Krążyły legendy, że historyk w młodości był dżokejem, który spadł z konia
piątek,
8 maja 2020
W dostatecznie wyraźny sposób zwracali naszą uwagę, że PRL nie jest państwem praworządnym, jak dawna Rzeczpospolita szlachecka. Byliśmy w tym wieku i na tyle inteligentni, że wiedzieliśmy, co znaczą ich słowa, zdając sobie sprawę, że dosłownie i wyraźnie tego samego nie można było powiedzieć inaczej.
Andrzej Dobosz w 128. odcinku programu „Z pamięci” opowiada o warszawskim Liceum im. Stefana Batorego.
Napisał najpopularniejszą książkę w historii Polski: elementarz, wznawiany od 1910 roku aż do końca lat 80.
zobacz więcej
W Liceum Batorego lubiliśmy i ceniliśmy naszych nauczycieli. Władysław Gojdź też należał do ulubionych nauczycieli. Nauczał historii. Był człowiekiem poważnym, lekceważącym gruntownie podręczniki obowiązujące. Uczył nas ciekawej i pięknej historii Polski, z równowagą między wydarzeniami politycznymi i koniecznością przyswajania sobie dat, a tłem kulturalnym, społecznym, obyczajowym.
Był niewysoki, lekko zgarbiony. W szkole krążyły legendy, że w młodości był dżokejem, który spadł z konia. Wykładał wyłącznie z głowy, niczego nie doczytując. Bardzo poprawnie i ciekawie. Bywał złośliwy. Gdy podczas wykładu ktoś gadał, pan Gojdź ciskał w niego kawałkiem kredy. Zawsze poniżej szyi, ale były to uderzenia – jak mi mówiono – bolesne, co akurat mnie nigdy nie spotkało, tak byłem zasłuchany w to, co mówi.
Tematem, którego nie można było pominąć, był rozwój przywilejów szlacheckich z zasadą Neminem captivabimus nisi iure victum (łac. nikogo nie uwięzimy bez wyroku sądowego), co znaczyło, że nikt nie może być uwięziony bez postawienia jasno sformułowanych zarzutów. Co w dostatecznie wyraźny sposób zwracało uwagę, że ówczesna Polska nie jest państwem praworządnym, jak dawna Rzeczpospolita szlachecka. Byliśmy w tym wieku i na tyle inteligentni, że wiedzieliśmy, co znaczą jego słowa, zdając sobie sprawę, że dosłownie i wyraźnie tego samego nie można było powiedzieć inaczej, niż on to robi.
Polonistka z przedwojennym doktoratem pani Maria Lelewiczowa w podobny sposób wiedziała, że w razie jakiejś inspekcji powinniśmy wiedzieć mniej więcej o czym są powieści Wandy Wasilewskiej, obowiązujące w programie. Ale gdyby ktoś z nas chciał się popisywać znajomością tej prozy, nie wytrzymałby jej ciężkiego spojrzenia.
Bowiem i Lelewiczowa, i Gojdź byli ludźmi, z którymi rozmawialiśmy także po lekcjach. Odprowadzaliśmy ich do pokoju nauczycielskiego, rozmawialiśmy na korytarzu. Pani Lelewiczowa ubolewała, że nie może nas uczyć o Miłoszu, który już wtedy wybrał wolność.
Tak mało powiedziałem.
Krótkie dni.
Krótkie dni,
Krótkie noce,
Krótkie lata.
Tak mało powiedziałem,
Nie zdążyłem.
Serce moje zmęczyło się
Zachwytem,
Rozpaczą,
Gorliwością,
Nadzieją.
Zobacz też pozostałe odcinki „Z pamięci”. Numery 1-20:
Odcinki programu „Z pamięci” od 21. do 40.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 41. do 60.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 61. do 80.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 81. do 100.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 101. do 120.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 121.: