Hitler jest idolem chłopca, więc towarzyszy dziesięciolatkowi w różnych sytuacjach. Jest jednak widoczny tylko dla Jojo. Ten zaś wyobraża go sobie jako postać groteskową, a nie przerażającego tyrana.
Sytuacja się gwałtownie zmienia, gdy chłopiec odkrywa, iż jego matka (w tej roli Scarlett Johansson) ukrywa w ich domu nastoletnią Żydówkę Elsę (gra ją Thomasin McKenzie). Do tej pory myślenie Jojo kształtowała nazistowska propaganda. Spotkanie z Elsą oznacza zwrot w życiu tytułowego bohatera, choć pełna czarnego humoru konwencja filmu pozostaje ta sama.
Wcześniej zaś Jojo przekonuje się, że mimo przechwałek o swojej gotowości do zabijania Żydów, nie jest w stanie ukręcić karku królikowi. A przed takim sprawdzianem stawiają go instruktorzy na obozie Hitlerjugend. Gdy Jojo się nad zwierzęciem lituje, słyszy o sobie, że jest małym tchórzliwym królikiem (stąd tytuł produkcji).
Na marginesie warto odnotować, że w filmie daje się zauważyć różnicę między żołnierzami amerykańskimi a sowieckimi. Ci drudzy w odróżnieniu od pierwszych zachowują się brutalnie i to także wobec ludności cywilnej.
Tyle jeśli chodzi o samą fabułę. Ale istotne znaczenie mają też pewne rozwiązania formalne. Muzyczną ścieżkę dźwiękową stanowią… przeboje rockowe.
Gdy pokazywane są archiwalne zdjęcia, na których rzuca się w oczy entuzjastyczny stosunek Niemców do Hitlera – w tle leci „I Wanna Hold Your Hand” Beatlesów w wersji niemieckojęzycznej („Komm, gib mir deine Hand”). Wrażenie robi też końcowa scena. Zwycięstwo Aliantów nad III Rzeszą ilustrują – również wykonywani po niemiecku – „Heroes” Davida Bowiego („Helden”).
Czyżby Waititi chciał oprócz dostarczenia widzom rozrywki uświadomić im, że nazizm to było jak na lata 30. i 40. XX wieku również zjawisko popkulturowe? Niezależnie od intencji przyświecających reżyserowi, teza o tym, że Hitler uwiódł tłumy tak, jak to zrobili później Beatlesi (słowa: „Chodź, podaj mi swoją dłoń” mówią same za siebie) brzmi prowokacyjnie.
A jeśli pociągnąć tę myśl dalej, to na ławie oskarżonych może się znaleźć demokratyczne społeczeństwo konsumpcyjne. Nasuwa się bowiem wniosek, że to w nim tkwią zalążki totalitaryzmu.
Dlaczego? Nie da się rzecz jasna zaprzeczyć, że komunizm (w wydaniu sowieckim) i nazizm zostały w końcu odczarowane. Dziś w Europie nikt nie chce powrotu ani Kołymy ani Auschwitz. To zło rozpoznane i wyegzorcyzmowane. Ale przecież zanim takim się stało, ludzie dali się na nie nabrać: w Rosji wstępowali do partii bolszewickiej, w Niemczech głosowali na NSDAP.