Chodzi o dominikanina ojca Innocentego Marię Bocheńskiego. Ubiegłoroczną uchwałą Senatu RP rok 2020 został ogłoszony jego rokiem. 8 lutego upłynie 25 lat od śmierci tej nietuzinkowej postaci.
W 1982 roku dla Szwajcarów liczyło się to, że był on nie tylko kapłanem katolickim i Polakiem, lecz również emigrantem politycznym i antykomunistą.
Urodził się jako Józef Franciszek Emanuel Bocheński w roku 1902 w rodzinie szlacheckiej herbu Rawicz.
Miał troje młodszego rodzeństwa: siostrę Olgę (po mężu Zawadzką, uhonorowaną przez Instytut Jad Waszem medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata) oraz dwóch braci, znanych konserwatywnych publicystów – Aleksandra i Adolfa. W latach 20. napisali oni wspólnie głośną broszurę „Tendencje samobójcze narodu polskiego”. Pierwszy związał się w PRL ze Stowarzyszeniem „Pax”, drugi, służąc w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie, zginął przy rozbrajaniu miny pod Ankoną w roku 1944.
Zanim Józef Bocheński wybrał stan duchowny, walczył jako ochotnik w wojnie polsko-bolszewickiej, potem zaś studiował prawo i ekonomię. Ostatecznie jednak wstąpił do zakonu dominikanów, a jako uczony wybrał filozofię (specjalizował się w logice) i teologię.
Podczas kampanii wrześniowej był kapelanem 80. Pułku Piechoty. Wziął udział w bitwie pod Kockiem. Następnie przedostał się do Włoch. Uczestniczył w bitwie pod Monte Cassino jako starszy kapelan w II Korpusie Polskim.
Po drugiej wojnie światowej zamieszkał w Szwajcarii. Był profesorem filozofii współczesnej na Uniwersytecie we Fryburgu. W latach 1964-66 pełnił funkcję rektora tej katolickiej uczelni.
Uchodził za barwnego człowieka. W wieku 70 lat uzyskał licencję pilota. Nie stronił od dosadnego słownictwa. Był błyskotliwym i przenikliwym publicystą. Teksty zamieszczał na łamach między innymi paryskiej „Kultury”. Jej redaktora naczelnego, Jerzego Giedroycia znał jeszcze z czasów studenckich.
I wreszcie – prowadził badania sowietologiczne. Cieszył się opinią wybitnego specjalisty w tym zakresie. Konsultowały się z nim rządy RFN, RPA, Argentyny, Szwajcarii. Był obecny jako ekspert na toczącym się w latach 1955-1956 procesie Komunistycznej Partii Niemiec przed Federalnym Trybunałem Konstytucyjnym w Karlsruhe. Sprawa się skończyła delegalizacją tego ugrupowania.
A jednak ojcu Bocheńskiemu z wieloma polskimi antykomunistami nie było po drodze. Dlaczego?
W PRL antykomunizm przybierał często formę bezrefleksyjnego odruchu. Był po prostu przejawem sprzeciwu wobec politycznego zamordyzmu oraz niosącego nędzę i niedorozwój systemu ekonomicznego.