Blikle piekł pączki, ale też pisał wiersze. Jednym wywołał rozpacz żony Putramenta
piątek,
17 stycznia 2020
Nazajutrz przysłał jej kosz wypieków. Zacytowałem więc jego wierszyk „Łukasz, Łukasz, czego szukasz…”. Rezultat był podobny. Kosz od pana Bliklego poprawił znacznie moją opinię w rodzinie.
Andrzej Dobosz w 97. odcinku programu „Z pamięci” opowiada o tym, jak kiedyś wyglądała warszawska ulica Nowy Świat – cz. 2.
W Desie spotykałem Starowieyjskiego i matkę Beatki Tyszkiewicz.
zobacz więcej
Na Nowym Świecie było znacznie więcej księgarni, w których spędzałem ja i moi przyjaciele więcej czasu niż teraz. Przy czym najlepsze książki były natychmiast wykupywane. Księgarze mieli wielką wiedzę o książkach i autorach. Bywaliśmy zaprzyjaźnieni, oni odkładali jakieś ciekawsze rzeczy dla nas. Tak, że stosunki między księgarzami a czytelnikami były osobowe, nie – rzeczowe. Ich wiedza o autorach i o książkach i o tym, co kogo może zainteresować, wiedza, gdzie dana pozycja jest na półkach, była absolutna – co należy do zupełnej przeszłości.
Była jedna księgarenka nieodwiedzana przez nas, a ja zatrzymywałem się przed nią. To była księgarnia radziecka. Tam tylko oglądałem otwarte tomy Iwana Miczurina z ilustracjami drzew i krzewów owocowych (sowiecki sadownik, znany z kontrowersyjnych metod hodowli roślin i doświadczeń z ich krzyżowaniem, twórca kilkuset nowych odmian – przyp. red.).
Prócz tego był dziwny lokal jeszcze, relikt minionego ustroju, coś, czego nie powinno być – mianowicie sklep z ciastkami firmy Blikle. Opowiadano mi, że do snobki wydającej przyjęcia na kilkanaście osób, Ireny Krzywickiej, kiedyś przyszedł Jerzy Putrament z żoną. Krzywicka w pewnej chwili na zakończenie wieczoru mówi: – Pan Jerzy Blikle, którego wspaniałe pączki jemy w tej chwili, nie tylko zajmuje się wypiekami, ale też pisze wiersze.
Ach, to niech nam przeczyta!
I pan Blikle przeczytał taki długi poemat opisowy pod tytułem „Firma” – o tym, jak dziadek założył firmę, jak ojciec kontynuował i teraz, jak jest ciężko, jak podatki, jak domiary… I w tym momencie rozległ się potworny płacz. Natasza Putramentowa, przekonawszy się, że i tutaj ten ustrój wszystko niszczy, dostała ataku rozpaczy. Putrament zaczął bić ją po plecach: – Zobacz, jak on wygląda, jak ten pączek w maśle. Nazajutrz Putrament zadzwonił do Krzywickiej pytając, jak się ma zachować, bo Blikle przysłał kosz wypieków.
Udało mi się pożyczyć ten tomik wierszy i w kolejnym felietonie we „Współczesności” zacytować taki wierszyk do wnuczka Łukasza: „Łukasz, Łukasz, czego szukasz…”. Rezultat był podobny. Odnaleziono mnie i dostałem kosz wypieków. Zaniosłem do moich rodziców, którzy byli złego zdania o moim życiu, o tym, że tracę wysługę lat do emerytury. – Co ty robisz? – pytają, jak przyniosłem ten kosz. – A, to pan Blikle mi przysłał.
No i to, że pan Blikle przysyła mi kosz, poprawiło znacznie moją opinię w rodzinie.
Obecnie na Nowym Świecie można przejść i nie mieć się komu odkłonić…
Zobacz też pozostałe odcinki „Z pamięci”. Numery 1-20:
Odcinki programu „Z pamięci” od 21. do 40.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 41. do 60.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 61. do 80.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 81. do 100.: