Gen. Anders wyciągnął go z obozu NKWD do Persji
piątek,
13 grudnia 2019
Przez pierwsze miesiące źle znosiłem pewną surowość jego wychowania. Odwiedzali go często jego dawni żołnierze, którzy byli niesłychanie do niego przywiązani. Ojciec był świetnym dowódcą i wychowawcą żołnierzy, natomiast próba tych samych metod wobec chłopca kilkunastoletniego sprawiała mi przez pewien czas przykrość.
Andrzej Dobosz w 86. odcinku programu „Z pamięci” opowiada o swoim Ojcu – cz. 2.
W 1951 r. komuniści wyrzucili go z pracy. Przedwojenny specjalista wiele miesięcy szukał pracy, aż został dyspozytorem.
zobacz więcej
Nastąpiła inwazja sowiecka na Litwę. Ojciec został przewieziony do Starobielska. Męcząc się tam bardzo, łaził po strychach dawnego klasztoru. Jakaś belka się załamała i spadł kilka metrów. Znalazł się w sowieckim szpitalu, gdzie bardzo troskliwie się nim zajmowano. Ojciec miał więc dwuznaczny stosunek: z jednej strony absolutnie antysowiecki, z drugiej pamiętał wielu tych rosyjskich lekarzy i rosyjskie pielęgniarki, które zajmowały się nim z absolutną troskliwością.
Ocalony, znalazł się w obozie jenieckim NKWD w Griazowcu. Potem przez gen. Władysława Andersa został wyciągnięty do Persji. Gdzieś w połowie wojny przyszła nagle do nas paczka z Turcji, duża paczka daktyli. Zrozumieliśmy, że to jest sygnał: ojciec żyje i o nas pamięta. Znalazł się w Ziemi Świętej, potem w inwazji na Włochy brał udział w bitwie pod Monte Cassino – przejmowaliśmy się, wiedząc to, ale wkrótce przyszły pierwsze sygnały, że jednak żyje.
W 1945 roku andersowcy przy pomocy Kościoła załatwiali taki przerzut rodzin na Zachód. Ja z mamą byliśmy już nawet w Czechosłowacji, natomiast w Warszawie została babcia staruszka, ze złamaną nogą i mama uznała, że nie może jej zostawić. Wróciliśmy więc szczęśliwie z tej Czechosłowacji. W związku z czym ojciec w 1947 roku wrócił do Polski.
Przez pierwsze miesiące źle znosiłem pewną surowość jego wychowania. Potem odwiedzali go często jego dawni żołnierze, którzy byli niesłychanie do niego przywiązani. Ojciec był świetnym dowódcą i wychowawcą żołnierzy, natomiast próba tych samych metod wobec chłopca kilkunastoletniego sprawiała mi przez pewien czas przykrość.
Ojciec właściwie nauczył mnie mówić. Wspólnym posiłkiem była kolacja, tam prowadziliśmy zeszyt wydarzeń dnia i wydatków, zastanawiając się nad ich racjonalnością. A potem musiałem opowiedzieć o swoich lekturach i ojciec strofował mnie. W końcu doprowadził do tego, że po dwóch latach byłem już w stanie mówić zakończonymi zdaniami, z których następne wynikało z poprzedniego.
Wreszcie na jakąś uwagę ojca tak ripostowałem, że się zezłościł i powiedział: „Wstań i odejdź od stołu”. Ja to wykonałem, ale on się po chwili opanował, podszedł do mnie, objął mnie i nastąpiło pełne pogodzenie i porozumienie.
Zobacz też pozostałe odcinki „Z pamięci”. Numery 1-20:
Odcinki programu „Z pamięci” od 21. do 40.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 41. do 60.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 61. do 80.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 81. do 100.: