Kolejne pytanie: jak to jest kształtować gust innych? Interesowała mnie skala zmiany, jaka dokonała się w kuchni polskiej muzyki. Weźmy menedżerów. Jaką rolę spełniali wówczas, a jaką odgrywają obecnie? A co ze stosunkiem do kobiet występujących na scenie? Z tego co wiem bywał gorzej niż haniebny.
Zagadywałem również o mniej poważne kwestie, na przykład o wino Patyk pędzone przez Ostrowską. Sam pijałem podobne. Też tak się nazywało. Ale sprzedawała mi je nie gwiazda rocka, lecz pani w sklepie spożywczym pod Pocztą Główną w Krakowie.
Wreszcie był w naszej rozmowie taki moment, kiedy zapytałem Małgorzatę Ostrowską o jej epizody depresyjne. Opowiadała o nich w jakimś wywiadzie. Zaciekawiło mnie to, nie tylko dlatego, że teraz dużo się mówi o depresji. Ostrowska, ze swoim ognistym temperamentem, żywą gestykulacją i gadatliwością przypominała wielu desperatów, których poznałem. Ci też tryskali energią, maskując w ten sposób ponurą tajemnicę.
Moja rozmówczyni z początku chyba nie wiedziała o co mi chodzi. Przypomniała sobie, że dawno temu powiedziała coś takiego. Wyglądała na zawstydzoną. Dała do zrozumienia, iż wtedy, jakąś dekadę temu, użyła terminu „depresja” niezgodnie z jego znaczeniem – miała bowiem na myśli dół, chandrę, zły humor, a nie chorobę. Teraz by tak nie postąpiła. Użyłaby jakiegoś właściwszego słowa.
Rozmowa zeszła na inny temat. Ale ja najbardziej zapamiętałem ten epizodzik. Ostrowska w naturalny sposób przyznała się do pomyłki. Najwyraźniej rozumiała, że jej słowa mogłyby obrazić naprawdę chorych. W czasach, kiedy każdy artysta miele ozorem bzdurę za bzdurą, taki drobiazg dużo znaczy.
- Łukasz Orbitowski
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy