Minęło trzydzieści lat i usiadłem wraz z Ewą Kasprzyk w naszej telewizyjnej restauracji. Nie miałem wątpliwości odnośnie do tego, kto tutaj rozdaje karty. Jest bezapelacyjną gwiazdą, mimo upływu lat. Dosłownie, wszystko jest w niej gwiazdorskie, od głosu, poprzez ubiór, gestykulację, aż po sposób formułowania odpowiedzi na pytania. To nawet nie kwestia doświadczenia, ale charakteru. Kasprzyk jest urodzoną królową balu, po prostu.
Porozmawialiśmy o byciu seksbombą, polską odpowiedzią na Heather Locklear, lecz nie tylko. Przecież osoba Kasprzyk nie zawęża się do cielesności. Aktorka zagrała rolę główną w „Kto się boi Virginii Wolfe”, wcieliła się w Violettę Villas, a jako Marylin Monroe pisywała listy do Ojca Świętego.
Generalnie, wygląda na to, że Kasprzyk żadnej pracy się nie boi, odnajduje się w różnych rolach i odmiennym repertuarze. Biorę wszystko jak leci, tylko z tym Sławomirem pogodzić się nie mogę. Kasprzyk wystąpiła w jego debiutanckim teledysku, przyczyniając się do dzisiejszego statusu wąsatego gwiazdora. Rdzenne, szczere disco polo szanuję. Z cwaniaczkami podpinającymi się pod ten nurt mam problem. Pogadaliśmy i o tym.
Ewa Kasprzyk nie należy do introwertyków i nie lubi babrania się w szczególe. Odniosłem wrażenie, że bierze życie takim, jakim ono jest i tyle. Niewątpliwie w tej postawie kryje się mądrość, do której wciąż nie dorosłem. Za to zdumiała mnie jej energia. Momentami wydawało się, że rozmawiam z młodą dziewczyną, która właśnie zeszła z planu „Kogla-mogla”. Sam pędzę, gnany jakąś dziką siłą. Boję się zatrzymać i spojrzeć we własne serce.
Tak więc porozmawialiśmy sobie. Zjedliśmy pyszne jedzenie.. A ja myślę o tym jedenastoletnim chłopcu, który wyszedł z kina w połowie „Kogla-mogla”. Co powiedziałby mi, gdybyśmy magicznym sposobem spotkali się wtedy? Nie mam pojęcia. A co ja powiedziałbym jemu? Chyba wiem.
Nie bój się, mały. Wszystko będzie dobrze.
– Łukasz Orbitowski
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy