Krytyka „uzdrowiciela” w dzisiejszej Rosji nie powinna dziwić. Owszem, można się spodziewać, że pandemia koronawirusa będzie sprzyjać zainteresowaniu mnóstwa osób tym, czym się zajmuje Kaszpirowski. Niemniej pochodzący z Ukrainy lekarz już dawno stracił pozycję, jaką się cieszył w Kraju Rad w okresie pierestrojki.
W roku 1993 rosyjski resort zdrowia zakazał mu i innym tak zwanym ekstrasensom masowych seansów zarzucając im wywoływanie „zbiorowej psychozy”. Odnotowano bowiem sytuacje, w których uczestnicy takich przedsięwzięć lądowali potem w szpitalach psychiatrycznych.
Ale jeśli nawet przed Kaszpirowskim pojawiły się takie kłody, to przecież nie da się zaprzeczyć, iż zrobił on karierę stając się jedną z ikon pierestrojkowej popkultury. W jakimś sensie symbolizował zmieniającą się sowiecką rzeczywistość: krążyło przekonanie, że uzdrawianie z chorób ma iść w parze z uzdrawianiem relacji społecznych, z „demokratyzacją” i „liberalizacją” systemu. Tyle że był to w wymiarze politycznym pozór.
Protektora Kaszpirowski znalazł w Jegorze Ligaczowie. Ten prominentny polityk stał się pod koniec lat 80. przeciwnikiem Michaiła Gorbaczowa. Należał do skrzydła „twardogłowych” w partii komunistycznej. To on przetarł Kaszpirowskiemu szlak do telewizyjnego studia Ostankino w Moskwie.
Do myślenia także dają losy „uzdrowiciela” już po rozpadzie Związku Sowieckiego. W roku 1993 został deputowanym do Dumy Państwowej z ramienia Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji dowodzonej przez Władimira Żyrinowskiego. I choć dwa lata później zerwał z tym ugrupowaniem, to jednak przystąpienie do formacji „wielkomocarstwowych patriotów” żerujących na nostalgii za ZSRR o czymś świadczy.