuację szczególną, bo „Dialog” go drukował, teatr go chętnie grał. Miał on szalony słuch językowy i dialogi brzmiały dobrze, role były dobrze napisane, a zarazem były to sztuki, które najlepiej określił Jan Błoński jako między szyderstwem a okrucieństwem. I ze wszystkich liczących się wtedy pisarzy, jest to jedyny pisarz dziś właściwie głęboko zapomniany.
Od 1950 roku Irek był już Warszawie. Był człowiekiem agresywnym, dość źle widzianym przez starszych kolegów. I ja byłem niemal wyjątkiem, bo pamięć naszego pierwszego spotkania sprawiła, że traktował mnie z wyszukaną uprzejmością. Czasem spędzaliśmy parę godzin „U Fukiera” nad butelką koniaku gruzińskiego, której nigdy nie dopijaliśmy do końca w czasie długiej rozmowy, a w końcu opuszczaliśmy lokal i on zabierał ze sobą to, co zostało w flaszce.
Rozmawialiśmy o literaturze, o kolegach, których kreślił bezlitosne portrety, oczywiście o wydarzeniach. Natomiast był to człowiek poza PRL-em. W jego sztuce nie ma żadnej rzeczywistości społecznej.
Naszą wspólną ambicją było zarabianie za słowo więcej niż dostaje Maria Dąbrowska, która miała stawkę klasyka. Wtedy pisarze byli wynagradzani za długość utworu. Płacono wszystkim od arkusza, natomiast trójce klasyków – podwójnie.
Iredyński kiedyś przebił panią Dąbrowską. Udał się do Komitetu Przeciwalkoholowego i sprzedał hasło „Wódka szkodzi”, za co dostał dwa tysiące złotych. Wrócił taki zniesmaczony, mówiąc: „Jaką fortunę wzbił przed wojną Melchior Wańkowicz za hasło «Cukier krzepi». Jak liche są nasze czasy, jak źle bywamy opłacani”.
Zobacz też pozostałe odcinki „Z pamięci”. Numery 1-20:
Odcinki programu „Z pamięci” od 21. do 40.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 41. do 60.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 61. do 80.: