Potężny chłop po misce jajecznicy pół litra wódki wypijał z butelki
piątek,
6 grudnia 2019
W styczniu wkroczyli Rosjanie, których się dosyć bałem. Na szczęście na wsi było lotnisko polowe z kukuruźnikami i ci lotnicy byli bardziej cywilizowani od innych. Był tam młody lotnik, któremu wyraźnie podobała się moja mama i po to, by się jej przypodobać, brał mnie i latałem nad wsią.
Andrzej Dobosz w 84. odcinku programu „Z pamięci” opowiada o swoim dzieciństwie – cz. 3.
W czasie wojny ustawiałem ołowianych żołnierzy jakby w paradzie przed fotografią jego w mundurze z podchorążówki.
zobacz więcej
Po powstaniu mieliśmy ze sobą w czasie tych wędrówek coraz mniej rzeczy: jakieś tylko dwie pary butów, sweter, paltko i misia sprzed wojny ocalonego. To mama zawinęła w wielki koc i zrobiła tłumok, który niosła na plecach. I w ten sposób doszliśmy do Dworca Zachodniego, gdzie władowano nas do pociągu, który wiózł nas do Pruszkowa, będącego obozem przeładunkowym.
Wysiadając z tego pociągu mama namówiła mnie i ja jakoś zwijałem nogi w kolanach, żeby wydać się mniejszym, niż jestem, żeby nas czasem nie rozdzielono. No ale to nie nastąpiło. Znaleźliśmy się na wsi.
Bez książek byłem dość nieszczęśliwy. Jedyna książka, którą znalazłem, był to Stefana Flukowskiego „Urlop bosmanmata Jana Kłębucha”. Pierwsza strona mnie znudziła i powiedziałem: „Wiesz, to jest dla mnie nieodpowiednie”. Potem, jak byłem uczniem szkół i jakieś ciotki widziały, co ja czytam i zastanawiały się, czy to jest dla mnie odpowiednie, mnie powoływano na arbitra i ja wiedziałem najlepiej, co jest dla mnie odpowiednie, a co nie.
Mama została urzędniczką w gminie. Ja miałem natomiast za sobą to zdanie do III klasy, ale z poprawką. Mama prosiła, żebym zagadał pana kierownika tak, żeby nie iść do III, tylko od razu do IV klasy. I ja zagadywałem tak skutecznie i znalazłem się w IV, gdzie była lekcja o morzu. Ja przed wojną nie zdążyłem być nad morzem, ale z lektur wyobrażałem sobie, jak morze wygląda i umiałem koleżankom i kolegom opowiedzieć, co to są fale. Pani miała następną lekcję o morzu w klasie V i wzięła mnie ze sobą i tam powtórzyłem mój występ na temat morza.
I w V już zostałem. W ten sposób przeskoczyłem dwie klasy i potem zawsze to, co wymagało lektur i mówienia, przychodziło mi z absolutną łatwością, natomiast do końca życia byłem zapóźniony w arytmetyce, potem w matematyce, geometrii…
W styczniu wkroczyli tam Rosjanie, których się dosyć bałem. Oni smażyli w pierwszej izbie gospodarzy ogromne patelnie jajecznicy z cebulą i do tego pili wódkę z flaszek. Także taki potężny chłop po misce jajecznicy pół litra wypijał z butelki i to nie robiło na nim wrażenia. Dopiero przy następnej butelce zaczynał się ruszać niepewnie.
Na szczęście było tam lotnisko polowe z kukuruźnikami i ci lotnicy byli bardziej cywilizowani od innych. Był tam młody lotnik, któremu wyraźnie podobała się moja mama i po to, by się jej przypodobać, brał mnie i latałem nad wsią.
Zobacz też pozostałe odcinki „Z pamięci”. Numery 1-20:
Odcinki programu „Z pamięci” od 21. do 40.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 41. do 60.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 61. do 80.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 81.: