Nie schodziła do kawiarni, ale robiła ją w swoim gabinecie
piątek,
14 lutego 2020
Główną postacią tych spotkań był Władysław Bartoszewski, karabin maszynowy, który mawiał o sobie: – Ja mówię dużo, ale ja mówię szybko. W czasie wojny uczestniczyła w Szarych Szeregach, w Powstaniu Warszawskim była sanitariuszką. No i gdy zaczął się samizdat oczywiście przyjmowała autorów publikujących poza cenzurą i została wyrzucona z PIW-u z wilczym biletem w 1982 roku.
Andrzej Dobosz w 104. odcinku programu „Z pamięci” opowiada o Zofii Bartoszewskiej i jej mężu – cz. 2.
Była z jednej strony urzędnikiem państwowym mającym dopilnowywać terminów, a z drugiej rozumiała kim jest jej ulubiony autor. Robiła wszystko, by mu pomóc.
zobacz więcej
Ja miałem szczególne stosunki w PIW-ie i potem mogłem sobie przychodzić w czwartki i wybierać z nowości to, co chciałem. Pani Zofia nie schodziła do kawiarni. Inne osoby w kawiarni tak, natomiast ani dyrektor Adam Ostrowski (kierował instytutem 12 lat, do końca 1967 roku), ani pani Zofia nie pojawiali się w kawiarni.
Natomiast ona przyjmowała u siebie, robiąc kawiarnię w swoim gabinecie. To była prawdziwa radość i jeszcze po wybraniu na dole tych książek przychodziłem do niej i rozmawiałem. A ona mi pokazywała miejsca, które szczególnie jej się podobały.
Główną postacią tych spotkań był Władysław Bartoszewski, karabin maszynowy, który mawiał o sobie: – Ja mówię dużo, ale ja mówię szybko.
Władysław Bartoszewski: – Jadę do Sztokholmu, kochani… A już mam, porządek dzienny był na samym początku, czyli na samym końcu. Jadę do Sztokholmu, bo polscy ormianie wydali tam moją książkę po szwedzku….
Wkrótce po wojnie, uczestnicząc jeszcze w konspiracji, został aresztowany. Przesłuchiwanie go trwało kolejne 16 godzin, dzień i noc. I w końcu zmęczonego wrzucono go do celi, gdzie leżał jakiś człowiek. Po pół godzinie Bartoszewski ocknął się i zaczął temu towarzyszowi w celi opowiadać o swoich doświadczeniach ostatnich. Po czterech godzinach takich opowieści Bartoszewski zaczerpnął tchu i wtedy jego towarzysz odezwał się po niemiecku, że to pewnie jest bardzo ciekawe, ale on nie rozumie z tego ani słowa. Po czym Bartoszewski powtórzył całą swoją opowieść po niemiecku, dodając potem, że on tak lubi mówić, że gdyby znalazł się z Chińczykami, nauczyłby się po chińsku, żeby móc mówić.
Władysław Bartoszewski: – Ale miałem szczęście. W ogóle w życiu miałem niesłychanie dużo szczęścia. Jak moja mama mówiła, „więcej szczęścia niż rozumu”. Nie wiem czy tak zostało, rozumu trochę przybyło, ale szczęścia nie ubyło.
Pani Bartoszewska w czasie wojny uczestniczyła w Szarych Szeregach, w Powstaniu Warszawskim była sanitariuszką. No i gdy zaczął się samizdat (wydawnictwa podziemne) ona oczywiście przyjmowała autorów publikujących poza cenzurą i została wyrzucona z PIW-u z wilczym biletem w 1982 roku. Po wyrzuceniu z Państwowego Instytutu Wydawniczego, mając wolny czas zaczęła działać w Prymasowskim Komitetem Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności i ich Rodzinom.
Zobacz też pozostałe odcinki „Z pamięci”. Numery 1-20:
Odcinki programu „Z pamięci” od 21. do 40.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 41. do 60.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 61. do 80.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 81. do 100.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 101. do 120.: