Felietony

Czy chrześcijańską demokrację da się pogodzić z demokracją liberalną?

Co to znaczy być obecnie chadekiem? Z kierowniczych gremiów EPP dochodzą głosy, że należy – między innymi – szanować jednostkę w kontekście stosunku do mniejszości seksualnych czy uchodźców z krajów muzułmańskich.

Trwająca od wielu dziesięcioleci sekularyzacja życia publicznego w Europie jest faktem. W Irlandii i na Malcie spada społeczne znaczenie Kościoła katolickiego. W krajach skandynawskich, Niemczech, Wielkiej Brytanii protestanckie związki wyznaniowe tracą religijny charakter na rzecz funkcji psychoterapeutycznych i dobroczynnych. Przykłady można mnożyć.

A wydawałoby się, że w polityce europejskiej chrześcijaństwo pozostaje ważnym punktem odniesienia. Co o tym świadczy? Choćby fakt, że największą frakcją w Parlamencie Europejskim od wielu kadencji pozostaje grupa formacji chrześcijańsko-demokratycznych. Chodzi o Europejską Partię Ludową (European People’s Party – EPP).

Ugrupowania chadeckie rządzą w wielu państwach Starego Kontynentu – zarówno katolickich, jak i protestanckich. Odgrywały istotną rolę po drugiej wojnie światowej, gdy trzeba było odbudować Europę nie tylko materialnie. Dla takich polityków, jak w Niemczech Konrad Adenauer, we Francji Robert Schuman czy we Włoszech Alcide De Gasperi, chrześcijaństwo stanowiło bardzo ważny filar stosunków społecznych.
Kanclerz Niemiec Konrad Adenauer (z lewej) podczas audiencji u papieża Jana XXIII w Watykanie najprawdopodobniej 22 stycznia 1960. Fot. Keystone-France/Gamma-Keystone via Getty Images
Rzecz jasna chadecja nigdy nie postulowała budowy państwa wyznaniowego, choć oczywiście u swoich początków odwoływała się do społecznych encyklik papieży Leona XIII i Piusa XI. W drugiej połowie XIX stulecia sprawach gospodarczych Kościół katolicki krytycznie odnosił się zarówno do rozwiązań kapitalistycznych, jak i socjalistycznych, wskazując tkwiący u ich źródeł antropologiczny błąd – traktowanie człowieka jako istoty pozbawionej pierwiastka duchowego i nastawionej na zysk oraz konsumpcję.

Chrześcijańska demokracja proponowała odmienną aksjologię. Występowała przeciwko darwinizmowi społecznemu, który jest ideologicznym usprawiedliwieniem wyścigu szczurów, i zarazem przeciwko zakusom systemu socjalistycznego na wolność człowieka. Opowiadała się za solidaryzmem społecznym, a więc ochroną ze strony państwa naturalnych wspólnot ludzkich, będącą zaprzeczeniem totalitarnego kolektywizmu.

Warunkiem realizacji takiej wizji nie jest jednak religijność polityków. Wystarczy rozumem i w sumieniu przyjąć określoną koncepcję człowieka i społeczeństwa, którą można uzasadnić na gruncie prawa naturalnego.

Dziś właściwie niewiele zostało z takiego podejścia. Chrześcijańska demokracja poszła z „duchem czasu” ulegając politycznym trendom, które zawładnęły Europą pod koniec XX stulecia. Obecnie w najważniejszych kwestiach chadecja niczym się nie różni od liberałów i mainstreamowej lewicy. Świadectwem takiego stanu rzeczy może być trwały sojusz tych trzech opcji w europarlamencie przeciwko formacjom, które są piętnowane jako „populistyczne” bądź „ekstremistyczne” za to, że chcą realnych zmian w Europie – głównie polegających na zwiększeniu podmiotowości narodów w decydowaniu o sobie.

A zatem co to znaczy być obecnie chrześcijańskim demokratą? Z kierowniczych gremiów EPP dochodzą i takie głosy, że – między innymi szanować jednostkę w kontekście stosunku do mniejszości seksualnych czy uchodźców z krajów muzułmańskich.

To oczywiste, że każdej osobie należy się szacunek, a cywilom uciekającym przed wojną trzeba pomagać. Rzecz natomiast w tym, że słuszne ogólniki oznaczają w szczegółach przyjmowanie przez partie chadeckie defensywnej postawy wobec tego, co w Ewangelii nazywane jest „mądrością tego świata”, a co można po prostu utożsamiać z poprawnością polityczną.

Kościół dał Europie wolność sumienia

Środki przymusu – państwowego czy niepaństwowego – nie zastąpią modlitwy, postu, jałmużny i sakramentów.

zobacz więcej
Chrześcijańscy demokraci po zachodniej stronie dawnej „żelaznej kurtyny” skapitulowali wobec żądań wysuwanych przez owoce młodzieżowej rebelii 1968 roku: ruchy LGBT, orędowników multi-kulti czy feministki. W odróżnieniu od lewicy stronią oni rzecz jasna od radykalnie emancypacyjnej retoryki. Prezentują się jako centrowa siła spokoju. To jednak wystarczy, żeby unikać starcia z lewicą w sprawach dotyczących kształtu cywilizacji europejskiej i tolerować prawo do aborcji czy instytucję „małżeństwa” jednopłciowego.

Być może jednak prawowitym spadkobiercą chadeckiego dziedzictwa jest polityk zza wschodniej strony dawnej „żelaznej kurtyny”. Chodzi o premiera Węgier Viktora Orbána, który ośmielił się głośno postawić tezę, która w uszach szefostwa Europejskiej Partii Ludowej brzmi jak straszliwa herezja – a mianowicie, że chrześcijańskiej demokracji nie sposób pogodzić z demokracją liberalną.

Warto przywołać fragmenty przemówienia przywódcy Fideszu, ugrupowania należącego bądź co bądź wciąż do EPP, wygłoszonego ponad rok temu w Rumunii podczas spotkania z tamtejszą węgierską diasporą.

Orbán oświadczył: „Polityka chrześcijańsko-demokratyczna oznacza ochronę form życia, które wyrastają z kultury chrześcijańskiej”. Wśród nich wymienił rodzinę i naród, z którymi – jak wskazał – nieodłącznie związana jest godność człowieka.

Z takiego postawienia sprawy węgierski polityk wyciągnął wniosek, że chrześcijańska demokracja nie jest liberalna. Jeśli bowiem – argumentował – demokracja liberalna popiera model multi-kulti, to demokracja chrześcijańska daje pierwszeństwo kulturze chrześcijańskiej. I analogicznie – jeśli demokracja liberalna uznaje różne warianty życia rodzinnego, to demokracja chrześcijańska stawia na chrześcijańską koncepcję rodziny.

Tak więc Orbán naruszył – nie po raz pierwszy i ostatni zresztą – tabu europejskiego politycznego establishmentu. Ten bowiem liberalnej demokracji oddaje wręcz bałwochwalcze hołdy, łudząc się, że ogień (Ewangelię) z wodą (relatywizowaniem dobra i zła) da się pogodzić.
Viktor Orbán z rodziną podczas prywatnej audiencji u Benedykta XVI w prywatnej bibliotece papieża w Watykanie w grudniu 2006 r. Premier Węgier jest protestantem, kalwinem. Fot. Eric Vandeville – Vatican Pool/Getty Images
A może mamy do czynienia z procesem nieuniknionym. Chrześcijaństwo jako konstrukt teoretyczny, jako pewna mądrość, a nie wiara w Boga, prędzej czy później przemienia się w świecki humanizm.

Jeśli tak, to jak memento należy czytać słowa konserwatywnego myśliciela Mirosława Dzielskiego: „W cywilizacji chrześcijańskiej moralność wynika z religii. Wiara w Boga jest tu czymś pierwotnym, czymś co nadaje tu w ogóle sens. Próba zastąpienia realnego kontaktu z rzeczywistością transcendentną jakimiś pogadankami o wartościach jest nieporozumieniem”.

Dlatego nie należy się dziwić, że w sekularyzującej się Europie triumfy święci chadecja, która już nie broni chrześcijaństwa. Jacy bowiem teraz europejscy chrześcijanie, taka i europejska chrześcijańska demokracja. I Viktor Orbán też tu nic nie wskóra.

– Filip Memches

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: Angela Merkel (z niewidocznym na zdjęciu Viktorem Orbánem) podczas nabożeństwa ekumenicznego w kościele ewangelickim w Sopronie w 30. rocznicę likwidacji „żelaznej kurtyny” na granicy między Węgrami a Austrią (co nastąpiło 19 sierpnia 1989 r.). Fot. Guido Bergmann/Bundesregierung via Getty Images
Zobacz więcej
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pożegnanie z Tygodnikiem TVP
Władze Telewizji Polskiej zadecydowały o likwidacji naszego portalu.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Sprzeczne z Duchem i prawem
Co oznacza możliwość błogosławienia par osób tej samej płci? Kto się cieszy, a kto nie akceptuje?
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Autoportret
Andrzej Krauze dla Tygodnika TVP.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Totemy Mashy Gessen w wojnie kulturowej
Sama o sobie mówi: „queerowa, transpłciowa, żydowska osoba”.
Felietony wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Książki od Tygodnika TVP! Konkurs świąteczny
Co Was interesuje, o czych chcielibyście się dowiedzieć więcej?