Celebrował trzy czynności: rozmowę, rysowanie i parzenie herbaty
piątek,
15 listopada 2019
Wykonywał prace na papierze, z nagromadzeniem postaci kobiecych, przedmiotów, kielichów, schodków, fragmentów architektury i z dużą ilością tekstów pisanych. Był mistrzem kaligrafii. Znał niesłychaną liczbę języków. W Paryżu zaprzyjaźnił się z André Bretonem i formalnie przystąpił do ruchu nadrealistów.
Andrzej Dobosz w 79. odcinku programu „Z pamięci” opowiada o
Zbigniewie Makowskim.
Był skłopotany i wtedy panowie powiedzieli: – Prosimy, niech się pan nie przeraża. Te rzeczy są kradzione, ale w Berlinie.
zobacz więcej
W 1952 roku zacząłem studia na warszawskiej polonistyce. Zajęcia bywały w różnych porach dnia, tak że często jeździłem do domu na Żolibórz na obiad. Na przystanku ze mną wsiadał starszy trochę chłopiec ode mnie. Kiedyś w autobusie ten chłopiec wyjął mi książkę z ręki, otworzył ją na pewnej stronie i pokazał jakiś fragment mówiąc, że to jest warte zapamiętania.
Wysiedliśmy na końcowym przystanku na Placu Wilsona i zaczęliśmy iść razem. Już na tym, pierwszym spacerze przedstawiliśmy się sobie. To był Zbigniew Makowski. Bardzo szybko zaczęliśmy do siebie mówić: Zbyszku, Andrzeju.
Potem on z Żoliborza przeprowadził się na Krakowskie Przedmieście. Tam go odwiedzałem. On wykonywał prace na papierze, w tym samym mniej więcej stylu w ciągu dziesięcioleci, z nagromadzeniem postaci kobiecych, przedmiotów, kielichów, schodków, fragmentów architektury i z dużą ilością tekstów pisanych. Był mistrzem kaligrafii. Znał niesłychaną liczbę języków. I te rysunki łączyły się z tekstami biegnącymi na górze, w odwróconym porządku, czcionki na dole, z boku, wewnątrz obrazów.
Dużo i wcześnie zaczął jeździć. Najpierw jako zdolny student został wysłany na stypendia. Znał chyba całą wschodnią Europę. Potem zaczął jeździć do Włoch, do Szwajcarii. W 1962 roku w Paryżu zaprzyjaźnił się z André Bretonem i formalnie przystąpił do ruchu nadrealistów, z którym jego prace mają wiele wspólnego.
W 1974 roku wyjechałem z Warszawy i gdy wróciłem koło roku 1990 spotkałem Zbyszka spacerującego Krakowskim Przedmieściem. Przez czas mojej nieobecności zdążył zostać asystentem, a potem profesorem rysunku w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych.
Jego pracownia to był wielki pokój ze stołami pełnymi papierów. Papierowych jego prac były steki. Spędzaliśmy na takich wizytach po parę godzin, przeglądając kilkadziesiąt rysunków. Zbyszek równocześnie przy nas rysował.
Celebrował on trzy czynności: rozmowę, rysowanie i parzenie herbaty. O herbatach wiedział wszystko. Mieszał gatunki, zieloną i czarną, wyparzał czajniczki, których miał kilka. Miał ogromną liczbę książek, pół pokoju poza rysunkami to były książki. Ze wszystkich znanych mi malarzy był to człowiek o największej kulturze literackiej.
Zobacz też pozostałe odcinki „Z pamięci”. Numery 1-20:
Odcinki programu „Z pamięci” od 21. do 40.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 41. do 60.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 61. do 80.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 81. do 100.: