Komentarze pod informacjami o skazaniu Martineza, nawet w USA, są niemal wyłącznie krytyczne. Najwyraźniej amerykańskie społeczeństwo jeszcze nie dojrzało – nie mówiąc o polskim, a nawet brytyjskim, bo i tam na jednym z portali ktoś postanowił uznać nazwę stanu – Iowa – za skrót: „Idiots Out Wandering Alone”, co w wolnym tłumaczeniu brzmiało by mniej więcej: „Wariat na swobodzie największą klęską jest w przyrodzie”.
W Stanach Zjednoczonych od 1989 roku można palić bezkarnie flagę narodową – na podstawie pierwszej poprawki do konstytucji USA, mówiącej o wolności religii, słowa, prasy, zgromadzeń i petycji. A raczej na podstawie interpretacji tej poprawki dokonanej przez Sąd Najwyższy, kiedy to Gregory’ego Lee Jonesa uwolniono od winy za spalenie gwiaździstego sztandaru przed budynkiem, gdzie odbywała się konwencja Partii Republikańskiej.
Niewinni też okazali się inni aktywiści towarzyszący Jonesowi i krzyczący; „Czerwień, biel i błękit – plujemy na was”. Sędzia w uzasadnieniu wyjaśnił, że spalenie flagi narodowej było wypowiedzią symboliczną i w związku z tym ochrona wartości otaczanych czcią i uczuć innych ludzi ustąpić musi wolności słowa, gdyż to ona jest wartością nadrzędną. Wydarzenia te przypomniał po wyroku na Martineza Grzegorz Górny na portalu wpolityce.pl.
Przy okazji warto dodać, że w USA istnieją przepisy bardzo szczegółowo określające, jak należy obchodzić się z flagą narodową, jak ją przechowywać, jak jej oddawać część. A także jak niszczyć zużyte sztandary. Takie też się pali, ale uroczyście, z asystą wojskową.
Do wydarzeń, które skończyły się wieloletnim wyrokiem dla Adolfo Martineza, doszło w czerwcu 2019 roku. Mężczyzna przebywał wieczorem w „Dangerous Curves Gentleman's Club” w mieście Ames. Zarówno specyficzni goście tego klubu, jak i męski striptiz w nim prezentowany, nie spodobały mu się, bo nie lubił homoseksualistów. Powiedział do barmana, że chętnie by ich wszystkich zniszczył. Wyszedł na ulicę i z pobliskiego kościoła Zjednoczonych w Chrystusie zerwał tęczową flagę. Wrócił pod klub, polał materiał płynem do napełniania zapalniczek i podpalił.
Szybko okazało się, że o ile na tego rodzaju „wypowiedzi symboliczne” dotyczące gwiaździstego sztandaru jest przyzwolenie, to w sprawie tęczowej flagi Konstytucja USA z jej słynną pierwszą poprawką o wolności słowa już nie obowiązuje.
Nieliczni obrońcy wysokości wyroku argumentowali, że Martinez nie dostał 16 lat za samo zniszczenie flagi LGBTQ. Za jej podpalenie dostał tylko 5 lat. W USA wyroki się sumują i bywa, że można dostać ponad sto lat więzienia. Martinezowi dołożono rok za niebezpieczne obchodzenie się z ogniem. Pozostałe dwie piątki za to, że uznano go za habitual offender (notorycznego przestępcę). Był znany w okolicy z niewyparzonego języka obrażającego homoseksualistów.